Pingwinia Masakra Piłą Mechaniczną 2: Rache
Część pierwsza
Dużo Parkera, dużo Skippera, trochę mniej Hansa, jeszcze mniej Bulgota... I rozróby lekkie! To wszystko poniżej!
Dedykacja dla całej załogi - Maxa, Blackie, Andromedy, a w szczególności dla Drowned in the sky - której jako jedynej nie powiedziałam, że dzisiaj publikuję akurat to. I niech wszyscy wiedzą, że zrobiłam to celowo. Dedykuję to również Kaji Malfoy, która już niestety nie jest z nami. Dedykacja leci również do mojego Taty, który jakby nie patrzeć zachęcał mnie do napisania dalszej części. Mamie i bratu.
Publikuję to ze względu na pierwsze urodziny pomysłu na Zgubione Opowiadania. Z tego względu dedykacja dla całej załogi - dziękuję Wam za to, że publikujecie i rozsławiacie bloga. Bardzo Wam dziękuję. Oraz za nasze "całkiem normalne" konferencje na GG oraz zwykłe rozmowy. Niech ludzie wiedzą, że to właśnie u nas zrodziła się pierwsza KRYPTOCIĄŻA! (Przy okazji gratulujemy Drowned i Maxowi - są oni pierwszymi rodzicami kryptodziecka! Ja jestem chrzestną!)
Od dziś można dołączyć do naszej załogi oraz przeczytać regulamin! Zapraszam do zakładek!
Finite
– Puk, puk! Zanim mnie zastrzelisz, zważ, że oznajmiłem swoje przybycie! – powiedział Parker, wchodząc do pokoju Kowalskiego, w którym, oprócz ciała tegoż mężczyzny, leżał inny osobnik tej płci, z tym że wykazywał jeszcze cechy żywego organizmu. Ten na wpół żywy organizm – rozumiecie... ciałem, nie duchem, itd. – nawet nie skorzystał ze swej zdolności do lokomocji i nie wykazał najmniejszym nawet drgnieniem, że usłyszał, co Parker mówił. – Dobra, rozumiem możesz być... Zły? Nawet rozżalony. Ale chłopie! Nie czas na fochy! Słyszysz mnie chociaż? – I znów wydało się, że mężczyzna wyłączył swój aparat, który służy do myślenia. Zły na całego Parker – Parkera się NIE ignoruje – podszedł do zombie – ściślej mówiąc, to Skipper, bo to o nim mowa, nie był zombie, bo nie umarł, ale każdy zombieolog, słysząc objawy, nazwałby go żywym trupem – i kopnął go, a ten wydał z siebie donośne chrapnięcie. – No, błagam! Nie dziwię się, że kuzyn tak narzekał na stan wyszkolenia komandosów! Drzwi otwarte, trupy do nich walą, a ten sobie słodko śpi! Ale bezbronnie wygląda... – Parker otrząsnął się. – Co ja tam mówiłem? Aha! Śpi jak suseł, bomba wybuchłaby pięć metrów obok, a on by tylko głośniej zachrapał! Ba! Nawet nie ma broni koło siebie, tylko porozwalaną po korytarzu! Kamizelki też na sobie nie ma! Normalnie... – przerwało mu ziewnięcie.
– Wiesz... Wypadałoby się najpierw przywitać, inne formy grzeczność możemy sobie podarować. – Parker podszedł spokojnym krokiem do półki z kolekcją figurek Star Warsów Kowalskiego. – Skąd ma Jabbę? Nie mogę nigdzie takiej znaleźć... Ej, Skippcio! Pan K. się nie obrazie jak ją sobie wezmę?
– Co? Tak! ... Nie! – wysilił swój aparat głosowy Skipper.
– Skipcio... Hm... Brzmi prawie jak Hicpcio. Miałem taką poduszkę jak byłem mały. Wiesz... Taka puchata, prostokąta z głową hipopotama w pstrokatych kolorach... Na krótszych bokach sznurek do związania... Mój był żółto-niebiesko-biały. Gdzieniegdzie z nutą zieleni. Oh! jakbym mógł zapomnieć. Miał jeszcze taki fajowski ogonek! Będę na ciebie wolał Hipcio.
– Co? Ok... Nie! – znów z opóźnionym zapłonem zaczął Skipper.
– A jak się... – tu zniżył głos do szeptu... – jeszcze bardziej... – podniósł głos... – roztyjesz to będę na ciebie wołał Hipopotam.
– Czekaj... Czy mi się wydaje, czy to ty odwiedzasz mnie w moim domu?
– Jak już jesteśmy przy grzecznościach to się jeszcze ze mną nie przywitałeś. To ją biorę tą figurkę.
– Człowieku! Dobra. – Uniósł rękę, przekazywał dłoń w prawo i wrócił nią z powrotem. – Hej.
– Siemanko, bracie! Co u ciebie? Jak tam? Co od ostatniego naszego spotkania się zdarzyło? – Takiego wybuchu wylewności to Skipper nie spodziewał się nawet po własnej matce. W jednej chwili wylądował w ramionach zabójcy, według słów martwego, wtedy oczywiście jeszcze zdolnego do rozmnażania, Kowalskiego, swego kompana Rico.
– Dość! Stop. Co ty tu robisz?
– A... Zapomniałem powiedzieć? Szukam zemsty.
– Na czym?
– Chyba na kim. – Parker zmroził wzrokiem Skippera. – Hipciu, szukam zemsty na szaroburym pilocie helikoptera. Zwie się on... Julian...
– A co? Nie zapłacił? – w mózgu Skippera właśnie została zaktualizowana wtyczka "sarkazm".
– Uważaj na słowa. Nigdy nie przyjmuje zleceń na ludziach, z którymi mam niespłacone rachunki.
– Czyli mówisz teraz do mnie, że to nie ty zabiłeś Rico??? – "Wtyczka sarkazm uległa awarii".
– Dobra... Chyba tego nie unikniemy... Przygotuj się na nudnawą i długą historię... Dwadzieścia trzy lata temu w małym szpitalu w małej miejscowości w stanie Texas urodzili się bliźniacy. Koniec historii – powiedział szybko Parker
– Co? – Równie szybko wytrzeszczył oczy Skipper. – A jaki ma to związek z zabójstwem?
– Borze iglasty... Mój braciszek to czarna owca rodzinki, można by powiedzieć. Pije, pali... Siedział już w pace za kradzież. Ale nigdy nie zabił. Za to go ceniłem... I za to rodzinka go nie ceniła. A teraz ten durny Julian przekonał go by zabił!
– Co za wzruszająca historia... Ale nie ma kto jej potwierdzić. – Wzruszył ramionami Skipper.
– A tu się mylisz! – uśmiechnął się do siebie Parker. – Jestem taka osoba, lecz chwilowo jest... Niedysponowana.
– Kto to?
– Etienne – powiedział Parker.
– Kto?
– Serio nie wiesz?
– Tak... – Skipper przewrócił oczyma.
– Pomyślmy... – Parker podszedł do biurka Kowalskiego i myszkę. Wtem wszystko ożyło. Zaskoczony, doskoczył w tył, a gdy zorientował się, że komputery były w trybie uśpienia poprawił garnitur w geście "tu nic się nie wydarzyło". Podszedł spowrotem do biurka i wpisał za pomocą klawiatury hasło "Etienne". Jak się wszyscy, prócz Skippera, spodziewali, wyświetlił się obszerna kartoteka, tak na prawdę to nawet Parker nie spodziewał się tak dużej. – Masz zaskakująco dużą kartotekę tego gościa, jak na osobę, która go nawet nie kojarzy...
– Dawaj to! – Rysy Skippera ułożyły się w charakterystyczny dla niego wyraz wściekłości, który, prawdę mówiąc, był dość dziecinny, ale niezdolny już do odżywiania Kowalski nigdy tego swojemu szefowi nie powiedział, bo mimo, że ta emocja obawiała się u niego w dość komiczny sposób,to poczuć ją na własnej skórze, to było coś zupełnie innego. - Ten Ecośtam to Bulgot? - Parker wykonał coś,co obecnie w potocznym języku określa się mianem "facepalmu".
– Nie... On nigdy tobie tego nie przypominał i w ogóle to skakał z radości na myśl, że znów będzie ktoś na niego wolał "Doktor Bulgot" – tym razem to Parker użył wtyczki sarkazm, która została wcześniej zaktualizowana do najnowszej wersji.
– A nie?
– Ja rozmawiam ze Skipperem, czy z wrakiem człowieka?
– Wiesz... Chyba z tym drugim...
– Dobra... Pomożesz mi wydobyć Doktora z twojego centrum głównego, on potwierdzi jak było, we trójkę zemścimy się na Discomanie, a po wszystkim rozejdziemy się w pokoju, co ty na to?
– Czekaj, ty chcesz tylko wydobyć Bulgota! Cała ta gadka to jedna wielka ściema bym ci pomógł!
– To ci przyszło do głowy...
– A nie było cie gdy wchodziłem do bazy! Był tylko Bulgot! A Rico został w tym samym czasie zabity! – przedstawił swoją teorię Skipper. Parker znów podszedł do biurka i wpisał coś w wyszukiwarkę.
– Nie było mnie wtedy w bazie – bronił się Parker. – CO?! Macie na mnie jedynie marne "pomocnik Bulgota"?! A co z moimi zleceniami? I nie jestem jego pomocą! Jestem współpracującym od czasu do czasu zabójcą. Mogę zrobić co che i tak dalej!
– Dobra... To była kolej Rico na uzupełnianie akt, a miał randkę...
– Nie chciało ci się?
– Tak... Co? Nie! To była...
– Kolej Rico, tak, tak...
– Powódź mi dlaczego miałbym ci pomóc.
– Bo mówię prawdę, naprawdę mam brata i chce się zemścić na Julianie!
– Udowodnij – upierał się Skipper.
– Dobra, chodź ze mną...
* * *
Tego tego dnia, na przedmieściach Nowego Jorku w małym domku o beżowych ścianach młoda dziewczyna krzątała się po kuchni. Piekła ciasto marchewkowe. Na blacie w tymże pomieszczeniu wolały się jeszcze narzędzia zbrodni w postaci tarki, noża, mąki mieszanej z proszkiem do pieczenia. Jednak samego smakołyków nigdzie nie było widać, gdyż piekła się właśnie w rozgrzanym piekarniku. Dziewczyna miała na sobie skromny fartuszek ze sklepu Ikea, "made in China" oczywiście, na którym również było widać dowody popełnionego ciasta. Miała włosy w kolorze czekolady, których kosmyki opadły na niespotykane zielone oczy i lekko zawarty nosek. Rysy twarzy miała łagodne. Oprócz fartucha miała na sobie zieloną koszulkę bez ramiączek i brązowe spodnie. Nagle usłyszała szczęk kluczy w zamku. Wiedziała, że tylko jedna, bardzo bliska jej osoba, ma kawałki metalu, które pasowały do dziurek w drzwiach. Chwilę później w progu kuchni pojawił się chłopak.
– Cześć kochanie! – powiedział i dał kobiecie buziaka. – Przeprowadziłem gościa – poinformował odsłaniając drugiego mężczyznę, który stał w korytarzu.
– Louis! – wykrzyknęła dziewczyna i rzuciła się tamtemu w ramiona. W tym samym czasie jej chłopak poczuł wściekłość, ale przecież on nie zazdrości, prawda?
– Kendra?! Co ty tu robisz? – zapytał ten Louis.
– Czekaj... To wy się znacie? – zapytał niedoinformowany chłopak Kendry.
– Tak, to moja siostrzenica...
– Co? - zapytał ogłupiały. – To prawda? – zadał pytanie skierowane do swojej dziewczyny.
– Tak - uśmiechnęło się Kendra. – Moja mama jest starszą o dwadzieścia lat siostrą Louisa.
– Z moja siostrą mamy jednego ojca – różne matki, jej zmarła na raka. Tak się złożyło, że kiedy miałem roczek, urodziła się Kendra, więc praktycznie wychowywaliśmy się razem.
– A czemu nazwała cię Louisem?
– Bo tak ma na imię, Nate – uśmiechnęło się Kendra. – Zapewne znasz go jako Skippera, ją nadała mu to przezwisko, gdy miał osiem lat.
– A czemu ty nazwałaś go Nate? – zapytał Skipper.
– Bo to moje imię. Sądziłeś, że mam na imię Parker? To moje nazwisko – Nate Parker.
– Wybaczcie mój strój, piekę ciasto. Jeśli zaczekajcie to was nim z chęcią poczęstuję. Zapraszam do salonu.
– Kendra, przychodzimy, a właściwie ją przychodzę do ciebie w takiej sprawie... Czy był tu w piątek Parker?
– Tak, przez cały dzień, jak zresztą co tydzień – odparła pewnie Kendra.
– Co tydzień?
– Tak... Czasami jeszcze w tygodniu uda nam się wyrwać na randkę.
– Na randkę?!
– Tak, ja i Nate jesteśmy ze sobą od dwóch lat!
Wiecie, że czasami świat potrafi się załamać? Czujesz wtedy jakbyś stracił podporę pod nogami. Unosisz się, a jednak spadasz. Skipper, od tygodnia, czuł się właśnie tak. No tak ściśle mówiąc, to dopiero od kilku godzin czuł, że jego świat się załamał. Nigdy przenigdy nie sądził, że świat się może zapaść. A zapadł się. Widzicie, gdy Skipper miał czternaście lat zauroczył się w Kendrze. Jego pech, a Parkera szczęście, że musiał zaraz wyjechać. I tak przez pewien czas utrzymywali kontakt listowy, kartka na święta, sms na urodziny, który w końcu ustał – grupowy sms na święta, całuski przez mamę/siostrę na urodziny. Zauroczenie minęło jak z bicza strzelił. Jednak pozostało uczucie, które kazało mu traktować Kend jak młodszą siostrę. I teraz sobie wyobraźcie – wasza siostra lub brat, w ostateczności pies lub chomik, spotykają się z twoim wrogiem – siostra z rywalem z drużyny bejsbola, brat z pustą laleczką, która skrytykowała twój styl, pomińmy fakt, że miała tylko inny model butów, pies z suczką, która obsikała ci buty, chomik z chomiczycą, która zeżarła ci esej do szkoły... Gotowe? A teraz pomyślcie sobie, że wcześniej zginęło troje twoich przyjaciół. Jak się czujecie? Pewnie czujecie się jakby wam się świat zawalił, a potem jeszcze zapadł pod ziemię? No! Mówiłam! I tak właśnie czuł się Skipper...
– Dobra, ale był tutaj przez cały czas?
– Nie... Wyszedł na chwilę do sklepu... – odparła Kendra, po chwili zastanowienia. Dalej prowadzili luźną rozmowę. Gdy ciasto się upiekło, Kendra poprosiła Skippera o pomoc przy nim. Zostawili więc Parkera i poszli do kuchni.
– Co cię trapi? – zapytała Ken.
– Zginęli moi przyjaciele... Nie mam ochoty o tym rozmawiać...
– Jesteś pewien Louis? – zadała kolejne pytanie..
– Tak... – odparł pewnie. – Nie chcę.
– Nie będę naciskać...
– A jak się poznałaś z Parkerem?
– Wpadliśmy na siebie w sklepie... Dłuższa historia. Czemu pytasz?
– Uważaj na niego, może nie być tym kim się wydaje... – atmosfera w pomieszczeniu zgęstniała i zrobiła się iście filmowa... Brakowało tylko trzykrotnego zbliżania kamery z dźwiękiem podkreślającym wagę momentu. Dalszy pobyt w kuchni upłynął w ciszy. Po powrocie mężczyźni wraz z kobietą zjedli szarlotkę i popili ją przygotowaną wcześniej herbatą. Po niedługiej rozmowie, gdy zaczęło się ściemniać, osobniki płci męskiej postanowiły udać się z powrotem do bazy. Pożegnały się więc z Kendrą. Nate oczywiście pożegnanie miał bardziej czułe... Mężczyźni podeszli do auta zaparkowanego po drugiej stronie ulicy.
– Tym razem ja prowadzę! – powiedział Nate.
– Nie ma mowy! To mój wóz, moja muza, ostatni przyjaciel na tym padole... – sprzeciwił się zdaniu kolegi Skipper.
– Ależ Lou... Wóz jak kobieta... Czasami potrzebuje by kto inny go dosiadł – powiedział Nate, który mentalnie wcisnął przycisk "tryb filozoficzny".
– Na pewno ci nie pozwolę! Tylko ja mam prawo nim kierować! – uparcie obstawiał u bukmachera swoje Louis.
– Może czas zmienić pozycję? – zapytał Nate, przymierzając się już do skórzanego fotela, gładząc beżową kierownicę i przyglądając się wskaźnikom na desce. – Mały ma przebieg...
– Tak, bo to nowe auto. Wara mi od fotela kierowcy. Ja kupiłem, ja mam prawo. Ja mam dokumenty. Siadaj na siedzeniu pasażera, albo zostań tutaj! – na nieskazitelnym, jak mówił pewien wokalista, niczym pupka niemowlaczka, obliczu Skippera pojawiła się jedna zmarszczka oznaczająca złość.
– Nie rób tak bo ci zostanie – powiedział Parker, siadając na przednim siedzeniu. Po chwili Skipper zrobił to samo, tylko usiadł na fotelu z lewej strony, wcześniej poklepując czarną karoserię. Louis przekręcił kluczyk w stacyjce, a motor odezwał się miłym dla ucha warkotem. Przed odjechaniem Louis wcisnął kilka razy sprzęgło, tym samym zwiększając obroty silnika. Po chwili czarne, sportowe auto ruszyło z piskiem opon, a słysząca to kobieta w zielono-brązowym ubraniu uśmiechnęła się pod nosem.
* * *
Po odstaniu kilkudziesięciu minut w korkach, kilku przekleństwach i setek słów wymienionych między mężczyznami, znaleźli się oni w bazie w szpitalu.
– Dobra, a teraz powiedz dlaczego mielibyśmy uratować Bulgota – Skipper nadal nie był przekonany do pomysłu Parkera.
– Człowieku! Bo on może potwierdzić, że mam brata?! – wskaźnik "złość" wzrósł u Nate'a do poziomu graniczącego ze wściekłością.
– Nie oto chodzi. Czemu miałbym pomóc ci go uwolnić? – Skipper zachował spokój.
– Pytasz czemu... A ja ci powiem: "czemu nie?" Nie masz nic... W ciągu tygodnia straciłeś czworo ludzi. Wiedzą gdzie masz bazę. Kto z twoich przełożonych powierzy ci kolejnych ludzi? Odpowiedź jest prosta. Nikt. I...
– Przestań! Mam dość! Widzisz ten prostokąt? Widzisz to wypukłe? To są drzwi i klamka. Skorzystaj z nich – warknął Skipper, a sam skorzystał z bliźniaczych rzeczy, które wskazał Parkerowi. Gdy znalazł się w pokoju Kowalskiego, nie znalazł martwego właściciela, a kartkę, która leżała w miejscu gdzie zostawili ciało. Głosiła: "Pogrzeb jutro, jedenasta rano, cmentarz ten co ostatnio, start w kaplicy, miejsce 234B".
– Inteligentny system... Samosprzątające się zwłoki wersja pro. W demo brakuje zawiadomienia o miejscu pochówku... – oświadczył Parker. – To ja zajmę sobie pokój Rico... Tu jeszcze czuć trupem. – Gdy odpowiedział mu twierdzący pomruk, a następnie przeczące pokręcenie głową, postanowił coś dodać. – System ci się laguje... Idź ty się porządnie prześpij... Masz – wyciągnął coś z kieszeni i podał Skipperowi. – Dwie, trzy krople, nie więcej. Zaufaj. – Nate odwrócił się i poszedł w głąb bazy. Skipper tylko mruknął zrezygnowany. Poszedł do swojego pokoju, gdzie przyszykował sobie garnitur na następny dzień. Gdy już tylko był gotowy, umył się, a następnie rzucił się na łóżko i w tempie natychmiastowym zasnął.
* * *
Gdy Skipper wstał, stwierdził ze zdziwieniem, że jest 6:30. Już od dawna nie wstawał tak późno. Zaskoczony zaczął się ubierać, w samych spodniach od garnituru wbiegł do łazienki, po drodze je zapinając, i namydlił sobie twarz do porannego golenia. Z przerażeniem stwierdził jednak, że nie ma wody. Wybiegł więc szybko z łazienki, ale w roztargnieniu zapomniał po co. Zaczął zakładać koszulę, gdy nagle poczuł jak mu coś na brzuch skapnęło – była to pianka do golenia. Szybko przejrzał wspomnienia i pobiegł do przedpokoju – koszula powiewała za nim wdzięcznie. Gdy dobiegł do zaworu z wodą, stwierdził, że jest on zakręcony. Zdziwiony tym faktem, odkręcił go na poprzednią pozycję, a następnie wrócił do pokoju, cały czas zastanawiając się dlaczego zawór był zakręcony. Gdy już się ogolił, skompletował odzież, stwierdził, że uwinął się w niecałe 40 minut i że czas budzić Parkera. Nagle w jego mózgu włączyła się wtyczka "żartowniś", która doprowadziła do spięcia i bezpiecznik "smutek z powodu straty kolegów" został spalony. Skipper szybko poszedł do łazienki i nalał wiadro zimnej wody, a następnie udał się do sypialni, w której nocował Parker. Wszedł do niej i podszedł do łóżka, a następnie wylał całe wiadro lodowatej wody na głowę Parkera.
– Co się dzieje! Kto strzela! – krzykną głośno Parker, w tym samym momencie zrywając się z łóżka. – Wariacie ty! – krzyknął i spróbował założyć nelsona Skipperowi. Ten jednak się wywinął i zamachnął się prawym sierpowym w geście samoobrony. Nate uniknął ciosu i wykorzystał fakt, że Louis nie podniósł jeszcze gardy i markując prawy sierpowy, uderzył go lewym podbródkowym. Oszołomiony Skipper upadł, a Parker chciał na niego naskoczyć, jednak temu udało się odturlać. Przez kilka minut walczyli, gdy skończyli remisem, garnitur Skippera był w stanie opłakanym, a Parker miał zadrapanie ciągnące się przez jego nieskazitelną klatkę. Mężczyźni spojrzeli na siebie bykiem, a następnie roześmiali się głośno. Chwilę później spoważnieli. – Masz dwa garnitury? Nie zdążę wpaść po swój...
– Ja nie... Poszukaj u Rico... On miał sporo... – odparł Skipper, a następnie poszedł się przebrać.
* * *
Mężczyźni równo za dziesięć jedenasta przybyli na cmentarz. Ceremonia się rozpoczęła, a oni stali koło siebie. Było sporo osób – okazało się, że rodzina Kowalskich jest dość duża. Stanęli z tyłu. W pewnym momencie Parker spostrzegł dziwnie ubranego faceta. Miał na sobie rozpiętą marynarkę w kolorze khaki, idealni dopasowane spodnie od garnituru, koloru białego, koszulę również tego koloru. Jako, że stał tyłem, nie było widać co, ale smużka dymu sugerowała, że coś pali. Miał czarne, gęste włosy.
– Ty, Louis, zobacz na tego gościa! – Parker ledwo powstrzymywał się od śmiechu. Skipper również zwrócił wzrok w kierunku indywiduum. Na jego twarzy wykwitł mimowolny uśmiech, który zniknął tak szybko, jak się pojawił. Gdy ceremonia się skończyła, gościu odwrócił się do nich przodem. Jego oczy zasłaniały czarne, przeciwsłoneczne okulary. Okazało się, że palił cygaro. Louisa na chwilę zamurowało, w międzyczasie facet ruszył w kierunku parkingu. Parker spodziewał się, że wsiądzie do jakiegoś drogiego samochodu, ten jednak podszedł do motorynki. Skipper wyrwał się z odrętwienia, rzucił "Chodź!" w kierunku Parkera i ruszył biegiem za facetem. W międzyczasie facet w marynarce założył kask na głowę, który wyglądał jak miska i wsiadł na motorynkę. Spodnie podjechały mu do góry, odsłaniając idealnie równo nasunięte, białe skarpetki. Skipper przspieszył.
– Hans! – wrzasnął. Gościu ze zrezygnowaniem odwrócił głowę w kierunku Louisa. – Co ty tu robisz? – wysapał, gdy wreszcie go dopadł, zaraz po nim przybiegł Parker.
– Głupie pytanie – odparł tamten.
– Kim on jest? – wtrącił się Nate.
– Przyjacielem Kowalskiego.
– Moi wrogiem – odparli równocześnie mężczyźni.
– Próbowałem ci wielokrotnie wytłumaczyć, że to nie ja zawiniłem w Danii! – powiedział mężczyzna z akcentem.
– Już wiem... To ten – "Chwilowa przerwa w transmisji, przepraszamy!" – zabójca Kowalskiego – zrobił. Szlag by go.
– Wiesz kto to? – zapytał zdziwiony Hans.
– Tak.
– Wiesz... Że Kowalski był moim przyjacielem. Chcę go dopaść, tego który go zabił. Wyrównać porachunki... – powiedział poważnym tonem Hans.
– Chyba żartuje... – zaczął Skipper, jednak przerwał mu Parker.
– Przyłączysz się do nas? – powiedział.
– Czy ty zwariowałeś? Jakich "nas"? – warknął Louis w kierunku Nate.
– Nate jestem. Discoman przekabacił mojego brata. Zamierzamy się na nim zemścić – Parker zupełnie zignorował obecność Skippera. – Tylko najpierw musimy odbić Bulgo... Znaczy Etiene z aresztu...
– Zgoda. Macie plan? Jak sądzę nie... Chodźmy do mnie, tam wszystko ustalimy – powiedział po chwili namysłu Hans. – Jestem Hans. Hans Luizianno. Jedźcie za mną. Ale tylko jednym autem! – Parker i Skipper popatrzyli po sobie. Przed wyjściem kłócili się, którym samochodem pojechać, dlatego wiedzieli, że bęzie to trudna decyzja.
– Jedziemy moim ferrari! – wykrzyknął szybko Parker, za nim Skipper zdążył zareagować. – Ja prowadzę moje cacko!
* * *
Mężczyźni ustalili, że odbiją Bulgota jeszcze tego samego dnia - tuż przed zmianą warty - wtedy strażnicy byli najbardziej ospali i zmęczeni po całodniowej służbie. Zadecydowali, że pojadą czarnym ferrari Parkera i starym volkswagenem Hansa. Sportowe auto mieli zostawić przed głównym wejściem, zaś volkswagenem wjechać na parking, za pomocą przepustki Skippera. Potem mieli pójść na żywioł, byle tylko Zdążyć przed jedenastą wieczorem. By ich nie nakryli, mieli skorzystać z systemu, który wgrał Kowalski na prośbę Skippera, którą uzasadnił trzema słowami – w razie czego. Program służył do zapętlania kamer wideo. Uciec mieli ferrari. Punktualnie o 10 weszli do budynku. Każdy uzbrojony był po zęby. Pierwszego strażnika, któremu okazali przepustkę, zostawili w spokoju. Gdy doszli do dwóch kolejnych, zastrzelili jednego z pistoletem z tłumikiem, a następnie drugiego apytali o drogę do celi Bulgota. Gdy dowiedzieli się czego chcieli, Hans zastrzelił ochroniarza. Pozostali faceci spojrzeli na niego.
– No co? Jakby nie było ta organizacja na mnie poluje! – wytłumaczył się. Tamci mrukneli tylko coś w stylu "spoko, spoko". Pierwsze kilka pięter w dół poszło im jak z płatka, jednak na piątym natknęli się na dziewięcio osobową grupę opancerzonych strażników, która otworzyła do nich ogień. Nie mając wyboru, odpowiedzieli ogniem z pistoletów maszynowych. W końcu Parker rzucił granatem. Bez problemu zeszli dwa piętra w dół, jednak mieli już świadomość, że ktoś wie, że oni tu są. Gdy dotarli na poziom więzienny zauważyli tylko jedmego strażnika, którego szybko zabili i zabrali mu klucze do cel. Zauważyli, że każda z cel ma wybite nazwisko lokatora.
– Czy oni oczadzieli? To się nazywa nowoczesne więzienie! – powiedział sarkastycznie Parker.
– Biurokracja – mruknął cicho Skipper. Gdy znaleźli się przy celi, zauważyli pewien problem – czytnik lini papilarnych.
– No to klops! – warknął wściekły Hans.
– Niekoniecznie. Podajcie mi apteczkę! – powiedział, wyciągając coś z kieszeni kamizelki. była to mala puderniczka. – Miał być prezent dla Kendry... – powiedział, a następnie przypudrował czytnik. Z apteczki wyjął plasterek, nakleił go, a następnie przycisnął. Drzwi się odsunęły. - Oglądało się Scooby Doo! – warknął zadowolony i wlazł do pomieszczenia. Po chwili wrócil z Bulgotem. – Skipper, podaj te klucze! Może pasują do kajdanek... – tak też było. Mężczyźni wymienili złowrogie spojrzenia, Hans miał również pewne prachunki z Bulgotem – a następnie ruszyli do windy. Wiedzieli, że na górze czeka ich pewnie zasadzka. W trakcie jazdy przygotowali broń, podzielili się nią także z Bulgotem. Po chwili drzwi się odsunęły. Zaczeli strzelać na oślep, a zgromadzeni tam komandosi, w liczbie okolo pięćdziesięciu, odpowiedzieli ogniem. W pewnej chwili za Skipperem pojawiło się dwóch strzelców.
– Uważaj! – krzyknęli Bulgot i Han i zastrzelili komandosów. Skipper odpowiedział skinięciem głowy. Powoli przesuwali się w kierunku drzwi.
– Osłaniajcie mnie! – krzyknął Parker, gdy dobiegli do nich, zaczął wyjmować kluczyki od samochodu. W końcu wybiegli wszyscy i dopadli ferrari, Hans rzucił granat, by spowolnić pościg. Nate odpalił auto i ruszył z piskiem opon. Po półgodzinie zgubili pościg, po upewnieniu się, że na pewno go nie ma, udali się w kierunku zamiastowej kryjówki Bulgota.
– Co będziemy robić? – zapytał Bulgot, po półgodzinie ciszy, gdy było już słychać tylko melodię dla uszu Parkera - dźwięk silnika ferrari. Skipper westchnął i opowiedział całą historię.
– Parker ma brata. I tak, wchodzę w to! – skomentował to wszystko Etiene.
* * *
Proszę włączcie tą muzykę, a następnie wyobraźcie sobie to co za chwilę przeczytacie.
Czwórka mężczyzn szła po piaszczystym terenie. Przed nimi wschodziło słońce, więc było widać tylko ich zarysy. Najwyższy – Nate, szedł pierwszy od lewej, zaraz koło niego znajdował się trzeci co do wielkości – Louis, najniższy – Etienne – stał drugi od prawej, zaś pierwszy szedł drugi wzrostem – Hans.
– A tak w ogóle to... dzięki – powiedział najwyższy. – Tworzycie zgrany zespół! Jakbyście byli przyjaciółmi!
– BULGOT! – rozległ się wrzask trójki pozostałych, a najniższy uśmiechnął się.
__________________________________________
Tadudam! Oto PMPM:2.1!!!!!!!!!!
Jak się podoba?
Ogłaszam, że nie można mnie zabić. Żadna fanka Hansa/ Skippera/ Bulgota nie może tego zrobić. Powód? Nie napiszę następnej części!
Mam nadzieję, że się podoba. Postać Hansa dedykuję specjalnie Drowned - nie ma ona nic z nim wspólnego, ale jest to wynik mojego wspomnienia z Francji i moja ulubiona postać pod względem wykreowania w tej części.
Obie rozróby (bójkę Parkera i Skippera, akcję w organizacji) dedykuję Maksowi i Andromedzie.
Skippera dedykuję Blackie - on nie jest idealny, ale mam nadzieję, że Ci się spodobał.
Informuję, że Parker jest idealny. Bo to mój ulubiony bohater. HOWK.
Chcę również powiedzieć, że cieszę się, że to opublikowałam.
Proszę o dodawanie linków do tego opowiadania, jeśli się spodobało, oraz o wyrażanie swoich opinii!
Rache - z niemieckiego - zemsta.
Weny! Zdrowia!
Finite
PS: To są moje postacie pod względem charakteru i tak je sobie wyobrażam, proszę to uszanować.
Kwestię Ojca Chrzestnego już sobie wyjaśniliśmy, więc przejdę do notki ;>
OdpowiedzUsuńZacnie, zacnie powiadam ci ;P Można było się pośmiać ;D
Było parę literówek, które jednak nie wpływały negatywnie na odbiór twego dzieła :]
Ha! Coś czuję, że Drowned zje cię żywcem, za nie-pisanie następnej części xD
Łooo... Finite dedykuje mi część notki... Świat się kończy, powiadam wam! Apokalipsa nadchodzi! I nie 'rozróba'? ;>
Zdrawiam,
TL
PS Szanuję to ;D
Właśnie o to mi chodziło, żeby można się pośmiać :d
UsuńNie gadaj... Nie zauważyłam momentu, w którym dedykuję Ci fragment xD
Ćśśśśśś...
Zdrawiam
Matka chrestna Twego kryptodziecka - Pani F - Finite
Ps
Szanujesz co?
Matka chrzestna! Te literówki... -.-
UsuńMaks,
UsuńKto jest ojcem chrzestnym naszego kryptodziecka?
F
UsuńTego jednego się domyśliłem ;d
A ja wypatrzyłem :d
Dobrze
Zdrówka,
TL
PS Twoje wyobrażenie, Jezu xD
D
Tajemnica zawodowa ^^
Czekaj... Ale to też jej kryptodziecko....
UsuńDziękuję :D
F.
A ja mogę być jego ciocią? ;>
UsuńJa nie widzę przeciwwskazań xd Ale niech się dziecior cieszy, że to nie ja go wychowuję xd
UsuńW wypadku gdy zostaniesz jego żoną B. - patrz poniżej - to będziecie mieszkać i wychowywać go razem. A Drowned będzie przy Was pomieszkiwać.
UsuńW wypadku gdy ja zostanę jego żoną, Drowned będzie go wychowywać, bo wątpię, żeby Opieka Społeczna pozwoliła gnijącym trupom w liczbie dwa opiekować się dzieckiem.
Finite, która jeszcze nie wybiera się na tamten świat.
Ps
Wypadku trzeciego nie będzie, chyba, że polskie prawo się zmieni i wyjdziesz B za siostrę Maxa.
Każdy on/jego itd. W tym tekścue oznacza Maxa, chyba, że sens logiczny wskazuje inaczej.
Eee... Składam wypowiedzenie xd
UsuńŻeby to było takie łatwe...
UsuńJa też nie skaczę radości...
F.
To może tak:
UsuńJa będę sobie mieszkać z moim przyszłym mężem, Andrusia, jako najstarsza pójdzie za mojego brata, F za Maksa, a Blackie za brata mojego przyszłego męża :D
HA! Ja, pokojowo nastawiona zażegnałam wszystkie spory i nieporozumienia ^^
Maks, sądzę, że jednak powinnam wiedzieć kto będzie chrzestnym naszego kryptodziecka, które od 13 miesięcy noszę z przodu kręgosłupa.
F, to jak, publikujemy? :D
* edit:
UsuńJa będę sobie mieszkać z moim przyszłym mężem, Andrusia, jako najstarsza pójdzie za mojego brata, Blackie za Maksa, a F za ... hahaha ja wiem kogo :D
*szepta* za osobę płci męskiej
*diaboliczny śmiech* MUAHAHAHAHA
Jeśli mówisz o tym o kim myślę, to mam nadzieję, że wiesz o tym, że on nie istnieje. Zresztą bycie z ideałem we wszystkim byłoby skrajnie nudne. Więc muszę to z siebie wydusić i stwierdzić...
UsuńNie karzcie mi tego mówić....
żewtakimwypadkuwolałabymaxaaletylkowtakimwypadku.
Ja tego nie powiedziałam, nie napisałam ani nic.
Swoją drogą to by było złe... Gdyby B i Max.. Jakby nie patrzeć wydaje mi soę
uroki komentowania natelefonie.
UsuńBlackie jest moją przyjaciółką i gdybym hipotetycznie spędzała z nią dnie świąteczne, to mogły by psuć magię chwili złośliwe komentarze moje i Maxa oraz sarkastyczne odpowiedzi. Zwie się to powszechnie kłótnią.
Haha cala nasza zagubiona rodzinka na swiatecznym obiedzie/ wigilii. Hahaha.
UsuńHa! Ja wiedzialam :D Maksa wolisz xD
(tak to bylo o tym o kim myslalas)
AAAAAAAAAAAAAAA <3
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze nie słyszałaś mojego wrzasku radości jak zobaczyłam co opublikowałaś.
Dobrze, że w domu była tylko moja mama, bowiem tylko jedna osoba patrzyła się na mnie dziwnie :)
Dziękuję za dedykację i za Hansa. Nie wiem czemu, ale imię "Hans" kojarzy mi się z muchą...
Haha Maks chyba Cię zamorduje za tego ojca kryptodziecka. Właściwie to czemu tylko kobiety mogą być w ciąży? To nie fair. Niszczymy sobie kręgosłup i wg... Oznajmiam iż Maks też jest w ciąży! Ma kryptobliźniaki!
A kto jest ojcem chrzestnym?
Może teraz skomentuję treść notki?
Po pierwsze:
AAAAAA... bnkHCAlkawnc!!!
Tak... coś się we mnie gotuje! GDZIE RESZTA?!
Pytam się jak można skończyć tak... ech....
Jestem bezsilna...
Po drugie:
Jest GENIALNIE. GE-NIAL-NIE! G-E-N-I-A-L-N-I-E!!!
Ja chcę więcej :)
Więcej!
Kolejną notkę!
Bójka Parkera i Skipera- hahahahahahhahah leżę
"Chwilowa przerwa w transmisji, przepraszamy!"- :D
"Ale tylko jednym autem"- HAHHAHAHAHHAH :D
Końcówka- hahhahahahhahah ginę, duszę się, umieram!
Buziak,
Drown vel Drowned vel MKd vel Spider vel ekhcem... no... tego... Bella... No wydusiłam to z siebie xD
P.S. Prostokąt pojedzie w poniedziałek :D
Nawet przyznał się do bycia ojcem kryptodziecka! Powiedział, że on wybiera ojca chrzestnego ;D
Usuńcieszę się, że się podoba ;D
To dobrze, że dojdzie :D
Finite
Drowned, masz zdrowo przeje... *słucahcz jedynego słusznego radia zacenzurował dalszą treść tego komentarza*
OdpowiedzUsuńJuż Ci pisałam. Prędzej będziesz miał do czynienia ze mną. I nie ważysz się mnie skrzywdzić, bo jeszcze bym zginęła od zadanych ran i z mojej strony formalnie mogłabym za Ciebie wyjść.
UsuńZresztą oboje moglibyśmy się wykończyć *wzdryga się*... Nie, musielibyśmy zadbać o to, żeby jedno z nas w mojej osobie przeżyło.
Trójki?
Spokojnie, Drowned zginie pierwsza :D
Usuń-.- Nie zginie.
UsuńF.
F,spokojnie, potrafię się bronić.
UsuńJudo :D
Maks, bój się ;p
Rache, powiadasz... ;>
OdpowiedzUsuńOgólnie jest świetnie. Wybitnie poprawiłaś mi swym dziełem humor ^^
Miejscami kojarzy mi się z Redem, którego oglądałam kilka dni temu XD Na dodatek dosłownie przed momentem skończyłam oglądać Kill Billa 2, co z pewnością jeszcze bardziej wpłynęło na pozytywny odbiór Pingwiniej Masakry... ^^
Z tego, co naprodukowałam powyżej, możesz więc śmiało wywnioskować, że Twój tekst bardzo mi się spodobał.
Uwielbiam thriller sensacyjny, który zakrawa na komedię ;D
Ach, i dziękuję Ci serdecznie za dedykację postaci Skippera. Faktycznie, mógłby zachowywać się nieco bardziej nieobliczalnie, ale i tak ujęło mnie to, jak próbował oponować i powstrzymywać Parkera <3
Zapomniałabym tylko o jednym szczególe, którego, prawdę mówiąc, nie znoszę w humanizacjach, mianowicie opisywanie Skippera jako człowieka grubego. W przypadku pingwinów rozmiar jego tuszy jest w pełni uzasadniony - wiadomo, że zwierzęta te gromadzą tłuszcz, by w polarnych warunkach utrzymać odpowiednią ciepłotę ciała. U człowieka to jednak by nie przeszło - zwłaszcza u tak wytrzymałego człowieka, posiadającego przy tym niezwykle wręcz dobrą kondycję.
Przepraszam, musiałam po prostu wyrzucić to z siebie, bo irytowało mnie to już od jakiegoś czasu. Mam nadzieję, że nie wygląda to na czepialstwo ^^
Także raz jeszcze wspomnę, że mi się podobało. Bardzo.
Szkoda, iż nie zamierzasz kontynuować. Trudno, zawsze możesz mi to wszystko opowiedzieć :D
Jeśli coś jeszcze á propos tekstu przyjdzie mi do głowy, to skomentuję go raz jeszcze, ale jutro - kiedy będę miała już dostęp do komputera.
Także pozdrawiam,
BL
1. Nigdzie nie piszę, że Skipper jest gruby. Nie jest.
Usuń2. Będzie następna część! Nigdzie nie napisałam, że nie będzie!
3. Czytajcie ze zrozumieniem! Napisałam, że "nie zabiją mnie fanki Hansa itd. Bo wtedy nie będzie następnej części!
4. Ciocią możesz być. Wyjdziesz za mojego brata, a ja za Maxa (już mówiłam kiedy) i włala!
5. Skomentuj.
F.
4. Wiesz co, zastanawiam się, kto wyszedłby na takim małżeństwie gorzej..xD
Usuń4. Sądzę, że nasze dzieci. I tak spotkałam się z opinią, że kłócimy się jak stare małżeństwo... W wypadku pierszego jak powyżej.
UsuńTak mogłoby się zdarzyć xd Chwała R'hllorowi, że do tego nie dojdzie xD
UsuńNiezbadane są wyroki Boże...
Usuń*wzdryga się*
Na całe szczęście bez zgody dwóch osób ślubu nie będzie.
A do każdego obserwatora.
To nie tak, że kto się czubi, ten się lubi... Serio. Wyjątek potwierdza regułę.
F.
Tak, czaję ;P
UsuńTa myśl jest... budująca ^^
...
Heheszki, jak raz się zgodzę ;d
Zgodził się...
UsuńZgodził się...
Czyżbym właśnie padła trupem? Byleby nie, bo wtedy teorytycznie mogłabym za niego wyjść...
Okej! Ludzie! Nie będzie apokalipsy, ani Gnijącej Panny Młodej. Wyczówam puls!
F.
Kij, że ty mogłabyś za niego wyjść, on wtedy teoretycznie mógłby cię poślubić, co byłoby gorsze xdd
UsuńWolałbyś Blackie za żonę?
UsuńBo byłaby ciocią drugiego stopnia gdybym ja wyszła za brata Drowned, a ona za mojego. A przecie rozchodziło się o to, żeby zrobić ją ciotką ;D
F.
Adnotacja do 1.
UsuńDla Parkera, który jest idealny, kilogram nadwagi u Skippera to już jest ktoś jak pan Dursley z Harrego Pottera.
Haha :D
OdpowiedzUsuńNa początku: Dziękuję za dedyk. Ja uważam, że nie zasłużyłam.
Dłuuuga notka... a mój komentarz będzie krótki :'( . Miałam zepsuty humor, ale dzięki tobie się poprawił!
Z pingwinów najbardziej lubię Skippera xd.
Nie wiem co jeszcze napisać...
Nie napiszę, że notka świetna, bo to jest za słabe określenie... może... nieskończoność mega zajebiste :D (sorrki za przekleństwo).
Pozdrawiam CAŁĄ załogę ZO <3 :**
Kaja M.
Zasłużyłaś :*
UsuńTęsknię ;*
Cieszę się ;D
Nie ma sprawy :D
F.
Już czytam, bo mnie zabijesz.
OdpowiedzUsuńTak w ogóle, chyba się nie obrazisz, kiedy opublikuję swój rozdział o północy?
:D
Ponoć niedziela wolna..
Ja już wiem.
He he he
:))
Kryptociąża - dziwę się, że jeszcze na LZ o tym nie piszą. Naprawdę :D.
Tacie?
Łohooooo!!!
No, my jesteśmy nienormalni! Zaśpiewajmy, ohohho!
Ale opis...
"Drzwi otwarte, trupy walą do drzwi, a ten sobie słodko śpi! Ale bezbronnie wygląda..." - kurczę, to jest arcydzieło artystyczne normalnie.
"... Ty! Ty, dziobaku ty" czy jak to leciało, mi bardziej pasuje jakoś do Kowalskiego. Dziobakasymy :D.
Sznurek do związania... szyi. I teraz się powieś.
"... wtedy oczywiście jeszcze zdolnego do rozmnażania.." - nie no, ja nie mogę. Tak w ogóle, Hipcio Cipcio też mnie rozwalił.
Szuka zemsty - dobre.
"...Pije, pali... Siedział już w pace za kradzież. Ale nigdy nie zabił. Za to go ceniłem... I za to rodzinka go nie ceniła..." - coraz lepsze te teksty!!
Wtyczka sarkazm. :D
Pueczenie ciasta mi się teraz kojarzy z Maxem i zabijaniem Skippera przez Kowalskiego. Haha.
"... pies z suczką, która obsikała ci buty, chomik z chomiczycą, która zeżarła ci esej do szkoły..." - ja mam takie pytanie - dlaczego to jest śmieszne?? :D
Samosprzątające się zwłoki wersja pro - taa... świetny ten system!!
Uwalniać mi tu Doktorka!!
Bitwa dobra, ale szkoda, że nie na śmierć i życie.
Się rozmarzyłam.
Fajnyy ten Hans - jego ubiór, haaah.
Strzaałyyy!!! GraaanaaTTYYY!!! YEEEAAAHHOOOOOO!!!!
ZabóJSTWAAA..!!! OHOOOOOO!!!
Jakież to inteligentne i sprytne :D.
To z liniami papilarnymi mi tak właściwie przypomniało o pewnym serialu...
Mam ochotę Cię normalnie zamordować, odczekać, aż Twoje zwłoki zaczną gnić, poćwiartować, zorganizować pogrzeb taki, gdzie wszyscy będą patrzeć, jak sępy pożerają Twe ciało. JAK TO NIE BĘDZIE DRUGIEJ CZĘŚCI???????!!!!
Wiem, że "rache" to zemsta. Już to u Ciebie widziałam. Haha. Panna lubi niemca widzę.
Dziękuję za dedyka - wiesz, jak ja kocham rozróby!!!
A rozdział jest normalnie genialny.
Geniusz z Ciebie jest, Finite aka Alumina.
Jednocześnie śmiesznie i się dużo działo, no i nie za słodko.
BraWWOO!!!
:D
1. Obrażę się bo tą częścią zamierzam pobić rekord Maxa w ilości wyświetleń.
Usuń2. Nie wiem skąd je biorę. Te z cechami żywego organizmu to na cześć mojej pani od biologi - najlepszy profesor z tego przedmiotu best ever.
3. Co wy z tym "nie będzie nastęonej części" - przeczytaj komentarze to się dowiesz!
Haha, ale bez mojej pomocy nie pobijesz, kochana.
OdpowiedzUsuńA jak dzisiaj nie opublikuję po północy, to Ci nie pomogę.
Haha.
Uwielbiasz szantażować ludzi, już Ci to mówiłam.
Jak zawsze do przewidzenia...
Publikuj sobie jak chcesz... Nie zabronię...
UsuńSerio? Ja poprostu dbam o swoje bezpieczeństwo.
Jak zawsze? A peryfraz się spodziewałaś?
Porozmawiamy o tym na GG....
F.
Ale dostaniesz przynajmniej dedykację, więc się ciesz.
Usuń:D
A poza tym, to i tak będziesz miała straasznie dużo komentarzy, no i wyświetleń.
:D
Nie..??
Okey.
Hah, wymyśliłam sobie nową nazwę, czy też nick czy też..... Eh.
(:
Andromeda aka Red Star :)
Dopiero 52 wyświetlenia, Maks ma coś koło 230... Co z tego jak pobiję swój rekord komentarzy I ZO?
UsuńNie będzie tak wiele ;(
I dzięki za dedyk :*
F.
Ze mną to na pewno pobijesz.
OdpowiedzUsuńHaha.
A poza tym, żeby pobić, trzeba być rozgadanym.
(:
Oo.... już z góry dziękujesz.
Jak miło.
:D
Bo nie jestem rozgadana :D
Usuń55% komentarzy to moje xD
Za to rekord Zagubionych w ilości komentarzy zdahe mi się, że został pobity ;D (Poprzedni to chyba 28 przy PMPM)
Jak patrzyłam rano to miała 62 wyświetlenia. To dobry start - mam nadzieje w ciągu doby od opublikowania dobić 100. I pobić rekord starej... Coś koło 198...
Mam nadzieję, że pomożesz i pobijemy ;D
F.
Tak zawsze jest, u wielu wielu ludzi.
UsuńBo przecież jak nie odpowiedzieć, kiedy do człowieka piszą.
Chodzi o długość wypowiedzi, co jest okropnie strasznie ważne.
:D
Chociaż ten koment*?* ma jej trochę.
Nie pamiętam, ile tam było, ale duużo na pewno. Jak co, to wiadomo, gdzie zerknąć.
Pomogę.
:D
Wtedy to były długie... I pod dwoma postami :D
UsuńMy wariatki :*
Dzięki ;*
A ty kim chcesz być dla kryptodziecka?
F.
Ale czasem masz talent do takiiiich krótkich.
UsuńPamiętam Twój ostatni w miarę długi, naciągany komentarz.
Kurczę, ja mam coś z oczami, bo zamiast "my wariatki" na początku przeczytałam coś innego.
Spoczko oczko.
Bo ja wiem, kim... Jeszcze tak na serio się nie zastanawiałam.
Starszą siostrą, która dziwnym przypadkiem nie jest krypto.
Cannibal! Cannibal!
:D
Starsza siostra?
UsuńTo niech Twój tata za Drowned wyjdzie :D
No "my wariatki" a co przeczytałaś?
Wiesz, ja lubię pisać wiele komentarzy, a nie jeden długi. Za to pamiętasz moje maile...
Oprócz powyższego Drowned/Max może Cię zaadoptować ;D Szczegół, że są młodsi. .
Poza tym nie musisz być krypto.
Sherlock!
F.
Jeszcze się uśmiecha na 'terrorystkę'.
UsuńTaak.... Ty mnie na tym GG normalnie terroryzujesz.
Powinnam fona wyłączyć.
Haha, nie no z tatkiem padłam.
Leżę i nie wstaję.
Pamiętam....
Max jest krypto, no to się szybciej rozwija i chociaż jest młodszy, wygląda na starszego.
Boże, gdybyś słyszała czego teraz słucham.
"I'm a killer. Cold and wrathful... I murdered half the town..."
Nie jestem terrorystką.
UsuńJa po prostu egzekwuję obietnice.
I jak zapukają do mnie panowie czarnych garniturach, to wrobię Ciebię jak wspólniczkę.
Żebyś wiedziała czego ja słucham. "Minio minio minio minio..."
Noo.... akurat do Ciebie zapukają. Jest w sumie duża na to szansa. I wiesz, mnie nie wrobisz - nie uda Ci się wiedźmo.
UsuńNiedługo pobijesz rekord Maxa w ilości komów, i nie tylko na ZO.
Aleś mnie zagarnęła do roboty.
A może by tam M zagarnąć?
On się kocha z Tobą drażnić, i nie tylko z Tobą.
A, to przez brata, co jest zrozumiałe.
W ogóle to ja nawet nie wiem, co to są te "Minionki" - taak, dobrze mówię.
Ale posłuchaj sobie tej muzy. Bardziej wolę tekst, ale brzmi nawet nieźle. :D
Przy "dobrze mówię" miał być pytajnik.
UsuńEhh, i tnie mi przecinki.
Syndrom zastraszenia.
Kocha się ze mną drażnić? Przeczytałaś to co napisałaś? Kocha? On?
UsuńMoże posłucham.
A rekord komentarzy na ZO należał do mnie :D
Ale zobaczymy, ja tam z chęcią pobiję jego rekord :D
A wiesz, nie...?
UsuńNa pewno Ci się uda.
To ja idę naszego Demonka pooglądać (czy też Lokaja).
Posłuchaj sobie tego:
http://www.youtube.com/watch?v=FMDo0QvujTU&feature=youtube_gdata_player
Wydaje mi się trochę bardziej "przerażające" niż Ryuk's theme.
I teraz się zastanawiasz, co ja oglądam.
A Grell - ten czerwony z tymi faajnymi zębami, jest zaje... bisty!!
Haha, Sebastianek też.
No i już wiesz, co wczoraj widziadełka widziały.
HaHa :D
UsuńJuż wiem? :D
Ale nadal nie wiem co pokusiło Cię do napisania, że kocha... Zresztą popatrz na komentarze. Wyjątek potwierdza regułę.
F.
W tym miejscu chcę sprostować pewną sprawę. Rekord w ilości komentarzy na ZO należał do Drowned, która pokonała moją PMPM o 3 komentarze. Jednak obecnie to i tak nie ma znaczenia, bo jest tu jakby nie patrzeć więcej niż 31 komentarzy.
OdpowiedzUsuńFinite
Dobra tam, to nie jest jakoś tam szczególnie ważne, ale i tak dobrze, że sprostowałaś, bo Spider by mogła sobie coś pomyśleć.
UsuńZ moim dokładnie 51 - gratulacje.
Ale beze mnie by się nie udało dobić tej liczby.
Wciąż czekam aż mi odpiszesz wiesz, gdzie..
Tak, tak, zrobię to. Obiecuję.
UsuńSprostowałam bo powinnam. :d
F.
Ehh...
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam tytuł to się rozmyśliłam - pingwiny...
W każdym razie przeczytałam bo mi zaczęłaś "truć dupę". Dobrze piszesz, fajna fabuła. Co prawda nie czytałam części 1, ale co tam ;p
Pozdrawiam,
Natalie Black
[http://kiedy-zapada-zmrok.blogspot.com/]
[http://lalkarz-i-jego-zabawki.blogspot.com/]
Dzięki, że skomentowałaś, było tak źle?
UsuńI znowu zaczną mi mówić, żem terrorystka...
F, i tak wszyscy wiedzą, że kochasz terroryzować :D
UsuńKręci głową
UsuńSuper! Uwielbiam Cię! Nominowałam Cię do Libster Award. Więcej info na: http://aby-zabic-trzeba-sie-zblizyc.blogspot.com/2013/09/liebster-award.html :)
OdpowiedzUsuńTo było intrygujące. Wkradło sie troche błędów, ale nie rzucały się w oczy. Ogółem pomysł, by z słodkich i zabawnych pingwinów zrobic pełnometrazowych tajnych agentów jest według mnie genialny.
OdpowiedzUsuń