To jest trochę walnięte, uprzedzam, szczególnie to z księdzem na końcu *taak, wiem - spoiler, ale jednocześnie wcale nie spoiler. :D. Ale i tak wszyscy kochamy spoilery. *
Dedykacja dla Finite, bo... bo tak i już!
Nie wiem, czy Ci się to spodoba, ale mam nadzieję, że jednak tak. (:
Obserwowałem, jak wchodzi do kościoła, a jego długa, niemal czarna, peleryna włóczy się po ziemi. Nie wyglądał na takiego, co często bywa w takich miejscach. Przypominał mi raczej kogoś, kto popełnił wiele zbrodni. Pewnie wystraszył się śmierci - podsunął mi umysł. - Boga nie ma. To tylko wymysł ludzi, którzy boją się umrzeć, a świat jest dziełem przypadku. Nie istnieje żaden Stwórca, który wszystko kontroluje. Kto, będąc kimś potężnym, stworzyłby coś, co sprawiałoby jedynie kłopoty? Bez sensu. Mimo że człowiek w pelerynie mnie zaintrygował, nie poszedłem za nim. Postanowiłem pozostać na dworze i poczekać, aż msza dobiegnie końca. Ludzie wchodzący do kościoła próbowali nie zwracać na mnie uwagi, ale jakoś słabo im z tym szło. Zerkali na mnie, po czym odwracali wzrok, przerażeni i oburzeni. Wyjątkiem okazała się być mała dziewczynka z czerwoną kokardą we włosach. Zbliżyła się do mnie, uśmiechnięta od ucha do ucha, wołając: "wiem, kim pan jest".
- Ja już pana gdzieś widziałam - powiedziała, tuląc się do mojej lewej nogi.
Miałem ochotę ją kopnąć, ale się powstrzymałem - gdybym zrobił to na oczach jej matki, mogłaby powstać niezła afera.
- Morderca! - wykrzyknęła smarkula, uradowana swoją wiedzą. - Pan jest mordercą, prawda?
W tej chwili jej matka złapała ją za rękę i siłą wciągnęła do kościoła. Skąd mogła wiedzieć, kim jestem? Przecież niemożliwe, aby widziała, jak zabijałem, a ludzi lubujących się w czerwieni na świecie nie brakowało. Zresztą, nie powinno mnie to obchodzić. Była jedynie małym bachorem, któremu nikt nie uwierzy.
Msza dobiegła wreszcie końca. Ludzie opuszczający kościół utworzyli niemały tłok. Z trudem odnalazłem człowieka noszącego pelerynę. Towarzyszył mu ksiądz. Sprawiali wrażenie mocno poruszonych. Podszedłem bliżej, by dowiedzieć się, o czym dyskutowali.
-... Anioł mówił, że niedługo ludzkość zapłaci za swe grzechy tym, co dla nich najcenniejsze. Wspomniał też, że bardzo tego nie chce, ale w obecnych czasach nie ma innego wyjścia. Ludzie odwracają się od Boga i nieświadomie nawet tkwią przy Szatanie. Coraz częściej mordują, coraz częściej słyszy się o tragediach...
- Słyszałem, że istnieje księga, która jakoby mogłaby zapobiec Sądowi Ostatecznemu. Podobno jest tam opisane, jak można tego dokonać.
- Ale to tylko legenda.
- Legenda czy nie, chcę wiedzieć, gdzie jej szukać.
- Nawet jeśli faktycznie istnieje, wątpię, by człowiek ją posiadający mógł postawić się Bogu. Jeśli Stwórca życzy sobie nas pozabijać, tak też uczyni.
- Nie szkodzi spróbować, skoro i tak pisane jest nam zginąć. Gdzie więc jej szukać?
- W jednej z egipskich piramid. Posiadam mapę, jak do niej dotrzeć. Sam zastanawiałem się nad wyruszeniem w tamto miejsce, jednak to niemożliwe. Chodź za mną.
Podążyłem za nimi do kościoła. Normalnie nigdy bym tego nie zrobił, gdyby nie to, czego się dowiedziałem. Ale skąd miałem mieć pewność, czy to nie brednie? Lecz mapa była prawdziwa i musiałem ją zdobyć. Usiadłem w ławce i udawałem, że się modlę, żeby nie mogli domyśleć się, że podsłuchiwałem. Widziałem, jak ksiądz przekazuje mężczyźnie w pelerynie kawałek zżółkniętego papieru zwiniętego w rulon.
- Na żadnej z innych map nie ma tej piramidy - rzekł. - Większość ludzi nawet o niej nie słyszała i nie dane im będzie usłyszeć. Nikt nie wie, czy naprawdę istnieje. Podobno bardzo trudno się tam dostać. Ostrzegano mnie, że wyprawę w tamto miejsce można przypłacić życiem.
Wiedziałem, że muszę zabić człowieka w pelerynie i dostać w swe posiadanie mapę. Planowałem zdobyć księgę i sprawić, by cały świat stał się mi posłusznym. Ten, kto nie będzie mnie słuchał, zginie z mojej ręki. Znajdowaliśmy się w wąskiej uliczce, gdzie ledwo sięga światło. Idealna okazja. Lepsza się nie nadarzy. Wyciągnąłem mój ukochany nóż, którym uśmierciłem większość moich ofiar. Nosił ślady zakrzepłej krwi po wczorajszej akcji - nie wyczyściłem go - wcale nie dlatego, że zapomniałem. Uwielbiałem kolor oraz zapach krwi. Moje narzędzie zbrodni zawsze kładłem w widocznym miejscu - żeby zawsze, kiedy na nie spojrzę, przypominali mi się ludzie, którym odebrałem życie. Ciekawe, co dokładnie czuli i o czym myśleli, kiedy to robiłem. Przyspieszyłem kroku, wyminąłem mężczyznę, aby zajść mu drogę. Sądziłem, że będzie nudniej, ale się nie zawiodłem - człowiek wcale nie okazywał strachu. To było coś nowego.
- Ciekawa sytuacja, nie ma co - na mych wargach pojawił się uśmiech. - Zginiesz, ale wcale się mnie nie boisz. Ciekawe...
Nie czekając na jego odpowiedź, wbiłem nóż w jego brzuch, z radością obserwując wypływającą krew, brudzącą ostrze na kolor, który tak kochałem. Zatoczył się i upadł. Co dziwne, nie wydusił ani jednego słowa. Ciekawe, czy tak będzie dalej kiedy wydłubię mu oko - pomyślałem, a następnie zabrałem się do roboty. Mężczyzna jęknął z bólu, zaciskając zęby, jednak nadal nic nie powiedział. Czerwona substancja wypływała gęstym strumieniem z miejsca, gdzie kiedyś znajdowało się oko, rozlewała się po całym policzku oraz ubraniu. Oblizałem się na ten widok. Nagle zdałem sobie sprawę, że ktoś mnie obserwuje. Wątpiłem, by ten ktoś był w stanie mi cokolwiek zrobić - pewnie przez przypadek nakrył mnie na gorącym uczynku i nie potrafił się nawet ruszyć, żeby spróbować uciec; tak właśnie strach działa na ludzi. Odwróciłem się, trzymając tuż przed sobą nóż, żeby pozbyć się przeciwnika - przecież mógł iść na policję, gdybym puścił go wolno. Okazało się, że to była tamta smarkula, którą widziałem przed kościołem. A więc stąd wiedziała, kim jestem. Odpowiedź stała się prosta: śledziła mnie. I jej matka o tym nie wiedziała? Zapewne nie zauważyła nawet kiedy wymknęła się z kościoła. Inaczej policja już by tutaj była. Dziecko zbliżyło się do wykrwawiającego się na śmierć człowieka i klęknęło przy nim.
- Wygląda jakby płakał, tyle że krwią - stwierdziło. - Dlaczego pan wydłubał mu to oko? Czy nie lepiej było zadać cios w serce? On jeszcze żyje.
- Racja.
Nie wiem, dlaczego jej odpowiedziałem. Choć musiałem przyznać, była dość interesującą osobą, a do tego dość irytującą - jak gdyby myślała, że nie wiem, jak kogoś zabić. Ale skąd ona się na tym znała? Miała zbyt mało lat, żeby wiedzieć takie rzeczy. Może jej rodzice...? Mała wstała, po czym posłała mi uśmiech.
- Nie wyglądał pan na zadowolonego kiedy powiedziałam, kim pan jest - powiedziała, przygładzając ciemne włosy.
Czy to dziecko naprawdę o niczym nie wiedziało? Uważało, że zabijanie to coś fajnego i nie idzie się za to do więzienia? Co do pierwszego, miało rację: zabijanie było cudowne.
- Taka smarkula jak ty przy ludziach nie powinna mnie oskarżać o mordowanie, a szczególnie przed kościołem.
- Nie będę - dziewczynka spuściła głowę. - Proszę o wybaczenie.
O wybaczenie? W jakim ona się domu wychowywała? Dzieci zazwyczaj takich słów nie używają.
- Wiem, że nie będziesz - uśmiechnąłem się - bo cię zabiję.
Ona także się uśmiechnęła, co zbiło mnie z tropu.
- Wiem, że pan tego nie zrobi.
- A to dlaczego?
Coraz bardziej działała mi na nerwy. Nie powinienem się z nią wdawać w dyskusje - to jasne, że tym głupim gadaniem próbowała przedłużyć sobie życie. Jaka mała, a jaka cwana.
- Wiem dużo, a moi rodzice wiedzą, co ja wiem, zresztą nie tylko oni, i gdybym nagle zniknęła, pierwszą osobą, na którą padłoby podejrzenie, byłby pan.
Sprytnie to sobie wykombinowała, musiałem przyznać, jednak i tak niedługo stąd wyjadę - nic mnie nie obchodzi to, że ktoś może mnie o cokolwiek podejrzewać. Kiedy zdobędę księgę, wszystko utraci swe znaczenie. Ludzie będą mi podlegli i tylko będą błagać, żebym ich dobił. Czerwony kolor będzie tak rozkoszny jak nigdy przedtem.
- Nie wiesz, mała, o jednej rzeczy - rzekłem. - O księdze, która zmieni świat.
Zaczęła niemalże krztusić się ze śmiechu, lecz dostrzegłem w jej oczach strach. Wiedziała, że umrze i już nie mogła temu zapobiec, nie mogła tego ani na trochę odwlec. Ucieszyło mnie to. Miałem nad nią przewagę. Żaden dzieciak nie przewyższy mnie intelektem. Szykuj się na śmierć, dziewczynko.
Zaśmiałem się, stojąc nad ciałem smarkuli. Twój intelekt, wiedza i wrodzone pakowanie się w kłopoty do niczego ci się nie przydały - powiedziałem na głos, udowadniając swą wyższość. Miałem nadzieję, że człowiek w pelerynie wciąż mnie słucha. To dla niego było to przedstawienie. Cofnąłem się kilka kroków, po czym podszedłem do jego ciała, zachwycając się barwą swojego noża.
- Podobało ci się? - zapytałem. - W sumie to nie działo się tu nic szczególnego, ale zawsze to coś, prawda?... Wybacz, nie mam już czasu się z tobą bawić. Co to za zabawa kiedy ofiara nie odpowiada? Otóż żadna.
Po prostu wbiłem mu nóż w serce. Następnie wydobyłem mapę spod jego peleryny i jak gdyby nigdy nic poszedłem przed siebie.
Kiedy z dużą ilością bagaży opuściłem dom, gotowy udać się na lotnisko, otoczyła mnie grupka ludzi z karabinami. Co oni tutaj robią? - pomyślałem w pierwszej chwili. - Przyszli mnie aresztować? Czyżby tak szybko dowiedzieli się o zabójstwie tamtego dzieciaka? Ale dlaczego akurat z karabinami? I dlaczego było ich tu aż tylu? Lecz nie pytając o nic, wyciągnąłem własny karabin. Taak, miałem przy sobie dużo broni - wiedziałem, że w Egipcie przyda mi się jej dużo. W końcu tam mogłyby wystąpić jakieś komplikacje i trzeba by było użyć czegoś innego niż noża. Nie czekając, aż któryś człowieczek wykona jakiś ruch, wystrzeliłem. Strzelałem we wszystkich po kolei. Oni też próbowali, ale jakoś tak wypadło, że wcześniej zginęli. Nie mieli ze mną żadnych szans. Z tego wszystkiego chciało mi się śmiać. Z radością patrzyłem, jak leje się krew, chociaż na mój gust, było jej trochę zbyt mało. Jeden z ludzi, ostatni z grupy nie został jeszcze nawet postrzelony, a już leżał na ziemi - zemdlał ze strachu. nie oszczędziłem go. Wpakowałem w niego trzy strzały, mając satysfakcję, że oni wszyscy, którzy spróbowali mi się postawić, nie żyją. Znienacka pojawił się przerażony ksiądz. A ten typek co tu wyprawiał...?
- Co tu się wyprawia?!
- Sam chciałbym to wiedzieć - odparłem z uśmiechem.
Giń - pomyślałem. - Przydałoby się zadzwonić do radia, żeby puścili "W Mogile Ciemnej", z okazji twej śmierci, która każdemu wyjdzie na dobre. I wystrzeliłem, obserwując z radością, jak pada na chodnik, zwijając się z bólu.
Dosyć to krótkie.
Na ten pomysł wpadłam słuchając E Nomine - "Das Tier In Mir (Wolfen)".
Na ten pomysł wpadłam słuchając E Nomine - "Das Tier In Mir (Wolfen)".
Tu macie link, z angielskim tłumaczeniem:
Heh, niezbyt dobrze umiem niemiecki i pewno nie jestem sama. :D
Nie wiem, co ta piosenka ma wspólnego z moją notką, naprawdę - raczej nic.
Co do inspiracji, było to to, o czym zawsze pletą i to, co oglądam (:.
Wiem, pomysł nie jest raczej zbyt oryginalny ;).
Hm... Dość sceptycznie podchodzę do tego testu.
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze. Nie zauroczył.
Sam pomysł nie jest jakiś strasznie nieorginalny, czy nieciekawy. Nawet mi się podoba.
Jak dla mnie za dużo tu jednak bezsensownie przelwanej krwi. Nie podoba mi się także niektóre ukazanie faktów.
Nie będę się rozwodziła niczym autor recenzji "Wałensy". Po prostu powiem. Nie zachwyca mnie.
Ah! Jeszcze strasznie mało opisów. Zabił. Howk. Powiedział. Howk. Smarkula. Howk.
Cóż... To tyle.
F.
ej no.... mógł nie zabijać tej dziewczynki...
OdpowiedzUsuńbyłoby śmiesznie ^^
Jestem w specyficznym humorze dlatego nie ręczę za to co może znaleźć się w tym komentarzu xD
komentuję dopiero teraz, gdyż... właściwie nie wiem dlaczego...
Trolololololololololo trololololololololo trololololo
Od dwóch dni koleżanka cały czas mi nad uchem śpiewa "what does the fox say"... help...
Andrusiu, cyclu, znowu będziesz się wkurzać o krótki komentarz, ale co ja poradzę?
okej, zaczynam właśnie pisać na ilość:
Jestem sobie mały miś, znam się z dziećmi nie od dziś
What does the fox says?!
Kolorowe kredki w pudełeczku noszę
What does the fox says?!
Makarena hankjdnco makarena
What does the fox says?!
dobra, koniec tego xD
buziaki,
Drown :*
Wybacz, że nie odpisywałam.
UsuńJakoś nie było czasu i... dobra, nie muszę się rozpisywać.
Hahah. Chyba dużo już mobilnego internetu wykorzystałam.
Czekam na autobus i już wkrótce będzie. Nie mogę doczekać się momentu, w którym to pojawi się na horyzoncie.
Ahh... rozmarzyłam się.
Jak ja się cieszę, że jutro brak szkoły.
Jak to??? Właśnie jest śmiesznie, że ją zabił, ihahah.
Albo to ja się zmieniam w krypciaka powoli.
"Now that's entertainment!"
"Halo, to twój telefon..." - ktoś miał to na dzwonek.
Babka gada przez fon: ... Autobus przyjechał.
Ktoś obok odpowiada: to nie ten.
Hahaahaha.
Specyficzny??
Tia... jasne!
Liar.
Bezczelna jesteś, wisz? Kłamiesz w żywe oczy, czy raczej, litery.
Komentujesz dopiero teraz, bo tak Ci się zachciało.
Morda. W kubeł. XD
Juża uwielbiam tą Twoją koleżankę.
'What does the fox say...?'
yoohooo!!! Tralalla
'Będzie zabawa, będzie się działo... będzie radośnie, znów przetańczymy razem całą noc...' - hahah, to po łebku fruwo.
Oo... ponie, ja pamiętam te cycle.
Kredki... wuut???
Nie zdrabniaj mego imienia!!
Ta zniewaga krwi wymaga!!!!!
Kurdę, myślałam, że to mój autobus.
Dlaczeego tak krótko???!!!
Wiem, że uwielbiasz jak mówię do Ciebie zdrobiniale, Andrusiu, Andruniu moja kochana :D
UsuńCoś Ci bardzo słodzę, żebyś tylko cukrzycy nie dostała xD xD xD
Właśnie po raz setny oglądam Piratów z Karaibów- klątwę Czarnej Perły ^^
Hahah właśnie jeden z umarlaków dostał widelcem w oko :D
Elizabeth jest genialna ^^
Rozwaliłam sobie rękę... jestem zdolnym dzieckiem...
Ala mam żelki :D
Yea... "What does the fox say"... Cztery dni non stop... Każda lekcja... Każda przerwa... HELP!
Ale już wolne ^^
Wreszcie :D
'Muszę zjeść jakieś zdrowe rzeczy. ooo... Na początek może czekolada i do tego coca cola?'~ moja kuzynka sześcioletnia :p
Nie znasz piosenki o kredkach?! A chodziłaś do przedszkola?
JACK SPARROW!!! <3
Trolololo
myślisz, że teraz też krótko?
Zdażyłam przeczytać, ale nie zdąże napisać komentarza.
OdpowiedzUsuńAle chcę pamiętać że mam dodać.
Więc wieczorem postaram się skończyć wszystkie opowiadania bez kontynuacji, a ze względu że mam jeszcze ferie. To przeczyytam wszystko!
Dobra.
Zostawiam ślad, i wrócę napisać.
Dobra jestem. Witaj.
UsuńTo opowiadanie chyba mi się bardziej spodobało od poprzedniego.
No nawet nie bardziej haha.
szkoda mi tej dziewczynki
jaaak mogłaś ją uśmiercić, ty potworze!
ah i koniec nie był taki zły, co chcesz? :<
You really pissed me off this time.
UsuńTaa.
Nie wierzę. Takie małe trzeba tępić.
Normalnie.
Niczego nie chcę, a jeśli chcę, to będziesz ostatnią osobą, która się tego dowie.
Pozdrawiam (:.
Pani Kosiarz aka Śmierć