piątek, 20 czerwca 2014

Otchłań Na Wyciągnięcie Ręki


Pardon me for my long absence!

Tak, wiem, diabelnie długo mnie tu nie było, ale żyję. Odwiedziłam za to Hades i tym podobne krainy {możecie to odnosić do poprawy z matmy, która odbyła się w podziemiach – że ta ostatnia ;D, bo wiecie, że Hades czy Ziemia to w naszej szkole podziemia ;D}.

Taa, i Gesslerową też wczoraj oglądałam – i o restauracji Nieobecnej słyszałam {Absynt właściwie, ale Nieobecna tak fajnie się kojarzy ;)}. Raczej nie oglądam „Rewolucji…”, no ale od czasu do czasu trzeba uruchomić normalną telewizję – jeszcze zależy, co kto uważa za normalną.

W ogóle to najlepsza ostatnio konwersacja – dobra, może nie, ale mnie rozwaliła. Nie będę rzucać imionami, więc oznaczę A, B i C. A: Matematyka to przedmiot szatana! B: Całkowicie się zgadzam. C: Ej, może ktoś zauważył, że jesteśmy w Ziemi? Ciekawa jestem, czy ktoś zgadnie, która to moja kwestia, ha! Jak się uda, dostaje sto procent punktów zajebiostycznej zajebiozy {oczywista oczywistość!} oraz pozwolenie na kupno lodów {mam śmietankowe z kawałkami biszkoptów obecnie w domu xd}. Ale i tak rozwala mnie tekst „jesteś za ładna, wyjdź”. Ogólnie to niektórzy z mojej klasy są dziwni. (: I fajnie!

Ubolewam nieco nad tym, że ostatnio w środę nie mieliśmy fizyki {znaczy ogólnie w środy nie mieliśmy xD}. Chciałabym leźć na spacer wtedy! xD Jeszcze z wice niektórzy wyłazili, ale to wcześniej i my nie mamy z nią lekcj. L

I tak, teraz co do tworu {i tak zagadam Was na śmierć, nie ukrywam – mam sporo do powiedzenia, naprawdę!}, nie jestem do końca pewna, czy aby „Otchłań na wyciągnięcie ręki” najbardziej pasuje. Myślałam jeszcze nad angielskim „The Sun Will Finally Rise Without You”, no ale… jeżeli ktoś ma jakiś pomysł, będę wdzięczna, gdyby się nim ta osoba podzieliła. (:

Jeśli ktoś tak do końca nie zrozumie {dobra, nie tylko, bo pewne ważne rzeczy są, które i tak człowieki muszą przeczytać}, na końcu jest pewnego rodzaju wyjaśnienie.

Ah, i wiem, że tych Twoich psychotropów, Semirkowa, to nic nie pobije! Ale proszę, dedykacja wędruje właśnie do Ciebie. Nie masz ich chyba wiele, co? ;) {Czy mi wszystko nieco podobne musi się zaraz z izotopami kojarzyć?! Za dużo fizy. xD}





Otchłań Na Wyciągnięcie Ręki


Echo kolejnego koszmarnego krzyku pobrzmiewało w mojej głowie nawet po dziesięciu minutach od pobudki. Gdzie oni są? Odeszli. Poszli na spacer? Nie, oni umarli. Nieprawda! Obrócili się w proch, z tobą stanie się tak samo. A z tobą nie? Błysk długich czarnych włosów, figlarne spojrzenie, dziwny grymas na twarzy, jakby się ze mnie śmiała, szare, nie rzucające się w oczy ubrania… To ostatnie na pewno do niej nie pasowało. A może nie? Nie. Dlaczego? Mam lekarstwo. Nie, Michelle, nie masz. Myślisz, że uda ci się oszukać Boga? Nie ma na to coś lekarstwa. Nie wiem, co to ma wspólnego z Bogiem. Mam lekarstwo, a ty nie masz. Drwiący uśmieszek. To nie może być moja siostra. Owszem, może bywała złośliwa, ale nie przypuszczałabym, żeby chciała mojej śmierci. O czym myślisz? O tym, kim tak właściwie jesteś. Nie znam tej strony ciebie. Nigdy jej nie znałaś. Zaskoczenie na mojej twarzy. Co?! Chociaż… nie wiem, czy to w ogóle miało jakieś znaczenie – ona też mnie nie znała, a nawet więcej. Była jedynie kimś, przed kim udawałam swoje uczucia; czasami tak skutecznie, że sama zaczynałam je odczuwać. Jej słowa nie powinny mnie zatem dziwić. Jestem Śmiercią. Poznaje się mnie dopiero wtedy, gdy się umiera. Nie, ty przecież jesteś Michelle! Nie, występuję tylko pod jej postacią, ponieważ żywisz do niej nienawiść i w przeszłości obawiałaś się jej, tak samo jak teraz żyjesz w strachu, że cię zabiorę. Jesteś chora, chora i słaba, Delilah. Mogłabym stać się każdym z twej rodziny, czy to ma… Ledwie wymówiła słowo ‘’mama’’, a już dreszcz przeszył moje ciało, by skończyć się na bólu, który wypełnił całą moją czaszkę. Oni… oni… umarli. Miałam wrażenie, że jakiś obcy głos dokończył za mnie – zgrzytliwy, chrypiący, przypominający mi milion rzeczy, lecz najbardziej tę, która uchodziła za mój największy lęk. Zorientowałam się, że klęczę na podłodze w łazience i płaczę… zupełnie jak dziecko. Zresztą, jestem dzieckiem – pomyślałam. – Mam dopiero dziewięć lat… Prawie nikt nie wie o moim istnieniu. Ciągle  tylko jestem zamknięta w czterech ścianach i nikt nie raczy mi powiedzieć, dlaczego. Lecz ja chyba wiem – to z tego samego powodu, dla którego klęczę. Jestem chora. Muszę być. A może jednak nie? Śmierć mogła kłamać, bo odczuwam wobec niej strach, a ona uwielbia, kiedy ludzie się jej boją. Michelle wspominała coś o jakiejś epidemii. Może jestem trzymana w zamknięciu dlatego, abym się nie zaraziła? Nie, nie wierz tej czarnulce. Ją bawią twoje reakcje. Nie becz, weź się w garść. Nie potrafię, ale… spróbuję, żeby nie dać jej tej chorej satysfakcji, którą często można dostrzec na jej twarzy, gdy coś nie idzie po mojej myśli. Powoli się podniosłam, po czym opuściłam łazienkę. Zaświtało mi coś w głowie… Zmuszę Michelle do wyjawienia mi, z jakiego konkretnie powodu nie wolno mi wychodzić poza dom – postanowiłam. – Jeśli będzie tego wymagała sytuacja, użyję drastycznych środków. Muszę również wiedzieć, jak doszło do tego, że moi rodzice umarli. Ponownie to słowo zostało wypowiedziane przez głos, który bez wątpienia nie należał do mnie, co sprawiło, że na moment cała się skuliłam. Ona tam stała, wpatrzona w okno niczym w bardzo interesujący obraz, udając, że nie zauważyła mojej obecności. Ubrana była całkowicie nie tak jak zwykle. Szare ubrania zostały odrzucone na cześć głębokiej czerni na długiej, kojarzącej mi się z jedwabiem (dlaczego akurat z jedwabiem?) sukni oraz bluzki z krótkim rękawem w tym samym kolorze. Jedynie kapcie nosiła stale te same – zielone z wyszytymi na nich maleńkimi fioletowymi kwiatami. Dziewczyna nagle odwróciła się, witając mnie uśmiechem oraz krótkim „hej’’. Ten głos… Czy to nie ona czasem powiedziała tamto słowo w czasie, kiedy wchodziłam do salonu? Pokręciłam głową z niezadowoleniem.

 Coś się stało? – fałszywa zmartwiona twarz znikąd zjawiła się tuż przy moim czole.

 Nie – odpowiedziałam tonem zarezerwowanym na pyskowanie, a kolejno sama znalazłam się przy oknie, zaciekawiona, co Michelle tam takiego wypatrzyła.

Gapiłam się przez moment na widoki niczym ślepy na wszystko, czego nie jest w stanie zobaczyć. Wiedziałam, że mnie obserwuje i to głównie dlatego, mimo że miałam inne plany. Tak, nie wyjdzie, dopóki nie ujrzy, jak cierpię. Ile ona w ogóle ma lat, huh? Na podane osiemnaście na pewno nie pasuje, zachowuje się co najmniej jak… Lecz ja przecież też jestem dzieckiem. Ehh, to bez sensu. Niespodziewanie na drodze pojawił się długi pojazd o czarnej barwie. Jeden z tych, które przewożą trumny.

 Zamknij się, dobra?! – nie wytrzymałam. – Mam cię już dość, Michelle!

 Ale ja przecież nic nie powiedziałam! – broniła się siostra. – I nie jestem… zresztą nieważne. Nazywaj mnie jak chcesz.

Czy naprawdę sądziła, że niczego nie zauważę?!

 Aha, to w takim razie do kogo należał tamten głos? Tylko my we dwie jesteśmy w tym pokoju, a przynajmniej tak mi się wydaje.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Ostatnio nie spałam zbyt dobrze, więc może coś po prostu umknęło mojej uwadze. Ale nie, nadal nie widziałam tu nikogo więcej prócz nas.

 Do ciebie – odparła Michelle. – Nie oskarżaj mnie o coś, co jest twoją winą.

 Ale j-jak?

Nie chciałam jej wierzyć, jednak to wyjaśnienie wydawało się słuszne. To jest, jeśli znowu nie traktowała mnie jak swej zabawki. Czarnowłosa stanęła obok mnie, niby obserwując to, co dzieje się za oknem, ale w rzeczywistości raczej planowała uzyskać efekt upiorności.

 Może faktycznie twój głos brzmi teraz trochę podobnie do mojego – rzekła delikatnym tonem, jakby bała się tego, jak zareaguję. – Nie zauważyłaś, że ci się zmienił? Być może tylko masz wrażenie, że ktoś dopowiada twoje myśli, bo nie mówiłaś wszystkich słów na głos, a na te, które kierujesz do mnie, nie zwracasz uwagi, bo nie dotyczą one poważnych rzeczy. Wsłuchaj się w to, jak mówisz, dopiero potem możesz mnie osądzać – jeśli masz dowody.

Zamurowało mnie. Faktycznie niesłusznie ją oskarżyłam… ale czy to ma jakieś znaczenie? Nie skłamała teraz, ale kiedyś w przyszłości zrobi to na bank. Miała kłamanie we krwi.

Ale dlaczego w ogóle zmienił mi się głos? Czyżbym w końcu naprawdę zachorowała? Nie chcę umrzeć! Ale nie możesz oszukać losu. Nienawidzę ich! Kogo? Matki i ojca! Nienawidzę ich za to, że umarli. Nie za to, że to tobie jest teraz przeznaczona śmierć? Przecież to nie ich wina. Właściwie to… powinnam im podziękować za to, że w prezencie podarowali mi życie. Kocham ich. Zdecyduj się. Kochasz ich czy nienawidzisz? Obdarowałam Michelle pełnym złości spojrzeniem. Byłam niemalże pewna, że to ona rozmawia ze mną w myślach.

 Dlaczego ty masz podobny głos do mojego?

Osiemnastolatka zmarszczyła brwi, jak gdyby zadane przeze mnie pytanie było bardzo trudne i odpowiedzenie na nie wymagało dużo pracy umysłowej.

 Ciężko stwierdzić… Ja mam od dawna taki głos jaki mam, a tobie zmienił się pod pewnym… wpływem. – Mogłam niemalże usłyszeć, jak szepcze do siebie „ile ja mam jeszcze udawać, że nią jestem?’’. – Wierz mi, gdybym mogła, pozbyłabym się tej chrypki – czy jak to nazwać.

 Jestem chora? – zapytałam wprost.

Nie cierpiałam owijania w bawełnę. Jeżeli coś złego działo się w moim organizmie, wolałam mimo wszystko wiedzieć zamiast non stop się zastanawiać, czy coś mi jest czy jednak nie, chociaż perspektywa śmierci przerażała mnie do szpiku kości. Nie chciałam opuszczać tego świata, jeszcze nie, choć zamknięta, niemalże wcale nie widziałam jego piękna. Ale wyobrażałam sobie, że jest piękny. Zresztą, Michelle kiedyś pokazywała mi zdjęcia okolicy wykonane specjalnie na moje życzenie – podczas swojego tak zwanego „przebłysku dobroci’’. Chwila! Jej przecież zawsze towarzyszyła ta chrypka i jakoś nie umarła. Może więc będę się borykać z paroma dolegliwościami, lecz będę wciąż żyć – a to najważniejsze. Tylko jedno mi się nie kleiło. Skoro chorowała, dlaczego nie odseparowano ją ode mnie?

 Tak – to krótkie słowo brutalnie przecięło ciszę, niczym brzytwa, po czym ugodziło mnie w serce. Ale przecież mogłam się tego spodziewać. Chyba. – Wprawdzie od niedawna i na razie nie masz jakiś znacznych objawów, ale one wkrótce się zaczną. Na początek złe samopoczucie, bóle głowy, wymioty, potem… - urwała. – Tak w ogóle, mądra jesteś jak na swój wiek.

Jestem mądra? Poważnie? W ustach Michelle słowa te zabrzmiały raczej jak drwina.

Dopiero teraz zauważyłam, że samochód przewożący trumny wcale nie pojechał dalej, a zatrzymał się na poboczu.

 Jak w ogóle nazywa się ten samochód po angielsku*? Jeśli ma jakąś nazwę, najlepiej taką, która nie kojarzy się z jego funkcją.

Jakimś cudem to pytanie nie zaskoczyło dziewczyny.

 Hearse* – wyrecytowała. – Co zaś do pochodzenia,  może wywodzić się między z innymi z łacińskiego ‘’hirpex’’, oznaczającego rodzaj grabi, ‘’hirpus’’ oznaczającego ‘‘wilk’’ w wymarłym języku południowych Włoch oraz ‘’herce’’ z języka anglonormandzkiego oznaczające ‘’bronę’’, to jest narzędzie rolnicze, czy też „ramę”. Dziwne te pochodzenia, wiem.

 Uhm – przytaknęłam. – I tak bardziej interesuje mnie, dlaczego ubrałaś się jakby była jakaś żałoba.

Odwróciłam wzrok od szyby, zamierzając dowiedzieć się, jaka mina widnieje na twarzy siostry, jednak się zawiodłam – nie mogłam odczytać z niej jakichkolwiek emocji. Dla Michelle widocznie to, co mówiłam, uchodziło jedynie za zwykłą pogawędkę, nie niosąc ze sobą żadnego znaczenia. Wkurzyło mnie to, ale jakimś cudem zdołałam pohamować chęć wydarcia się na nią.

 Nie jestem w żałobie, zapewniam – wychrypiała. Jakimś cudem ta chrypka wciąż brzmiała delikatnie, przynajmniej dla mnie. – Chociaż ktoś, kto wie o naszym psie, mógłby też podobnie sobie pomyśleć, nawet nie biorąc pod uwagę, że zazwyczaj noszę inne ubrania.

Dla bezpieczeństwa swych myśli, wolałam nie pytać, co się psu stało. Zapewne także zachorował – wgryzło mi się do myśli. – Widzisz, nawet i psy teraz chorują. Na świecie panuje epidemia. Ilu musiało dzięki niej stracić swe życia? I czy w ogóle istnieje cokolwiek po śmierci? Chciałam zapytać Michelle, co sądzi na ten temat, lecz obawiałam się wyśmiania. Chociaż… tego dnia była w stosunku do mnie dziwnie miła. Czy to dlatego, że niedługo miałam stąd już na zawsze zniknąć? Po moim prawym policzku spłynęła pojedyncza łza. Aby to ukryć, udałam, że poprawiam włosy. Na szczęście, były one długie i zdołały zakryć policzek, jednak odniosłam wrażenie, że czarnowłosa i tak zauważyła. Dziewczyna posłała mi pytające spojrzenie.

 Czy ja… umrę? – ledwo wydyszałam.

 Mam kłamać czy mówić prawdę?

Oczywiście, że prawdę! Co to za…! Chociaż… chyba wolałam usłyszeć kłamstwo, nawet jeżeli zdawałam sobie sprawę, że jest ono kłamstwem, bezczelnym płomykiem nadziei, która w prawdzie już zanikła.

 Kłamać – wyszeptałam.

Michelle podarowała mi radosny uśmiech. No pewnie – pomyślałam – dobijaj mnie, kiedy tylko ci się to żywnie podoba. Otchłań na wyciągnięcie ręki, w którą wkrótce wpadnę. Zgadza się. Już zaczęłaś kłamać? Nie.

 Nie umrzesz – usłyszałam. – Tak, owszem, jesteś chora, jednak wciąż można cię wyleczyć, szczególnie z tytułu, że choroba się jeszcze dobrze nie rozwinęła. Istnieje wiele leków. Umówię cię do lekarza, przepisze ci jakieś i po kłopocie. Przejdzie ci z podobną szybkością co katar. Wszystko będzie w porządku i nie masz się absolutnie czym przejmować.

 A co z tobą?

 Dla mnie na ratunek już za późno.

Wciąż kłamiesz? I tak, i nie. Co było kłamstwem? Przecież wiesz. No tak. Nagle zrobiło mi się niedobrze i zostałam zmuszona do udania się do łazienki. Zanim jednak zaczęłam wymiotować albo coś w tym stylu, przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. W niczym siebie nie przypominałam. Moje włosy, zamiast zabarwione na kruczą czerń jak te u siostry, teraz przyjęły kolor bladego blondu, oczy również nie wykazywały żadnego podobieństwa – z mlecznej czekolady przeszły w błękit, niemal przypominający niebo. Nawet cera stała się odrobinę ciemniejsza – i może także trochę bardziej okrągła. Na szyi wisiał srebrny wisiorek z doczepioną pierwszą literą imienia – D. Niestety, moje samopoczucie nie pozwoliło mi na gapienie się na nową siebie dostatecznie długo. Zaczęłam zwracać wprost do umywalki. Po kilku minutach, wyczerpana i wykończona, usiadłam na podłodze i zwyczajnie się rozbeczałam. Nie chcę umierać! Nie chcę odejść jak moi rodzice czy Michelle! Michelle? To ona nie żyje? Mówiła, że znalazła lekarstwo, że… a teraz nie żyje.

Prawie nieprzytomną znalazła mnie Carine, dziewczyna znana mojej siostrze, wykazująca zaskakujące do niej podobieństwo, która zgodziła się mną zająć po tym, jak umarli wszyscy członkowie mojej rodziny (oprócz mnie, to jest, ale i tak miałam do nich niedługo dołączyć). Ostatnie, co utkwiło mi w pamięci przed całkowitą utratą świadomości, to to, że położyła mnie w łóżku, mówiąc „tak bardzo mi przykro’’.


Obudziłam się z potężnym bólem głowy, sama dziwiąc się sobie, że mnie nie wykończył. Dziwne, ale nie pamiętałam, co wydarzyło się wczoraj i nieźle się zdziwiłam, kiedy Michelle zapytała, czy coraz mocniej odczuwam skutki choroby. Jakiej choroby? Ignorując jej pytanie, na powrót naciągnęłam kołdrę na głowę, żeby nie musiała widzieć, jak cierpię. Krzyczałabym, gdybym mogła. Błagałabym o pomoc, gdybym mogła. Wyskoczyłabym przez okno – gdybym mogła.

 A więc coraz gorzej? – siostra domyśliła się, o co chodzi. Ha, przed nią nic się nie ukryje.

Nie było sensu dłużej się kryć, dlatego ściągnęłam kołdrę z głowy… Ale nie, nadal nie wolno mi było wrzeszczeć. Jak by to wyglądało?

 Mi-che-lle – wydusiłam. – C-zy mogła-byś przy-nieść mi szkla-nkę wo-dy?

Czarnowłosa opuściła pomieszczenie, gotowa spełnić moją prośbę. Po zaledwie kilku sekundach usłyszałam, jak płacze. Czyżby jednak miała serce?




Czas zająć się gwiazdkami i tym, co one oznaczają, yeah! xD

* Specjalnie napisałam po angielsku, żeby podkreślić, że akcja dzieje się gdzieś w Ameryce lub po prostu gdzieś, gdzie gadają po angielsku tak naprawdę miejsce jej jednak nie jest podane, zatem możecie sobie podać np. Kanadę czy Wielką Brytanię za miejsce akcji – co kto lubi. Taa, fajny wyborek.

* Nie wiem, dlaczego na kompie trudniej znaleźć to całe pochodzenie znaczy, znajdzie się, no ale nie tak rozrysowane i w ogóle chyba, bo wszystkich stron nie przeszukiwałam zatem daję Wam załączniki (na samym końcu). Wiecie, jak słowo jakieś ma kilka znaczeń, warto sobie sprawdzić, chociaż nie wydaje mi się, żebym jakoś źle te słowa po polsku zinterpretowała.

A, i ma ktoś teorię, dlaczego na telefonach i komputerach niekiedy wyskakuje zupełnie co innego? Co do Oscan, nie mogłam znaleźć polskiego odpowiednika {może jest taki sam jak w polskim??}, więc po prostu napisałam, skąd pochodzi.



Wyjaśnienie tego całego bałaganu:

No więc, Michelle jest siostrą Delilah, która tak naprawdę umarła, ale przez schorowaną psychikę dziewczyny i ogromne podobieństwo Carine {na końcu opowieści jest wyjaśnione, skąd ta osóbka się pojawiła} do Michelle, myli ją właśnie z nią, a raczej nawet nie rozpoznaje, że Carine to nie Michelle. Główna bohaterka ciągle myśli o Carine w negatywnych barwach dlatego, że właśnie Michelle była taka: drwiła z niej, śmiała się, uważała za kogoś lepszego od innych, a Carine to kompletne przeciwieństwo, co Delilah traktuje jako ‘’przebłyski dobroci’’. Heh, trudno to wszystko powyjaśniać, ale na początku, gdy jest mowa o tych szarych ubraniach, które nie rzucają się w oczy, Delilah mówi, że to jej do Michelle nie pasuje, co ma związek z poplątanymi wspomnieniami. Siostra dziewczyny nigdy nie ubierała się w szare barwy, tylko kolorowe, ale właśnie Carine nosi szare. Delilah normalnie zapewne nie pomyślałaby, że te barwy nie pasują do Michelle, którą przecież ciągle widzi w szarych barwach w codziennym wydaniu, ale początek jest kawałkiem wspomnienia. Akcja z tym lekarstwem wydarzyła się kiedyś naprawdę, oprócz tej części o Śmierci, bo główna bohaterka zobrazowała ją właśnie tak dlatego, że niekiedy bała się siostry, można powiedzieć, na równi ze śmiercią. Jest jeszcze akcja z głosem. Tak, główna bohaterka tak wryła sobie do głowy, że Carine to Michelle, że niemal całkowicie już uwierzyła w to wykreowane przez swój mózg kłamstwo, chociaż przy końcu ma przebłysk i dostrzega, że Carine ‘’wykazuje zaskakujące podobieństwo’’ do Michelle, ale nią nie jest. No więc tak, siostra Delilah oczywiście zawsze miała chrypkę w głosie, a Carine ma delikatny głos, co nieraz wywołuje sprzeczności, bo główna postać odbiera czasem jej głos nieco, powiedzmy, tak jak on faktycznie brzmi, ale głównie i tak kreuje sobie jego ‘’obraz’’ w umyśle. ;) Jest jeszcze taka sprawa, że zmiana głosu wiąże się z chorobą. Co do tego innego wyglądu niż w rzeczywistości, Delilah obrazuje siebie jako inaczej wyglądającą, ponieważ chciałaby wyglądać jak siostra i nie być osobą ‘’słabą psychicznie’’ czy taką, z której się drwi. To ona wolałaby drwić z innych. I to jest dziwne, ha! Chociaż siostra zraniła Delilah wiele razy, ta wciąż za nią tęskni, bo to w końcu mimo wszystko jej siostra, no i nie chce się czuć tak, że nikt z rodziny już nie został. Boi się również, że sama umrze, ale to wiadomo. Co do przedkońcówki (xD), Carine w rzeczywistości nie powiedziała, że już za późno dla niej na ratunek, a Delilah sobie wyobraziła, że powiedziała, bo Michelle umarła. A, i to gadanie w głowie… tak jak u Golluma, haha, dziewczyna gada jakby sama ze sobą, ale ma wrażenie, że ‘’ktoś’’ do niej mówi, głównie przez swoją psychikę, jak się można domyślić. ;D Sposób zarażenia się tajemniczą chorobą nie jest jasny, ale jak macie jakieś ciekawe pomysły, gadać proszę. Jeżeli też coś zinterpretowaliście inaczej jak ja tu napisałam, jeśli chodzi o Delilah itp., też się proszę pochwalić. Jeżeli w ogóle ktoś się pokusił o interpretację.




No to skończyłam tą jakby interpretację i ogólnie! Niektórzy serio ją powinni ominąć. Hah, no i trochę mi tu zlazło z tym pisaniem, zwłaszcza, że wszystko napisałam dzisiaj!

Hah, Wam też się kojarzy słowo ‘’calamity’’ z jakimś kalaniem grzechami? xD Mi się kojarzy, chociaż to ma zero z tym wspólnego. Ale jak dla kogoś fajnie brzmi słowo ‘‘gruesome’’, to ma coś z łepetynką. xD Jak ktoś uważa, że słowo ‘‘obnoxious’’, ‘’ominous’’ czy ‘’benevolent’’ fajnie brzmi również jest podejrzany, ale już mniej! A tak w ogóle kupę jest fajnie brzmiących słów.

A, i znaliście słowo ‘’hearse’’? Wiem, że typu ‘’coffin’’ czy ‘’casket’’, to każdy zna xd, ale to to może niekoniecznie. ;D

I czy ktoś w ogóle zauważył mój nowy nick? ? ?


Powodzenia z życiem, ludziska! I wakacje są!


1 komentarz:

  1. Przeczytałam to już dawno, ale teraz się w końcu zalogowałam i postanowiłam skomentować.

    Gadanie do siebie, ha! Skąd ja to znam, skąd ja to znam..

    Opowiadanie faktycznie poplątane, zinterpretowałam je ŹLE, bardzo ŹLE, ale Twoje wyjaśnienie na końcu mnie naprostowało. Dziękuję bardzo.

    No i cóż powiedzieć.. żal mi tej Delilah.

    Jedno z Twoich najlepszych dzieł, Andr. Kłaniam się.

    Wybacz, że tak krótko, ale po prostu nie wiem, co jeszcze tu napisać..

    OdpowiedzUsuń

Została włączona moderacja komentarzy, przepraszamy za utrudnienia! Dziękujemy za komentarze! Każdy komentarz się dla nas liczy!