wtorek, 6 sierpnia 2013

Samotność

Malutkie, krystalicznie czyste krople deszczu błyskawiczne zsuwały się ze śliskiej, chłodnej szyby. Niemiłosiernie chłostały one delikatną, lekko zamgloną powierzchnię cienkiego szkła, sprawiając przy tym wrażenie, że rozsypią je w drobny mak.
Raz po raz kolejny złowieszczy błysk rozświetlał ostrym, białym światłem tonące w mroku niewielkie pomieszczenie. Ciemność, z wyjątkiem imponujących siłą piorunów, mąciła jednak jeszcze słaba, ciepła poświata, rozciągająca się pod niegrzeszącym wielkością, dębowym stołem, stojącym tuż obok obdrapanej z farby ściany. Ciemny, poszarpany i poplamiony obrus przenikało lekkie światło żarzącej się gromnicy. Płynny, gorący wosk sennie spływał po jej rozgrzanych ściankach, skapując na przybrudzony i zakurzony ciemnozielony, matowy materiał, z którego została uszyta skromna sukienka, należąca do kryjącej się pod meblem dziewczynki.
Szmer jej przyspieszonego, płytkiego oddechu wypełniał ciepłe, zatęchłe powietrze, unoszące się w pokoju. Coraz zerkała ona zza kolan na gromnicę swoimi przerażonymi, orzechowymi oczami. Gdzieś w ich głębi dało się dostrzec nieśmiałe iskierki nadziei — nadziei na to, że koszmar szybko dobiegnie końca.
Skulona na zimnej, przetartej podłodze osóbka nie wierzyła w to jednak za bardzo. Niesforne kosmyki długich, ognistorudych, posklejanych kropelkami potu włosów ukrywały pod sobą delikatną, szmacianą laleczkę. Jej drobne ciałko oplotły blade, filigranowe palce dziewczynki, coraz silniej zaciskając się na jasnym materiale.
Zabawka drżała lekko w jej dłoniach, demaskując roztrzęsienie targające malutką istotką. Napięcie widoczne było również na jej alabastrowej twarzyczce, wykrzywionej przez delikatny grymas strachu. Siniejące powieki co chwilę zakrywały szklane oczy, próbując ukoić zszargane nerwy dziewczynki. Na niewiele jednakże się to zdawało.
Do spokoju brakowało jej po prostu zbyt wiele. Potrzebowała, zdawać by się mogło, jedynie odrobiny ciepła. Lecz prawda była inna — wśród nieprzyjaznych czterech ścian, z ulewą szalejącą tuż za oknem oraz dziwnymi, niepokojącymi dźwiękami, dziecko nie potrafiło odnaleźć nawet tego…
Po kredowobiałym policzku powoli spłynęły cienkie strumyczki łez, opadając i wsiąkając w cienką sukienkę. Tęsknota za domem, rodziną i zwyczajną miłością z każdą chwilą coraz bardziej wypełniała serce dziewczynki, wzmagając gromadzące się w jego odmętach złe przeczucia.
W pewnym momencie pokój wypełnił niosący się echem dziki, zwierzęcy wrzask. Drobna istotka natychmiast poderwała głowę, strącając z twarzy przetłuszczone kosmyki. Jej serce bezzwłocznie przyspieszyło, wypełniając niewielkie ciałko świeżą falą ciepłej krwi. Czarne źrenice rozszerzyły się niemal do granic możliwości na widok tego, co właśnie miało miejsce.
Odłamki szkła opadły na podłogę, roztrzaskując się na jeszcze drobniejsze fragmenciki. Między ostrymi krawędziami pozostałego w drewnianej ramie szkła do wnętrza zaczęło napływać lodowate powietrze. Zsuwało się na podłogę i rozpełzało po pomieszczeniu, niczym gęsty dym, skrapiany licznymi kroplami rzęsistego deszczu.
Dziewczynka poczuła, jak chłodny podmuch uderza o wrażliwą skórę jej nóżek. Pod wpływem kolejnych dreszczy przebiegających po jej kręgosłupie, skuliła się jeszcze bardziej, chowając przerażoną twarz we włosach i ciemnym materiale sukienki. Za wszelką cenę próbowała zignorować enigmatycznego intruza, który skorzystał z gwałtownie utworzonej, nowej możliwości dostania się do wnętrza.
Zakapturzona postać wpełzła do środka i powoli zaczęła sunąć w kierunku stołu. Długi, kolorem przypominający bezksiężycową noc płaszcz spływał do samej ziemi, ukrywając tym samym całą sylwetkę niechcianego gościa. Wielki kawałek materiału zakrywał niemalże całą twarz postaci, pozostawiając widoczne jedynie cienkie, sine wargi, ściśnięte w złowrogim grymasie zwycięstwa.
Każdy jej krok, choć z początku zdawał się być bezgłośny, objawiał się kolejnym desperackim skrzypnięciem podpróchniałych desek, tworzących parkiet. Mimo tego sprzeciwu intruz sunął niestrudzenie do swej kolejnej ofiary.
W pewnym momencie postać uniosła lekko ręce, odsłaniając wydłużone, chude dłonie, przypominające wyglądem naciągniętą na gołe kości cienką warstwę skóry. Na czubkach zdeformowanych palców szkarłatem pobłyskiwały długie, złowieszcze szpony. Ich ostre krawędzie przy każdym najmniejszym ruchu przecinały powietrze z cichym świstem.
Nieuchronnie intruz znalazł się tuż przy nadgryzionym zębem czasu meblu. Chcąc jak najszybciej dostać się do przerażonej istotki kulącej się tuż pod nim, wbił pazury w blat stołu. Poderwał go jednym zwinnym, kocim ruchem i cisnął o przeciwległą ścianę. Drewno roztrzaskało się w niewielkie drzazgi, tworząc nowe rysy i wgłębienia w niszczejącym, pomalowanym murze.
Serce dziewczynki pędziło z tak zawrotną prędkością, że ciężko było uwierzyć, iż mięsień jeszcze się nie zatrzymał. W jej głowie panował okropny zamęt. Nie wiedziała nawet, czy to co odczuwała było jeszcze strachem, pustką, czy może rozpaczą, a wręcz złością. W pewnym sensie miała wrażenie, że nie czuła już kompletnie nic.
Raptownie, tuż za popękanymi resztkami dawnej szyby zaczęły pokazywać się języki ognia. Z początku nieśmiało poczęły dostawać się do chłodnego wnętrza, z czasem jednak przybrały na sile i coraz szybciej pełzły po jakiejkolwiek napotkanej powierzchni, zmieniając ją w zwęgloną kupkę popiołu. Pomimo obecności szalejącego ognia, dzieckiem miotały silniejsze niż dotychczas dreszcze.
W końcu definitywnie wyrywając się ze szponów strachu, dziecko ostrożnie wyjrzało zza kurtyny falujących włosów, spoglądając na okrytą cieniem twarz intruza. We wpatrujących się w nią, szkarłatnych ślepiach błyszczało czyste szaleństwo, choć gdzieś w ich głębi dziewczynka dostrzegła niezrozumiały smutek, żal, wręcz wyrzuty sumienia.
— Samotność… — szepnęła cichym, łamiącym się głosem, który przebił się przez ścianę ognia, uciekając w dal echem, niesionym podmuchami porywistego wiatru.
Postać, niewzruszona lękiem małej istotki, zbliżała się coraz bardziej do jej drobnego ciałka. Wyciągnęła przy tym przed siebie prawą dłoń, próbując dosięgnąć serca dziewczynki.
Dziecko skuliło się jeszcze bardziej, starając się uniknąć ciosu. Mała bała się bólu, jaki by mu towarzyszył. Bała się wyniszczającego ukłucia Samotności, upadku na dno, rozpaczy, strachu…
Miała już tego dość. Jej największym marzeniem była możliwość opuszczenia tego okropnego miejsca. Nie chciała dłużej tu przebywać i rozpalać natrętnych wspomnień pożaru domu oraz śmierci jej rodziców. Nie mogła już znieść tego koszmaru.
Dziewczynka zacisnęła mocno powieki i zwarła palce, omal nie rozrywając trzymanej przez siebie lalki. Nagle, zupełnie bez powodu wszystkie otaczające ją dźwięki — świst wiatru, szum jej przyśpieszonego oddechu i kolejne skrzypnięcia zwęglającego się drewna — umilkły, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Dziecko, niezmiernie zdziwione, natychmiast otworzyło oczy. Jakże zwiększyło się jego zdumienie, gdy, zamiast płonącego wnętrza domu i przerażającej, zakapturzonej postaci, dziewczynka ujrzała małe, otulone kojącym mrokiem pomieszczenie. Gruba, miękka kołdra, otaczająca drobne ciałko dziesięciolatki, delikatnie unosiła się z każdym jej coraz głębszym oddechem. Mała powoli się uspokajała, starając się jak najszybciej pozbyć z umysłu wizji niedawnego koszmaru…

Cóż... Miło, że mogę tu, poniekąd, wrócić.
Opowiadanie to, napisane jakiś czas temu, nawiązuje do życiorysu jednej z moich bohaterek, która niedługo w Zemście się pojawi. Nie w sensie dosłownym się do niego odnosi, przynajmniej pod paroma względami. Jest dość symboliczne.
Mam nadzieję, że moje bazgroły przypadną Wam do gustu.

11 komentarzy:

  1. Bazgroły? Czy Ciebie pogięło? To jest niesamowite! Aż dziw, że wcześniej nie czytałam! W porównaniu z Twoimi opowiadaniami sprzed niemal roku, jeszcze bardziej rozwinęłaś swój talent. Gratulacje!
    Finite

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj tam, to i tak tylko bazgroły ;P.
      A nie czytałaś, ponieważ było to stworzone w tych samych okolicznościach, w jakich ty pisałaś Rudy, rudy rydz!, stąd też mogłam Ci tego dotąd nie pokazać.
      Wiesz... Zabrzmiało to trochę tak, jakbym od tego roku niczego nie naskrobała, a przecież są Pingwiny. Już tam, moim skromnym zdaniem, widać postępy...

      Usuń
    2. Oj, oj, oj... Ale na ZO ostatnio prawie rok temu pisałaś.
      f.

      Usuń
  2. To jest świetne, naprawdę (:.
    Na pewno piszesz lepiej ode mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E... Wtrącę się i powiem, że obie piszecie świetnie i trudno mi rozsądzić, która z Was lepiej.
      F.

      Usuń
    2. Finite - mistrzyni dyplomatycznej odpowiedzi. ;)
      Andromedo - po pierwsze - dziękuję ^^.
      Miałam, dzięki uprzejmości Finite, okazję zerknąć na próbkę Twojej twórczości i jestem pod wrażeniem - masz fajne pomysły, zaś Twój styl jest równie dobry. Także jestem zmuszona się z Tobą nie zgodzić ;).

      Usuń
    3. Non omen będę politykiem :D (Ale tylko w ostateczności :D)
      F.

      Usuń
    4. A kim chcesz być?
      (:
      Tak z ciekawości.

      I kurczę, nie mam czasu czytać wszystkich blogów.
      Jeszcze inne Twoje - F, Blackie i paru osób.

      Usuń
    5. Ja? Neurobiologiem albo neurochirurgiem... Może jakiś inny zawód? Lekarz, prawnik...
      F.

      Usuń
  3. O, to dziękuję Blackie.
    A co do moich opowiadań, będą oczywiście kontynuacje - wszystko powiązane.
    Ciekawe, jak to całością wyjdzie :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Po przeczytaniu kilku pierwszych wersów wiedziałem, że będę się nieprzyzwoicie zachwycał opisami xD Jak zwykle rozwalającymi system swoją drogą xP
    Psychodelia lekka... Like it!
    Pozdrawiam z opadem szczęki.
    *Marty Irish aka Lannister*

    OdpowiedzUsuń

Została włączona moderacja komentarzy, przepraszamy za utrudnienia! Dziękujemy za komentarze! Każdy komentarz się dla nas liczy!