Jak widać, poniższy tekst zawiera coś tragicznego, jak i słodkiego.
Hermiona Granger spacerowała spokojnie przez park, podczas
zachodu słońca. Lekki chłodny wietrzyk, odpowiednia temperatura… idealnie.
Miała na sobie zieloną, przewiewną sukienkę, zawieszoną na szyi, sięgająca jej
do kolan. Włosy rozpuszczone. Na twarzy lekki makijaż. Szła sama. Miała czas by
wszystko przemyśleć na spokojnie. Ostatnie wydarzenia, które działy się wokół niej
doprowadzały ją do furii. Teraz mogła się uspokoić, zrelaksować…
Nagle usłyszała czyjąś krótką rozmowę. Byli to dwaj mężczyźni, którzy siedzieli na ławkach i o czymś dyskutowali. Poznała ich. Był to Blaise Zabini z… Draconem Malfoyem. Ona i oni byli w szkole wrogami. Jednak od końca edukacji minęło osiem lat. Przez ten czas wydorośleli. Przechodząc obok nich słyszała, że chodzi im o jakąś dziewczynę. Coś, że Malfoy chce jakąś zdobyć… Jednakże nie mówili imienia, ani nazwiska. Zmierzyła przed siebie. Około dwustu metrów dalej, usłyszała jak chłopcy się żegnają. Zza ramienia spostrzegła, że blondyn idzie w jej stronę. Postanowiła się tym nie przejmować i ruszyła. Po chwili w torebce usłyszała jakąś melodyjkę. To komórka. Sięgnęła do wnętrza i wyciągnęła źródło muzyki. Był to Harry. Odebrała. Mówił jej coś o Ronie, że on właśnie przyłapał jego, jak się kochał z jakąś lafiryndą. Krótko mówiąc, zdradził Mionkę. Przerwała połączenie, wrzuciła telefon do torebki i z spuszczoną głową nabrała tempa ruszając szybko przed siebie, nie patrząc gdzie idzie. Usłyszała, jak ktoś ją woła, jednak była w takim szoku, że nie reagowała. Kolejne zawołanie. I trzecie i czwarte. Jednak nadal nie odwracała się. Wiedziała kto ją woła, ale i tak nawet jakby to była jej matka, bądź jej ojciec to także by nie spojrzała za siebie. Wbiegła na ulicę. Przeszła pierwszą połowę. Gdy jednak wchodziła na drugą słyszała trąbnięcie samochodu. Popatrzyła na prawo i zszokowana nie umiała się ruszyć z miejsca. Poczuła jak ktoś ją spycha na chodnik, ratując tym samym jej życie. Jednak jej wybawiciel nie miał dobrze. Został potrącony. Auto gwałtownie się zatrzymało, a kierowca zadzwonił na pogotowie. Zrozpaczona dziewczyna podbiegła na asfalt i kucnęła przy Malfoyu. To był on. Ten arystokrata, który w szkole ją poniżał i obrażał. Ten, który jej groził i wyzywał od szlam. Łzy napłynęły jej do oczu.
Nagle usłyszała czyjąś krótką rozmowę. Byli to dwaj mężczyźni, którzy siedzieli na ławkach i o czymś dyskutowali. Poznała ich. Był to Blaise Zabini z… Draconem Malfoyem. Ona i oni byli w szkole wrogami. Jednak od końca edukacji minęło osiem lat. Przez ten czas wydorośleli. Przechodząc obok nich słyszała, że chodzi im o jakąś dziewczynę. Coś, że Malfoy chce jakąś zdobyć… Jednakże nie mówili imienia, ani nazwiska. Zmierzyła przed siebie. Około dwustu metrów dalej, usłyszała jak chłopcy się żegnają. Zza ramienia spostrzegła, że blondyn idzie w jej stronę. Postanowiła się tym nie przejmować i ruszyła. Po chwili w torebce usłyszała jakąś melodyjkę. To komórka. Sięgnęła do wnętrza i wyciągnęła źródło muzyki. Był to Harry. Odebrała. Mówił jej coś o Ronie, że on właśnie przyłapał jego, jak się kochał z jakąś lafiryndą. Krótko mówiąc, zdradził Mionkę. Przerwała połączenie, wrzuciła telefon do torebki i z spuszczoną głową nabrała tempa ruszając szybko przed siebie, nie patrząc gdzie idzie. Usłyszała, jak ktoś ją woła, jednak była w takim szoku, że nie reagowała. Kolejne zawołanie. I trzecie i czwarte. Jednak nadal nie odwracała się. Wiedziała kto ją woła, ale i tak nawet jakby to była jej matka, bądź jej ojciec to także by nie spojrzała za siebie. Wbiegła na ulicę. Przeszła pierwszą połowę. Gdy jednak wchodziła na drugą słyszała trąbnięcie samochodu. Popatrzyła na prawo i zszokowana nie umiała się ruszyć z miejsca. Poczuła jak ktoś ją spycha na chodnik, ratując tym samym jej życie. Jednak jej wybawiciel nie miał dobrze. Został potrącony. Auto gwałtownie się zatrzymało, a kierowca zadzwonił na pogotowie. Zrozpaczona dziewczyna podbiegła na asfalt i kucnęła przy Malfoyu. To był on. Ten arystokrata, który w szkole ją poniżał i obrażał. Ten, który jej groził i wyzywał od szlam. Łzy napłynęły jej do oczu.
-Cholera! On nie oddycha! – zawołała przerażona. Nie
wiedziała co robić. Zaczęła panikować. Jednak gdy po króciutkiej chwili się
uspokoiła zaczęła pierwszą pomoc, nim przyjedzie pogotowie. Trzydzieści
uciśnięć… teraz trochę gorzej, jak dla niej. Musiała teraz zrobić sztuczne
oddychanie, które robi się tylko przez usta. Jednak chodziło tutaj o jego
życie. Zrobiła dwa oddechy. Znów trzydzieści uciśnięć, dwa oddechy,
trzydzieści, i dwa. Robiła tak jeszcze z dwadzieścia razy, nim w końcu powóz
ratowniczy przybył. Panowie szybko zabrali do środka potrąconego i na sygnałach
pojechali do szpitala. Dowiedziała się, że jadą do najbliższego. Podczas, gdy
ona udzielała pierwszej pomocy, Blaise był przy nich. Właśnie chciał się czegoś
spytać przyjaciela, ale gdy widział go leżącego na ziemi, a ku jego boku
Granger… Postanowił, że weźmie ją ze sobą, by pojechali razem do blondyna. Ona
cała dygotała. Gdyby nie ona, to by na pewno teraz był u siebie, albo
spacerował po parku, albo… dużo było możliwości. Dlaczego zawsze musi się coś z
nim dziać, jeżeli to ma coś wspólnego z NIĄ.
Po dwóch godzinach siedzenia przed wejściem do sali, gdzie on leżał, otrzymali pozwolenie,
by mogli wejść. Chłopak odzyskał przytomność, jednak jest słaby. Weszli razem.
Blaise od razu usiadł na krześle obok łóżka, a Hermiona stała przy zamkniętych
drzwiach. Po chwili leżący mruknął do czarnoskórnego:
-Diable… zostawisz nas na chwilę samych?
Ten kiwnął głową i już po krótkim czasie go nie było. Miona
ciągle stała w tym samym miejscu. Zauważyła, jak Draco zaprasza ją gestem
dłoni, by usiadła na miejscu Zabiniego, co uczyniła po krótkim namyśle.
Westchnęła i przełknęła głośno ślinę.
-D-Dlaczego t-to zro-zrobiłeś? – spytała lekko zrozpaczonym
głosem.
-Musiałem.
-Ale dlaczego?
-Nie mogłem inaczej postąpić, Granger.
-O co ci chodzi?
-Posłuchaj mnie teraz uważnie. – spróbował usiąść na łóżku,
jednak przyszło mu to z trudem, ale się udało. – Wiesz jakie mieliśmy relacje w
szkole. Wiesz co takiego działo się po edukacji. Wiesz, że byliśmy ze sobą
przez dwa miesiące. Po tym zerwaniu minęły dwa lata, a ja…
-Co TY? – pogoniła go.
-A ja nadal Cię kocham Hermiono. Naprawdę. – uśmiechnął się
lekko.
Zaśmiała się cicho i z małym uśmiechem spuściła głowę.
Zaległa cisza. Wspomniały jej się te chwile z tym mężczyzną. Były takie… inne
niż z innymi facetami. Takie wyjątkowe. Gdy uniosła głowę oznajmiła:
-Jesteś niemożliwy Draconie.
-Za to mnie kochasz Granger.
-Och przym…
-…knij się Malfoy. – dokończył za nią. – To było przez
połowę naszego życia. Pamiętam ten cytat na pamięć, więc nie musisz mi go
przypominać. A tylko jedna osoba może mnie przymknąć. – uśmiechnął się
łobuzersko.
-Ty jesteś serio taki, jak wszystkie laski gadały.
Wkurzający, irytujący, złośliwy, uparty…
-…przystojny, zrelaksowany. Seksiak ze mnie. – roześmiał się.
– Pamiętasz to, co ci mówiłem tuż po tym, jak zerwaliśmy?
-Nie, nie pamiętam.
Ten się nachylił w jej stronę. Ich usta dzieliły centymetry,
a później milimetry. Po chwili złączyły się w delikatnym pocałunku. Gdy się
oderwali odezwał się:
-Wtedy powiedziałem, że zawsze będziesz moja kochanie.
Z góry przepraszam, tych, którzy nie przepadają za Sagą Harry'ego Pottera. Ale nie miałam pomysłu na coś innego i postanowiłam dodać coś potterowskiego. Tutaj jest jeden z moich ulubionych pairringów: Dramione.
Zapraszam do komentowania :*
Pozdrawiam,
Kaja
Mam uwagi... Wybacz, ale mam uwagi
OdpowiedzUsuńAuto zatrzymało się i zadzwoniło po pogotowie? Auto? Seriously?! Zły podmiot...
Po dwóch godzinach w pobycie w szpitalu [...] w pobycie? Gdzie jest pobycie? To jakaś wieś czy pokój w szpitalu?
Ogólnie podobało mi się, podobało. Jest ciekawie i tak jak w tytule - tragicznie i słodko.
Hahahh, prawda Finite :D
OdpowiedzUsuńAle bardzo mi się podobało, może kiedyś rozwiniesz? Napiszesz, dlaczego zerwali ze sobą albo coś... xD
Pozdrawiam,
Cave ;)
Ładnie, zacnie napisane.
OdpowiedzUsuńJako iż nie jestem fanem romansów itp, itd. na takiej wypowiedzi poprzestanę xD
Zdrawiam
Notka krótka, ale dobra.
OdpowiedzUsuńDobrze piszesz.
I no... nie lubię, kiedy mi brakuje języka w gębie ;).