Hejka?!
Wypadałoby się przywitać... ale nie mam talentu do przywitań, więc może ocenicie mnie po tym, co zamieszczę poniżej, czyli moich opowiadaniach tworach.
Tak, jest to humanizacja.
Możliwe zapożyczenia z "Druciarza, krawca, żołnierza, szpiega" i paru innych thrillerów.
I. Kolacja
- Chłopaki,
co chcecie na kolację? – zapytał Szeregowy, wychylając się z kuchni. Nie
uzyskał odpowiedzi ani od Skippera, siedzącego przy stole i sortującego karty
do pokera, ani od Rico, ostrzącego swoją ulubioną katanę, ani tym bardziej od
Kowalskiego, który jak runął na kanapę dwie godziny temu w butach i płaszczu,
tak został. Było to z pewnością jednym z jego dziwactw; potrafił leżeć tak
niewiarygodnie długi czas, wpatrując się jasnymi oczami w sufit i nie dając
żadnych oznak życia. Podobnie teraz; gdyby nie powolny, wskazujący na pełne
zrelaksowanie oddech Bena, można by go uznać za martwego.
- Szefie?.. – mruknął błagalnie James. Skipper odłożył z namaszczeniem starannie poskładane karty.
- Jem, co mi dają, zapytaj Rico – rzekł od niechcenia. Psychopata podniósł wzrok znad miecza.
- Ryby? – spytał swoim ochrypłym głosem. Szeregowy zniknął w kuchni, a za chwilę wrócił.
- Mamy na składzie. Szefie, mogą być ryby?
- Jak mówiłem, jem, co mi dają.
- Kowalski?
- Hm? – Zapytany otrząsnął się lekko i spojrzał niechętnie na młodzika.
- Kolacja.. ryby.. – podsunął Rico, znowu biorąc się za katanę.
- Aha.. nie fatyguj się, nie jestem głodny – stwierdził i na nowo wpatrzył się w sufit.
- Nie jesteś głodny?! – zawołał zszokowany Szeregowy. – Nic nie jadłeś od szóstej rano!
- Widocznie mam wolną przemianę materii.
- Dajcie mu spokój, Szeregowy, każdy ma swoje dziwactwa.
- Żeby to tylko jedno.. – mruknął pod nosem James.
II. Boże, ześlij jakieś morderstwo
- Szefie?.. – mruknął błagalnie James. Skipper odłożył z namaszczeniem starannie poskładane karty.
- Jem, co mi dają, zapytaj Rico – rzekł od niechcenia. Psychopata podniósł wzrok znad miecza.
- Ryby? – spytał swoim ochrypłym głosem. Szeregowy zniknął w kuchni, a za chwilę wrócił.
- Mamy na składzie. Szefie, mogą być ryby?
- Jak mówiłem, jem, co mi dają.
- Kowalski?
- Hm? – Zapytany otrząsnął się lekko i spojrzał niechętnie na młodzika.
- Kolacja.. ryby.. – podsunął Rico, znowu biorąc się za katanę.
- Aha.. nie fatyguj się, nie jestem głodny – stwierdził i na nowo wpatrzył się w sufit.
- Nie jesteś głodny?! – zawołał zszokowany Szeregowy. – Nic nie jadłeś od szóstej rano!
- Widocznie mam wolną przemianę materii.
- Dajcie mu spokój, Szeregowy, każdy ma swoje dziwactwa.
- Żeby to tylko jedno.. – mruknął pod nosem James.
II. Boże, ześlij jakieś morderstwo
Poobijany
telefon Kowalskiego odezwał się po raz kolejny. Zrezygnowany rudzielec w końcu
musiał po niego sięgnąć.
- Taa?
- Co za
„taa”? Gdzie jesteście, Kowalski?
- U siebie,
szefie – mruknął Polak, zakładając nogę na nogę.
- Więc się
zbierajcie z MOJEJ kanapy i natychmiast przyjdźcie do Juliana.
- Niby po
co?
- Bo jest
sprawa, Kowalski.
-
Morderstwo?
- Co
takiego?! Nie, Julian nadal żyje – rzekł szef, po czym dodał ciszej, jednak Ben
i tak to usłyszał. – I wielka szkoda. Kolejna kradzież.
- Nuda.
- Nie
„nuda”, tylko sprawa. Macie tutaj być za dziesięć minut – Nie czekając na
odpowiedź, szef się rozłączył. Kowalski rzucił telefon na podłogę i westchnął
głęboko.
- Boże,
błagam, ześlij wreszcie jakieś morderstwo...
III. Postępy
- Więc, podsumowując
panowie, co mamy? – zapytał Skipper, siląc się na optymizm, kiedy już cały
oddział znalazł się w głównym pomieszczeniu bazy.
- Nic nie
mamy – odpowiedział beznamiętnie Kowalski, zamykając za sobą drzwi, po czym nie
zdejmując nawet butów zwalił się ciężko na śnieżnobiałą kanapę.
- Hej,
Kowalski! Won z butami z mojej kanapy!
- „Szefa”
kanapy? – spytał rudzielec, mrużąc oczy.
- Tak,
mojej! Kupionej za moje własne pieniądze.
- A nie było
tak, że robiliśmy zrzutę po..
- Szeregowy,
zamknijcie się.
- Tak jest –
mruknął ponuro James i zamilkł.
- Wracając
do tematu. Co mamy, ale tak na serio.
- Nic,
szefie – powtórzył uparcie Ben, podkładając ręce pod głowę i gapiąc się tępo w
sufit. – Carrie Johnson to fałszywy trop. Ta cała Sarah też nic nie wie. Policja,
co jest typowe, zawaliła sprawę. Od Juliana nic więcej nie wyciągniemy.
- Jesteśmy w
dupie – stwierdził bez ogródek Rico.
- Tak bym
tego nie ujął.
- Ale ja tak
to ujmuję.
- Spokój! –
warknął Skipper, nie czekając, aż Parra i Kowalski rozpętają piekło.
- Swoją
drogą jest to bardzo..
- Kowalski!
– krzyknęła naraz cała pozostała trójka, w mig uciszając Polaka. Ten spojrzał
na nich urażony, po czym przetoczył się na bok, pokazując im plecy.
- Radźcie
sobie beze mnie – powiedział tak cicho, że nikt poza nim tego nie usłyszał.
- Wiemy
tylko tyle, że zgarnęli Julianowi całą broń, jaką posiadał.
- Mało tego
było – jęknął zawiedziony Rico.
- Tak, mało,
ale zawsze coś. Potem zwiali i nikt ich nie widział. Jakby wyszli i rozpłynęli
się w powietrzu. Kowalski, co wy na to? – Szef rzucił pełne nadziei spojrzenie
na kanapę, ale leżący na niej nawet nie drgnął. – Kowalski, wy i ta wasza
psychika...
IV. Przedawkowanie
Mężczyzna
odsłonił płachtę przykrywającą trupa. Przyłożył ostrze do mostka nieboszczyka i
rzucił okiem na jego twarz. Gdy uświadomił sobie, że patrzy na niego para
całkowicie żywych i przytomnych, bursztynowych w szpitalnym oświetleniu oczu, upuścił
skalpel. Mężczyzna usiadł nieco niezdarnie i uśmiechnął się przepraszająco.
- Chyba
należą się wyjaśnienia – zaczął czystym, głębokim głosem. Patolog cofnął się o
krok. – Nie jestem martwy – uśmiechnął się szeroko rudzielec, zaraz jednak
zmrużył jasne oczy. – A na marginesie, to powinien pan zacząć cięcie o
centymetr niżej, czego oni was uczą na tej medycynie? – To było już za wiele
dla lekarza, który zrobił jeszcze jeden krok do tyłu i runął na podłogę.
Później.
- Kowalski,
żebym was już NIGDY nie musiał wyciągać z kostnicy i anulować waszego aktu
zgonu, NIGDY, rozumiecie?! – pieklił się Skipper, gdy razem ze strategiem
wracali piechotą do bazy.
- Tak,
szefie – mruknął Ben, powstrzymując ironiczny uśmiech.
- Jakim
cudem ten patolog nie zszedł na zawał?
- Przyjmował
leki nasercowe? – prychnął Polak, jednak na widok miny dowódcy natychmiast
spokorniał. – I o co tyle zamieszania, przedawkowałem rododendron i tyle...
- I właśnie
o tym cały czas mówię, Kowalski!
V. Kierowca
Ludzie
postronni, patrząc na oddział Skippera, widzieli jedynie stanowczego weterana, rudzielca
z wschodnioeuropejskim akcentem, rozmarzonego młodzika i potencjalnego
psychopatę.
Nie widzieli
wielokrotnych morderców.
Ani tajnych
agentów.
Ani
szalonego kierowcy.
- Zwolnij! –
pisnęła Marlena, zasłaniając rękami oczy. – Zwolnij, błagam, błagam, błagam,
błagam BYŁO CZERWONE! – wrzasnęła zbulwersowana.
- Szef kazał
się spieszyć – padła chłodna odpowiedź
- Ale bez
prze.. ZWOLNIJ! – krzyknęła znowu, modląc się, aby nie skończyła tak żałośnie.
Po chwili wyrwał jej się rozpaczliwy pisk, gdy czarny samochód o centymetry
minął się z autobusem. – Miał pierwszeństwo! – oburzyła się, a zirytowany
kierowca ostro wyprzedził białego Mercedesa, zjeżdżając z powrotem na prawy pas
w ostatniej sekundzie przed czołowym zderzeniem z ciężarówką.
- Jesteś
pieprzonym szaleńcem! – wrzasnęła, gdy już odzyskała mowę.
-
Punktualnym – poprawił ją od niechcenia mężczyzna, omal nie taranując
wyjeżdżającego z bocznej uliczki skutera. Gdy dojechali pod siedzibę oddziału,
zahamował tak gwałtownie, że Marlena cudem tylko nie wyleciała przez przednią
szybę.
- Nie tak
ostro! – wybełkotała, kuląc się. Drzwi kamienicy otworzyły się i stanął w nich
wyraźnie usatysfakcjonowany Skipper.
- Na czas,
jak zwykle zresztą! – uśmiechnął się. Marlena wyprostowała się, drżąc jak w
febrze, i napotkała zimne spojrzenie jasnostalowych oczu Kowalskiego.
- Jeszcze
jedno słowo na temat mojej jazdy, a pokażę ci, co znaczy „ostre hamowanie” – powiedział
beznamiętnie, wysiadł, po czym eleganckim, iście dżentelmeńskim gestem otworzył
jej drzwi.
Witamy w załodze!
OdpowiedzUsuńDziwne, że mój komentarz będzie pierwszy, zważając na czas, w którym opublikowałaś post, chociaż ostatnio wiele osób jakoś nie ma czasu - tak, odczułam to.
Wystarczy przeczytać kawałek Twojego tekstu, żeby stwierdzić, że z Kowalskim jest definitywnie coś nie tak. To mi się podoba. ;)
Haha, Kowalski i morderstwo = perfect match, ;D. Najlepiej jakiegoś członka oddziału jeszcze.
"Przedawkowanie" i "Kierowca" podobały mi się najbardziej, chyba nawet "Przedawkowanie" było lepsze {ahh, przypominają mi się "Opowieści z krypty", odcinek "Abra Cadaver"}. Szkoda tylko, że nie było na końcu jakiejś śmierci, no ale to nie OZK.
I zazdroszczę Ci pomysłu.
I wiem - ma wypowiedź nie jest długa, no ale nie będę zasypywać nową osobę dziwnymi komentarzami na temat zachowania Kowalszczaka. (:
A, no to ja też witam, o! [Ani Mru Mru - Król i wieśniak]
UsuńAno, mało czasu ludzie mają.
Z Kowalskim jest wiele rzeczy nie tak :D
Najlepiej morderstwo członka oddziału popełnione przez Kowalskiego.
"Przedawkowanie" wymyśliłam daaaawno temu, a "Kierowcę" napisałam pod wpływem książki Johna le Carre "Druciarz, krawiec, żołnierz, szpieg" (którą przeczytałam dopiero po obejrzeniu filmu, hańba mi), w której mój ukochany Peter Guillam (w filmie grał go Benedict C.) jest piratem drogowym, jakich mało ;)
Nie jest godny pozazdroszczenia.
Ależ ja bardzo chcę przeczytać te komentarze na temat zachowania Kowalszczaka, bardzo!
Ach, no i mam jeszcze jeden fragment humanizacji, nie będzie nadużyciem, jeśli opublikuję go teraz?
Haha, właśnie! Czyżbyś już coś planowała?
UsuńDziwne, że nie opublikowałaś gdzieś tego tworu wcześniej zatem.
Jest! Hah ;).
Następnym razem.
Jak widzisz, nie było to nadużyciem ;).
No ba :D
UsuńNie miałam gdzie ani kiedy.
Nie jest.
Czekam.
A może było, hmm?
Skaczę z radości, a japa żegocze! I nawet kuń ni mo wpływu! A jest to zaiste płominny kuń!
UsuńTrza było bloga wcześniej załatwić i po sprawie!
Uparta osóbka mówiąca na przekór.
Nie musiałaś.
Raczej nie.
:D
UsuńWstydziłam się.. Jakby nie Max Nasz Kochany, to by mnie tu nie było.
A jakże.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńA to czasem nie było tak, że "pochwaliłam" się tym, co napisałam na FW, a Ty wpadłaś?
UsuńChociaż w sumie i mogłaś dołączyć do ZO dla niego. ;D
Nie, nie było tak xD
UsuńJakbym moją mamę słyszała...
Max nie jest kochany. W senisie może jest, ale na pewno nie nasz kochany. Ja się pod tym nie podpisuję (muszę czymać swój imicz, chociaż po co nie ma).
OdpowiedzUsuńAle wyście się tu naprodukowały!
Nowy avatar, co, Sensei?
T.F.
Ps
Ja serio nie mam nic do Maxa, choć może to wyglądać inaczej... (Jakiś czas temu ktoś był szczerze zdziwiony, jak mu powiedziałam, że ja i Max nawet się nie znamy w realu... A właściwie to nawet ze sobą nie gadamy...)
Tak ogópnie biega mi o to, że nie znam go i dla tego nie jest kochany. A jeszcze z innej perspektywy, ktoś kto nie daje znaku życia jest bardziej zupełnie nir nasz.
Może i by był nasz kochany, gdyby nie były z niego zwuoki.
UsuńPewno!
Nawet zdjęcie Krypcia trzeba zmieniać! ;) Av. genialny! ;p
I'm dying to know who said that. ;)
Szkoda, że prawdopodobnie nigdy się nie dowiem.
Kto to powiedział..? Chyba koleżanka z klasy - Ania... Nawet nie chcesz wiedzieć co myślała.
UsuńInnym razem my przyjaciółka przeżyła szok, że Drowned i Max nie są razem xD (kryptociąża i tak dalej...)
T.F.
Nie rozróżniają fikcji od rzeczywistości. Smutna prawda.
UsuńWiesz, śmieję się z tej kryptociąży, jakbym czymś w łebek dostała i postradała zmysły. ;p
Bo ja tak zasugerowałam kiedyś 'krypto' ze względu kryptodziobaka, a teraz sama wiesz... ;)
Ej! Kryptociąża (określenie) została using by me! All rights reserved! Mam dowody!
UsuńHah, kryptodzieciaki... To były czasy...
Swoją drogą, zauważyłam, że chłopcy idąc do gimnazjum strasznie się zmieniają. Robią się z nich sztuczne kukły, bardziej plastikowe niż Barbie.
T.F.
Nie przeczę. Ja tylko zasugerowałam to 'krypto', ale wiesz, jakie według mnie teraz to ma znaczenie, hahahahahaha...!!! Zajebiste.
UsuńNie zgadniesz, co teraz czytałam. Ten chłód. xD
Da się używać w każdym prawie zdaniu 'xd'?
Powszechnie wiadomo, że mam coś nie ok z mózgiem.
Co? Ja nic nie zauważyłam.
Kryptodziobaki rządzą ;p
UsuńZwracam chonory i honory (w pakiecie)...
Nie wiem. Nie wiem co czytasz... Lodową książkę?!
Zapytaj Maxa albo S78 (swoją drogą ciekawe, czy mogę tak o niej pisać...)
Czasami jesteś normalna (i to są te zaburzenia xD (I just kidding i don't want to tell sth bad about Y))
A ja właśnie to obserwuję... Mam kolegę...
A publika co się patrzy? Ja również witam publikę. Jeśli Publika by mogła, niech zatka uszy
W każdym razie strasznie się zmieniają. Masz pojęcie; jak mocno?! Ciągną za sobą ogon "przjaciół albo fanek. "Porozmawiajmychwilę!" standardowa odpowiedź w najlepszym wypadku "Tak, ale nie teraz" w najgorszym ignorowanie/"Przypomnij się smsem" czy "Pogadamy statusami na GG".
Ot co.
T.F.
Ej, strażnik też, no wiesz!!!
UsuńI kwita.
Nie, nie chciałabyś wiedzieć, uwierz mi.
Dlaczego Alę? xD Ona tak często nie używa, a Maxa się nawet nie ma co pytać, bo zwuoki. Przypominają mi się samosprzątające się zwuoki wersja pro. I w życiu byś nie zgadła, jak ją mam zapisaną na gg, hahah. Ale tego też Ci nie zdradzę. Raczej. I cii, bo się zemści, a zemsta suodka.
No to leżęęę.
I know, but... are there so many bad things about me? I bet not. ;p
Usiory witają Publikę, hej ho!
Okey, to Ty masz jakąś inną szkołę widocznie. U mnie tak nie ma, tylko się zastanawiam, dlaczego ciągle słyszę, że nie mam czasu. Owszem, mam, ale się nie rozdwoję, a tym bardziej w budzie. Często gdzieś na przerwach zresztą bym chciała spokój. Jakby tego hałasu nie mógł nikt wyłączyć.
Da się pogadać statusami? Walnęłam jak kuń.
Wiesz, że my tu zbrodnię popełniamy xd.
Wiesz, że ja nie szastam boldami na prawo i lewo?
UsuńOn nie jest akurat z mojej szkoły. Poza tym, ja mówiè akurat o gimnazjum, a nie o stopniu wyżej xD
Serio, zmieniają się (dobra, znam dwa przypadki...)
Czasami na lepsze... Mam takiego kolegę, co wyprzystojniał normalnie jak z żabki w księżniczkę... Znaczy się z Bestii w księcia
A myślisz, że ja nie chodziłam do gimnazjum? Dobra, przefrunęłam sobie i je ominęłam. XX
UsuńKobitka! xX
Nie wszyscy, xD.
Łee, to pierwsze określenie było lepsze. ;D
♚♚♚ - you would deserve it.
Fru, fru - też fruwam.
UsuńZgadzam się, ale tu chodzi o poprawność polityczną.
Farewell
Tak? Wyhodowałaś sobie skrzydła? Gold star.
UsuńA nie lepiej mieć to głęboko gdzieś?
Pamiętam, niedawno poznałaś to słowo. A jednak nie mam tak bardzo rozwiniętej sklerozy, jakby się mogło wydawać. No, spać trzeba iść. :(
Lady Raptor coś zrobi - i podobno miałaś wyrazić opinię o tym poście. Skopie Ci tyłek. Ej, ale jak Maxa nie ma, to przynajmniej nie ma przekleństw. A ja znowu o nim. Shut your mouth, Andromeda!
Nie, ja miałam skomentować (a co sądzę o tych opowiadaniach już jej mówiłam, może zrobię to jak bedę miała czas).
UsuńMax, Max, Max. Racja, przekleństw nie ma i jest dobrze xD
T.F.
MasterSowa?
OdpowiedzUsuńAnulować atk zgonu. Haha cała ta notka . Świetna notka.
OdpowiedzUsuń