sobota, 7 września 2013

Jak Stałam Się Zupełnie Kimś Innym - Kimś, Kim Nigdy Nie Przypuszczałam, Że Się Stanę

Od czego by tu zacząć..?
No więc,
to jest opowiadanie niezwiązane z "Tajemniczym Kotem", ale oczywiście "... Kota" zamierzam jeszcze kontynuować. To opowiadanie natomiast nie będzie miało kontynuacji.
Mam nadzieję, że się Wam spodoba.
O, i nie jest aż takie długie jak poprzednia notka.




Wiedziałam, że to tak się skończy. Wiele razy ją ostrzegałam, żeby tamtędy nie chodziła. Ale ona nie słuchała. Uwielbiała imprezy, a szczególnie kręciło ją poznawanie nowych chłopaków. Wychodziła wieczorem, niekiedy wracając nawet o piątej nad ranem. Rodzice się nią w ogóle nie interesowali, mogła więc robić, co tylko chciała. Ojciec jeździł tirami, a matka nie pracowała. Znikała gdzieś całymi dniami, zostawiając córkę w domu. Dziewczyna była już prawie dorosła i wiadomo, że takich się nie niańczy, ale ważne jest posiadanie kogoś, komu można powierzyć swoje problemy. Mia nikomu się nie zwierzała, nawet mnie, chociaż byłam najpewniej najbliższą jej osobą. Kiedy miała problemy i nie potrafiła sobie z nimi poradzić, po prostu wychodziła się upić i nie wracała na noc. Żal mi jej było. Wielokrotnie mówiłam jej, żeby przestała, bo zniszczy sobie życie, ale ona nie słuchała. Mówiłam jak do ściany. Wiedziałam, że kiedyś może nie wrócić do domu w ogóle. Teraz stałam i patrzyłam, jak wkładają do grobu jej trumnę. Widok był straszny, ale jakoś nie chciało mi się płakać. To nie w mojej naturze. Widziałam za to innych ludzi, którzy ją znali, i którzy nie szczędzili łez. Matki i ojca na pogrzebie nie było.


... There's nothing like a funeral to make you feel alive...
Przypomniało mi się, że kiedyś słuchała tej piosenki. Przypomniało mi się także, że pomyślałam wtedy, co by się stało, gdyby ktoś jej bliski odszedł z tego świata. Czy wtedy wreszcie wzięłaby się za siebie i zerwała z nałogami?
... Just open your eyes, just open your eyes, and see that life is beautiful...
Wiedziałam, że nigdy nie powiedziałaby, że życie jest piękne. Nie mogłaby tego doświadczyć, nie potrafiłaby tego ujrzeć. Dla niej każdy dzień był katorgą. Miałaby skłamać? Kłamanie nie było w jej stylu.
... Will you swear on your life that no one will cry at my funeral?...
Zmroziło mnie. Ale nie dlatego, że widziałam, jak zamykają grób, ani nie z tego powodu, że już nigdy miałam jej nie zobaczyć. To była jej ulubiona piosenka. Dlaczego ta, a nie inna? Nie mogłam tam tak dłużej stać. Musiałam stamtąd iść. I miałam w nosie, co sobie o mnie pomyślą inni. Niech o mnie nawet gadają, niech mnie obgadują - ja mam to w nosie.


W roztargnieniu opuściłam cmentarz. Nigdy wcześniej to mi się nie zdarzało. Ponadto, czułam, że coś się stanie. Z niewiadomych przyczyn zamiast skierować się do domu, skręciłam w boczną ścieżkę, prowadzącą w las - no, tak nie do końca. Zamierzałam pójść w miejsce, gdzie została zgwałcona Mia. Nie wiedziałam sama, dlaczego. Wiedziałam, że to zły pomysł, ale... po prostu musiałam. Po dziesięciu minutach zaczęłam widzieć jakieś przebłyski - klub mieścił się już niedaleko. Gdy niespodziewanie zadzwonił telefon.
- Halo? - odebrałam, nie patrząc na wyświetlacz.
- Gdzie ty jesteś, co?
To była moja siostra. Miała jakiś dziwny, histeryczny głos.
- Stało się co czy jak? - zapytałam.
Jakoś szczególnie mnie to nie obchodziło, ale co... miałam ją ignorować? Jeszcze se pomyśli, że coś ze mną, cholera, nie tak.
- W gazecie przeczytałam, że tam, gdzie zgwałcono Mię, zgwałcono również jeszcze inną dziewczynę.
- I po co mi to mówisz?
- Żebyś, na Boga, czasami nie szła do tamtego klubu. Wiem, że jesteś pierwszą osobą, którą bym podejrzewała o udanie się w miejsce, w którym popełniono zbrodnię. Ty taka jesteś.
- Wal się.
Wiedziałam, że nie powinnam tak traktować siostry, ale co mi zależało. Wszyscy wokół byli małpami. Dlaczego i ja choć raz nie mogłam nią być? Poza tym, co ją obchodziło to, gdzie pójdę, bądź nie pójdę, co zrobię, bądź nie zrobię. Niech się zajmie własnym życiem.
- Idziesz tam teraz, prawda?
W jej głosie słychać było gniew i rozpacz. Martwiła się o mnie. Nie chciała, bym stała się kolejną ofiarą. Kolejną ofiarą? Phi. Miałam przecież dwa noże i masę innych ostrych rzeczy. Nigdy tego nikomu nie mówiłam, ale nosiłam je nawet do szkoły, oczywiście wtedy lepiej schowane, ażeby nikt się przypadkiem nie mógł do nich dobrać. Zawsze trzeba było być na wszystko przygotowanym.
- Nie - powiedziałam. - Jestem na pogrzebie. Zapomniałaś, że dziś pogrzeb Mii?
- Przecież wiesz, że nie mogłam przyjechać - dopatrzyła się czegoś w moim głosie, czego nawet ja nie zauważyłam.
- Taa... wiem. Nie bardzo mogę gadać.
Wymawiając ostatnie słowo, o mało bym się nie zakrztusiła. Na jednym z drzew wisiało coś, co wyglądem przypominało stertę brudnych ubrań. Tyle że to nie były ubrania...
- Rozumiem - usłyszałam. - Pa.
- Pa - odparłam sparaliżowana, jak automat naciskając przycisk kończący rozmowę telefoniczną.
Podeszłam bliżej tamtego drzewa. Miałam świadomość tego, że powinnam się jak najszybciej stąd wynosić, ale jakoś nie mogłam. Ciekawość oddziaływała na mnie zbyt silnie. Niemal podskoczyłam. To były ludzkie zwłoki, których poniekąd się spodziewałam. Nie spodziewałam się tylko tego, że to będzie moja matka. Nie potrafiłam pojąć, jakim cudem się tutaj znalazła. Przecież była razem ze mną na pogrzebie. Kiedy zdążyła wyjść? Czy gwałciciel zawlókł ją tutaj siłą? Było oczywiste, że to ta sama osoba, która zamordowała Mię. To dziwne, ale nie poczułam strachu. Pojawiło się za to obrzydzenie i fascynacja. To, że sprawca mógł się czaić tuż za moimi plecami, dodatkowo wywoływało u mnie jakąś dziką radość oraz coś, co najprawdopodobniej można by uznać za satysfakcję. Zdałam sobie sprawę, że uwielbiam życie na krawędzi ryzyka. Po raz pierwszy w życiu. Odwróciłam się, jednak nikogo tam nie zastałam. Przyprawiło mnie to o lekki zawód.
Nagle dostrzegłam, że wpatruje się we mnie para iskrzących się oczu. To on. Wyjęłam nóż, po czym z uśmiechem obróciłam się w jego stronę. Nie spodziewał się tego kompletnie. Grunt to zaskakiwać. Czułam, że sobie z nim poradzę. Nie miałam pojęcia, skąd się to brało, ale wiedziałam, że wygram. Nie było innej opcji.
- Co taka dziewczyna jak ty robi w środku lasu?
- Szłam do klubu - rzekłam, pewna siebie. - A co? Dziewczyna nie może już iść do klubu?
Uśmiechnął się łagodnie - mile, a zarazem złowieszczo.
- Pewnie, że może, ale raczej nie z nożem w ręku, i wiedząc, co tu się niedawno wydarzyło.
Zachciało mi się śmiać. Byłam pewna, że potyczki słownej raczej ze mną nie wygra. Czepiał się mnie, to i ja się doczepię do niego, dopóki nie przegra.
- Wiedząc, co się niedawno wydarzyło, przysługuje noszenie ze sobą noża, na wypadek, gdyby ktoś taki jak ty postanowił mnie zabić.
Trochę dziwnie było tak wymieniać zdania z kimś, kto był o kopę lat od ciebie starszy, a w dodatku z kimś, kto gwałcił i zabijał niewinne dziewczyny. Wreszcie natrafił na taką dziewczynę, której ani nie wykorzysta, ani nie uśmierci, i to ja byłam tą dziewczyną. Przeciwnik znowu się uśmiechnął.
- Po czym twierdzisz, że postanowiłem cię zabić?
- To dosyć łatwo stwierdzić - powiedziałam. - Czaisz się i mówisz tak, jak gdybyś był zabójcą. Powiedz mi, dlaczego zabijasz. Czy sprawia ci to satysfakcję?
Było to groźne pytanie, ale miałam to gdzieś. Nic mi nie będzie. Wyjdę cało z opresji. Nikt się nawet nie dowie, co tutaj zaszło.
- Satysfakcję?... - zamyślił się na głos. - Tak, w sumie można tak powiedzieć.
- Co takiego cudownego jest w zabijaniu?
- Nie wiem, nigdy nikogo nie zabiłem.
W jego oczach było coś takiego, że nikt by mu nie uwierzył - nawet pięcioletnie dziecko by się go przestraszyło i powiedziało, że jest zły, ba - uciekłoby z płaczem!
- Właśnie przed chwilą przyznałeś, że zabijanie sprawia ci satysfakcję.
- Odpowiedziałem jedynie na zadane pytanie.
Hm... twardy zawodnik - pomyślałam. - Ale go złamię. Przecież nie może kombinować bez końca, a ja wiem, o co się zaczepić. Nie ma szans.
- Sugerujesz, że kłamałeś?
Zauważyłam, że odległość między nami znacznie się zmniejszyła. Cholera, kiedy on zdążył do mnie podejść?! Wolnym ruchem wyciągnęłam nóż bardziej przed siebie, tak na wypadek, gdyby odległość zmniejszyła się jeszcze bardziej.
- Ja nie kłamię - rzekł.
- Kłamiesz, bo twoje odpowiedzi nie trzymają się kupy. Nie da się jednocześnie nikogo nie zabić i cieszyć się z zabijania. Jesteś podejrzany.
- Ty też jesteś podejrzana. Ktoś postronny pomyślałby, że to ty zabiłaś swoje koleżanki. W końcu to ty trzymasz nóż i jakimś cudem zostałaś znaleziona przeze mnie przy zwłokach tamtej kobiety - dziwnie zaakcentował słowo "kobieta"; wskazał palcem na truchło, spoczywające na drzewie.
Ale mnie zagiął - przyszło mi na myśl. Co teraz mu odpowiedzieć, jak zagrać, aby nie przegrać...? Morderca znowu się o trochę do mnie zbliżył. Czy planował mnie teraz zaatakować? Ale jak? Najpierw musiałby wyrwać mi nóż. Musiałby do tego wykorzystać moment mojej nieuwagi. I jak ja tu mam coś mu powiedzieć, skoro muszę uważać, żeby mi nic nie zrobił? No chyba że walić wygraną, jeżeli chodzi o słowa, a wygrać w ostatecznej bitwie. No przecież mogłam po prostu dziabnąć go mocno nożem tam, gdzie potrzeba i po kłopocie. Umrze, co będzie dobre dla świata. Już nikt więcej przez niego nie zginie. Ujęłam mocno ostre narzędzie, po czym wykonałam ruch. Poszło zaskakująco sprawnie. Facet prawie natychmiast osunął się na ziemię. Chyba udało mi się trafić w serce. Uśmiechnęłam się, mówiąc "wygrałam".
Usiadłam pod drzewem i płakałam. Mama tyle dla mnie znaczyła, a teraz nie żyła. Jedna z najważniejszych postaci w mym życiu odeszła. Zastanawiałam się także, czy sama czasem nie jestem morderczynią. W końcu zabiłam człowieka i się z tego cieszyłam. Nie, to nie jest złe - powinno się oczyszczać Ziemię z takich szumowin. Nie mają prawa istnieć.


I znów kolejny pogrzeb. Znów to samo. Już czwarty w ciągu miesiąca. Najpierw był gwałciciel, potem ojciec, znajomy, drugi znajomy, a nawet siostra. I nikt nie wiedział, że to ja zabiłam te wszystkie osoby. Zabijanie sprawiało mi satysfakcję. Chodzenie na pogrzeby niekoniecznie, ale musiałam się na nich pokazywać, żeby nie wyjść na podejrzaną. Co więcej, nauczyłam się płakać. Teraz specjalnie wywoływałam sobie łzy. Szkoda, że skutkiem ubocznym był często przez resztę dnia zatkany nos, ale z tym człowiek dawał sobie radę.
- Hej - podeszła do mnie Olivia.
Dawno nie miałam okazji z nią porozmawiać. Była to skryta i cicha blondynka o błękitnych oczach i talii osy. Nie rozmawiałyśmy często, zazwyczaj tylko wtedy, kiedy czegoś od niej potrzebowałam, lub na odwrót. Ostatnio jednak nie odzywałyśmy się do siebie prawie miesiąc. Udawała, że mnie nie dostrzega. Z mojej strony było to samo.
- Hej - przywitałam się.
- Wiem, co czujesz. Współczuję ci.
- Naprawdę?
- Tak - szepnęła. - Tyle przeszłaś, że aż się dziwię, że to wszystko przetrwałaś.
Gdyby tylko znała prawdę... - pomyślałam.
- Tak, to bardzo trudny okres. Trzeba wziąć się w garść, a nie się mazgaić tak jak ja.
- Tak, faktycznie trzeba. Nie mazgaisz się. Rozejrzyj się. Mnóstwo osób płacze. To, że płaczesz, oznacza, że masz dobre serce i jesteś wrażliwa. Ja też bym płakała na twoim miejscu, gdybym straciła tyle ludzi, ile ty, ze swojego życia. Wiem, że przechodzisz przez piekło.
Jestem wrażliwa i mam dobre serce - taaak, jasne - w środku chciało mi się śmiać.


Patrzyłam, jak ogromny wybuch obejmuje cały budynek. Patrzyłam, jak płoną piętra, ludzie, wszystko. Czerpałam z tego wielką frajdę. Nie było lepszej rozrywki niż to. To, że to moja sprawka, nadawało tylko słowu "rozrywka" większy sens. Miałam ochotę krzyczeć z radości. Nagle ktoś poklepał mnie po plecach. Odwróciłam się, aby dowiedzieć się, kto. Był to starszy mężczyzna, z takim samym uśmiechem na twarzy, jaki prawdopodobnie miałam ja. I wszystko zalała czerń.


Krew. Kwiaty. Śpiew.
Krew - czułam, że krwawię, że krwawi każda część mego umęczonego ciała. Wyzwalało to potworny ból. Pragnęłam to wszystko zakończyć, raz na zawsze. Coś rozdzierało mnie od wewnątrz - nie mogłam tego znieść - gdybym tylko miała przy sobie coś, co by mnie szybko zabiło. Nie bałam się Nicości, nie bałam się Piekła, a w Niebo nie wierzyłam - nie mogło istnieć coś takiego. Na Ziemi już jest źle - czy gdzieś może być lepiej? - Nie. Może być tylko gorzej. Mogłam trafić do Piekła, mogłam nic nie czuć - byle się teraz nie męczyć.
Kwiaty - czułam ich zapach, różny - duszący, słodki, łagodny, aksamitny - jeśli do aksamitu można było porównać woń - była taka delikatna, miało się wrażenie, iż dotyka samej duszy. Kwiatów było mnóstwo - mózgiem nie dało się pojąć, jak wiele. Jak gdybym mieszkała w jakimś wielkim ogrodzie. Jak gdyby to było moje ostatnie życzenie przed ostatecznym końcem.
Śpiew - upiorny, chwytający za serce - brzmiał niczym modlitwa; nie potrafiłam rozróżnić słów. Odbijał się echem, docierając do moich płonących z bólu uszu. Pragnęłam, aby ucichnął. Przerażał mnie.
Gdzie ja byłam? We wielkim ogrodzie? W kościele? W szpitalu? A może umierałam gdzieś na środku drogi? Może przydarzył mi się wypadek? Nic nie pamiętałam i mogłam jedynie przypuszczać. Nie byłam w stanie otworzyć oczu, żeby to wszystko zbadać. Nie potrafiłam także poruszać ustami, żeby zapytać. Czułam się tak, jakby krojono mnie żywcem. Wyobraźnia podsunęła mi krąg stojących Indian. Ja znajdowałam się w samym jego środku. Tańczyli wokół mnie z dzikimi uśmiechami wymalowanymi na twarzach - każda z nich wyglądała złowieszczo, jakby pochłonięta żądzą mordu. W rękach trzymali wielkie kufle, napełnione ziemistą breją. Rozdarł mnie niemiłosierny ból, a potem ujrzałam, jak z mojego prawego ucha, leje się krew i jak jeden z obecnych zbiera ją do kufla, po czym kolejni czynią to samo. Aż dziw, że starczyło. Byłam przerażona jak nigdy, ale nie mogłam nawet ruszyć się z miejsca. Po zebraniu krwi wszyscy po prostu rozsiedli się nad ogniskiem, które uprzednio przygotowali. Sądziłam już, że mnie zostawią, jednak jeden z ludzi popędził mnie kijem niczym bydło. Po pewnym czasie każdy zaczął pić dziwną substancję. Ja również zostałam do tego zmuszona. Lecz nie mogłam przełknąć napoju - prawie natychmiast wyplułam to, co wzięłam do ust. To coś smakowało obrzydliwie jak... nawet nie wiedziałam, jakich słów użyć, by opisać to okropieństwo. Później zaczęto tańczyć wokół ogniska, śpiewając pieśni. Tak, z tym kojarzyła mi się obecna sytuacja - tyle że tam nie było kwiatów, a te wyraźnie wyczuwałam. Ból nie zamierzał ustać, jedynie się wzmagał. Co to ma być, do cholery?! Zmusiłam się do otworzenia oczu - paliły, ale musiałam sprawdzić, gdzie jestem. Nie zobaczyłam prawie nic - nic, prócz mroku oraz kawałka deski. Czyżby mnie gdzieś zamknięto? Próbowałam się przekręcić z pleców na prawy bok. Jęczałam, wykonując tą czynność. Moim oczom ukazała się drobna szczelina - to chyba głównie dzięki niej jeszcze się nie udusiłam. Jak się tutaj znalazłam? Pamięć stale odmawiała mi dostępu. Chciałam się stąd wydostać, ale jednocześnie czułam, że nie dam rady.
Po kilku godzinach (?) ból trochę zelżał, jednak wciąż pochłaniał moje ciało, nie pozwalając ani na chwilę mu odetchnąć. Wiedziałam, że muszę zacząć go ignorować i się stąd wydostać. Brakowało tlenu i zostając tutaj, nie miałabym żadnych szans na przeżycie. Wyciągnęłam z kieszeni coś ostrego, by walić tym na oślep.
Ze zdziwieniem odkryłam, że poza skrzynką (czy czymś takim, co ją przypominało - nie byłam pewna, co to było) nie ma światła, nie ma ogrodu, kwiatów czy modlących się ludzi - była za to ziemia, czarna niczym smoła, waląca się na głowę. Zaczęłam krzyczeć.
Rękoma przekopywałam się w górę. Nie zamierzałam skończyć z życiem, a tym bardziej w takich warunkach, jakie tu panowały. Po jakimś czasie pod krwawiącymi palcami zmaterializował się gruby, zimny jak najprawdziwszy lód, mur. Wtedy to zrozumiałam, że to grób, że zakopano mnie żywcem. Ale jak to się stało, że ktokolwiek wziął mnie za nieżywą?
Czułam, że brak tlenu oraz niemiłosierny ból wyniszcza cały mój organizm. Nie było ratunku. Mogłam jedynie wpatrywać się w ciemność. Przecież nie przedostanę się przez mur na zewnątrz, bo to niewykonalne. Wszyscy myśleli, że nie żyję i nikt nie miał przyjść mi z pomocą. Wiedziałam, że niedługo umrę.


Wszędzie szaro, upiornie. Gdzie się ruszysz piasek bez końca - szary, nie żółty, jak to zwykło być na Ziemi. Nie było drzew, krzaków, ani trawy czy najmniejszych zwierząt. Wątpiłam, czy występowały tu nawet bakterie. Bezkresna jałowa pustynia - wszędzie, gdzie spojrzysz. Wiedziałam, że to nie sen. W środku czułam, że to tam, gdzie się idzie po śmierci, i że na to zasłużyłam. A więc to tak. Nie ma Piekła, nie ma Nieba, jest Pustka. Każdy widocznie ma własną Pustkę. Usiadłam na piasku, nie wiedząc, co począć. Będę najprawdopodobniej tutaj siedzieć całą wieczność - pomyślałam. - No chyba, że Pustka również ma swój koniec. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, kim byłam na Ziemi. Trudno było wszak przypomnieć sobie cokolwiek, jeżeli chodziło o otaczających mnie ludzi, ale występowały rzeczy, które pamiętałam doskonale. Smak wody, ciepło Słońca, wszechobecna zieleń albo kolory miasta... Tutaj nie istniała woda, nie istniało Słońce, nie istniała też zieleń ani miasta.
- Mamy nową obywatelkę - usłyszałam z tyłu.
Ten głos mnie przeraził. Brzmiał tak, jak gdyby pochodził z Piekła - gdyby Piekło rzeczywiście istniało. Mroczny, groźny, napawający odrazą. Czyli jednak Pustka może być wspólna - nabiegło mi do myśli. - Ale dziwne, że wcześniej nikogo tutaj nie widziałam. Niechętnie się odwróciłam.
- Ha?
Widok był przerażający. Okazało się, że przede mną stało coś, co przypominało ludzki szkielet. To coś jednak było od człowieka o wiele wyższe, a kości były grubsze - niektóre z nich jakby powykrzywiane. Istota nogi miała bardzo długie i bardzo chude w stosunku do reszty postaci, a jej głowa przypominała odrobinę czaszkę psa, no i miała wielkie, białe, okropnie wyglądające, skrzydła. Czy z ludźmi po śmierci dzieje się coś takiego? Żeby to sprawdzić, spojrzałam na swoje ręce. Omal nie pisnęłam. Były dłuższe niż przypuszczałam, w takim kolorze, jakby przeżarła je rdza, pokryte na dodatek jakimiś liszajami.
- Chyba wiesz, dlaczego zostałaś wybrana - powiedział przybysz.
- Nie - przełknęłam ślinę, ciekawa odpowiedzi.
- Zabiłaś tak wiele osób... - otrzymałam oszczędne wyjaśnienie.
Oszczędne, ale rozumiałam już wszystko. Prawie wszystko.
- A co z innymi? - postanowiłam zapytać. - Co z innymi, którzy nie byli tacy jak ja? Gdzie oni trafili?
- Ani do Piekła, ani do Nieba.
- To mi nic nie mówi.
- Po prostu umarli.


Obserwowałam ludzi. Byli stąd tacy mali jak mrówki. Każdy inny, z własną długością życia. Interesująco było patrzeć na ich problemy. Zawsze śmieszyły mnie sprawy kryminalne. Czasami policja nie mogła znaleźć sprawcy, który zabił ogrom osób, zostawiając przy tym według mnie naprawdę mocne dowody, świadczące przeciwko niemu. Często korciło mnie, żeby zabić gliniarzy, ale jakoś nie mogłam - trudno było odmówić sobie zabawy. Zamiast tego, zabijałam innych młodych ludzi, żeby przedłużyć sobie życie, mimo że nie zawinili ani nie byli przeze mnie szczególnie obserwowani - po prostu na kogoś musiało paść. Nie pamiętałam niczego ze Świata Ludzi, jedynie to, że kiedyś na nim żyłam i umarłam, by trafić tutaj.




Początkowo zamierzałam nazwać opowiadanie "How I Became A Shinigami" *dla odmiany po angielsku*, ale to byłby ogromny spoiler, wiec po prostu nazwałam je inaczej.
Oglądając DN byłam ciekawa, skąd się ci shinigami biorą itp. *wiem, zastanawiam się nad dziwnymi rzeczami!*, więc po prostu to wymyśliłam i postanowiłam się podzielić.
Tak w ogóle to się nawet zastanawiałam, co by było, gdyby Light nie znał angielskiego *tak teoretycznie* i by postanowił zrobić z notatnika śmierci "zwykły notatnik", i się podpisał.
Oczywiście się nie ma co zastanawiać, bo wiadomo, co by się stało, ale to by było zabawne.
Mówiłam, dziwne myśli.
Hahaahah.
A, i wiem, że pewnie sobie ktoś pomyśli coś dziwnego, jeśli chodzi o płeć, chociaż...
Przypomina mi się, jak na yt mieli ludzie "problemy", jeśli chodzi o DN.
:D
http://www.youtube.com/watch?v=93A30cbUGEc  - a tu macie link do piosenki :). Wersja akustyczna lepsza.

25 komentarzy:

  1. No patrz... Dla odmiany shinigami.
    Swoją drogą ciekawe... ciekawe...
    To Twoje pierwsze ff? Gratulacje!
    A teraz podśpiewujmy
    "shinigami nie są źli!"
    wybacz, ale odbija mi...
    Swoją drogą co to za wstawki w gwiazdkach?
    A ja wiem co by się stało gdyby angielskiego nie znał. Umarłby. Howk.
    Okej... Blackie wspomina, że coś jutro nadrobi (to nie ja mówię - zwalamy na Maksa!)... Próbowałam ją przekonać by podczas drogi przeczytała chociaż to, ale... Zobaczymy
    Nie bądźmy pesymistami.
    Jak się uprzemy to możemy być optymistami, którzy zwątpili w optymizm sytuacji.
    Okej...
    Przedłużając....
    Kończę...
    Już...
    Ten...
    Komentarz...
    Okej...
    Teraz...
    Na...
    Serio...
    Tylko...
    Mój...
    Podpis...
    ...
    Finite...
    Aha...
    Jeszcze...
    P(e)S:...
    Głupio się czuję, gdy Twoja odpowiedź jest dłuższa od mojego komentarza....
    F.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiłam, że planuję jedno opowiadanie, które nie będzie związane z TK.
      Ja nie kłamię :).
      Naszedł mnie taki epicki sen i... bingo!!
      Zresztą ja ostatnio w ogóle z tymi shinigami ciągle wariuję.
      Mam uzależnienie.
      A tak w ogóle to byś nie chciała wiedzieć, co na yt znalazłam na temat L (Ryuzaki'ego mam oczywiście na myśli, nie Lighta (:).
      A co, powiedziałam, że są źli?
      No weź, ja ich kocham normalnie!!
      My lubimy pozytywnie rąbniętych ludzi!!!!!!!
      YeeeaAaaaHhhhhhhhhoooOoHhhh!!!!!!!!!
      Mówię w wersji "my".
      Rozdwoiłam się?
      :D
      Też wiem i się nie ma czym chwalić, ale dałam taką nutkę tajemniczości....
      Hahahah.
      *I teraz śmiech Kiry- eww. Lighta, jak nie wiesz*
      A wiesz, to dobre jest!!
      To się nie czuj.
      Ja mam masakrycznie długie wypowiedzi.
      Zaraz zobaczymy, ile zajęła ta odpowiedź.

      Usuń
    2. Nie tak długo zajęła, jak się spodziewałam.
      O, miałam dodać, że okey - zwalamy na niego jak coś.
      Nie będzie nawet biedak wiedział.
      (:

      Usuń
    3. Pierwsze primo - ja wiem wszystko.
      Drugie primo - nikt nie będzie na mnie nic zwalał. Amen :P

      Usuń
    4. Taak, jasne - wszystkiego się nie da, Max.
      A poza tym myślałam, że nie zaglądasz w moje notki, czy tym bardziej komentarze pod moimi notkami.
      Hehe.
      A co?
      Zabronisz?
      I tak mi nic nie zrobisz.

      Usuń
    5. No nie gadaj * kręci oczami ślicznego młynka *
      Uwielbiam, jak ludzie nie wyczuwają ironii. To jest takie urocze :)

      Usuń
    6. Ach, i jeszcze ta wyczuwalna niechęć w wypowiedziach. No coś pięknego :]

      Usuń
    7. Często nie używam mojego ironioradaru, wiesz??
      Taa.. jasne.
      Do Ciebie się chyba nie da inaczej..?

      Usuń
    8. Widać aż za dobrze :)
      Urocze jak cholera. Można się z delikwentów pośmiać :]
      Eee... To z jakiegoś magicznego powodu [wolę nie zgadywać, bo zwiększę lvl nienawiści :P] tobie się wydaje, że ze mną się normalnie nie da :P Każdemu się jakoś udaje normalnie pogadać, tylko nie tobie xP

      Usuń
    9. I akurat ze mnie też, tak?
      Nie no, zgaduj.
      Ja tam do nikogo nie czuję nienawiści, chociaż często może się wydawać inaczej, jeżeli chodzi o mój sposób pisania.
      No to widocznie jestem wyjątkowa.
      :D

      Usuń
    10. Jak wszyscy, to wszyscy, solidarność musi być :}
      Daruję sobie i pozostałym człowiekom xD
      Tak, zdecydowanie można odnieść wrażenie, jakoby pałasz do mej skromnej inaczej osoby uzasadnioną w mniejszym lub większym stopniu niechęcią. I tu pytanie: z jakiego paragrafu? xD
      Każdy jest wyjątkowy. Na swój sposób xd

      Usuń
    11. Okey, człowieki to podstawa.
      :D
      Sobie?
      Hek hek hek.
      Mam wrażenie, że swoje wypowiedzi czymś inspirujesz.
      A z żadnego.
      Tak jakoś wyszło, może z powodu Twojej osobowości?
      Wiesz, straszenie śmiercią to u mnie często występuje, ale też zdarzyło się, że nadepnąłeś mi na odcisk.
      :D
      Ale Tym nie przybiłeś.
      Heh.

      Usuń
    12. *tym mnie przybiłeś.
      Tak, przez tą cudną, drobną literówkę, zdanie nie ma sensu.
      Heh.

      Usuń
  2. Tak, człowieki ważne są xdd
    Nom, nie chce mi się wysilać mózgownicy tak późną porą xD
    A czymże to? xD
    Szkoda ;[
    Łał, jakby się dało jakoś uciec przed zgonem xP I jakby się dało zaje*ać przez internet xD Wykorzystałbym to, z pewnością xD Na początek wyczyścić polski rząd xd Kto się pisze? xD
    Ja tobie na odcisk? Niezły jestem, robię rzeczy, o których nawet nie wiem xD Poproszem nagrodem!
    A co miałem przybić? Gwóźdź? Do drzewka? Młotkiem? Czy może czegoś nie zajarzyłem? xD

    OdpowiedzUsuń
  3. No ja się nie dziwię.
    Już po północy.
    Ale i tak będę siedzieć do jakiejś drugiej.
    Nie wykurzą mnie.
    Ale się niestety nie da.
    Kurczę, ja się boję, co to by było, gdyby można było wejść za pomocą internetu do czyjegoś domu.
    Tak tylko rozmyślam....
    Zdecydowanie.
    I jeszcze zamach na babkę od polskiego i matematyczkę.
    Chora szkoła.
    No, może to było z lekka przesadzone.
    Ja też czasami robię rzeczy, o których nie mam pojęcia, tak więc nie jesteś sam.
    :D
    Swoją drogą, ciekawe, kiedy Ty napisałeś ten kolejny rozdział.
    NiezatytułowAny.
    Haahh.
    Młotkiem do trumny.
    Haahhha.
    Ale i tak dobrze, że już znasz prawdziwy sens.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się dziwię o.e WTF is wrong with me? o.e
      Nowy dzień, ludziska, cieszyć się trza xD
      Nieładnie xd
      U mnie w ruch zaraz pójdą granaty z gazem łzawiącym xd Ewakuacja xD
      Ja wiem, czy niestety? xd
      To by było marzenie wszystkich polityków xD
      Takie gdybanko o poranku xP
      Na ministerstwo xd
      Zła, niedobra, be, be szkoła!
      To weź uprzedzaj xdddd
      Ale magia O.e Sekta normalnie jakaś xDDD Co ty na to? xd Sekta niewiedzących co robiących? xD
      Hm... W przeciągu dni od środy do dzisiaj, a co? xD
      Nazywanie rozdziałów jest na dłuższą metę nużące xdd
      Aha, dobrze wiedzieć xD
      Cieszy mie to

      Usuń
    2. E tam nieładnie.
      Brzydko.
      Batery low :(.
      Mam przeczucie, że nie tylko granaty.
      :D
      I nie tylko polityków.
      *złowieszczy śmiech z zaświatów*
      Usunąć wszystkich!
      Szkoła jest jak wymiociny.
      Ale pórównanie.
      Wiesz, że się nie da. I to jest zaje****** cudowne.
      Zależy, co robiących.
      Zawsze te "xd" czy "xp" czy co tam jeszcze podobnego...
      Wcale nie.
      Ma się frajdę.
      Zacznij wymyślać jakieś chore to nie będzie dla Ciebie nużące, a do chorych masz talent.

      Usuń
  4. Hejka :)
    UWAGA: BĘDZIE KOMENTARZ OD MKd ^^

    Po pierwsze- hejka :D
    po drugie- co do szkoły... Powiem tylko, że wymyśliłam ciekawy sposób na babkę od wf-u (wredna menda), polskiego (brr...) i hiszpana. Oj cierpiałyby...
    po trzecie- co do opowiadania... Jest świetne, epickie, cudowne i wg :D Zjeb***** chore :D
    buziaki,
    Drown

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, chociaż w sekrecie (albo i nie...?) dowiedziałam się, że jest więcej osób noszących kryptociążę.
      Haah.
      Jak to brzmi.
      I podobno nie wiedzą, kto jest ojcem.
      Podobno Ty akurat wiesz, kto jest ojcem Twojego, a przynajmniej wnioskuję, że wiesz.
      Oj, dobrze, że wynalazłaś jakiś sposób.
      Mądra jesteś.
      A możesz zdradzić na czym polega?
      Jeśli chodzi o polaka to też.
      (:
      O matko!
      Dzięki wielkie.
      Chore?? :D

      Usuń
    2. Co na czym polega?
      Wiesz... Dalej nie moge przezyc „epickasne”...
      ja jestem madra?

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    5. Oszukiwanie nauczycieli!
      Bam ta-dam!!!!
      "Epickaśne" to jest wspaniałe słowo, wynalezione przeze mnie.
      Chyba powinno być już w słowniku języka polskiego.
      :D
      No pewnie, że tak!
      A co? Zaprzeczasz?
      :D
      Co się stało, że dwa komy usunęłaś?
      Powtórzenie?

      Usuń
    6. Znalazłam sposoby na ich powolną śmierć w męczarniach.
      Epickaśne słowo xD
      Wpiszmy je tam ;p
      Trzy razy się to samo opublikowało xD

      Usuń

Została włączona moderacja komentarzy, przepraszamy za utrudnienia! Dziękujemy za komentarze! Każdy komentarz się dla nas liczy!