„Raz, dwa,
trzy. Kwiaty. Raz, dwa, trzy. Kwiaty. To ciekawe. Bardzo ciekawe. Dlaczego
Szeregowy w swoim testamencie zawarł nawet to, co ile mają być sypane kwiaty
przed jego trumną, w drodze do grobu.” Takie myśli krążyły po głowie
Kowalskiego. Dzisiaj był ten dzień. Ledwo wczoraj cała drużyna wybierała się na
misję. Jaką misję?, ktoś mógłby zapytać. Najprostszą na świecie. Zwykły
rekonesans – mieli się upewnić czy Savio wciąż znajduje się w Hoboken. Banalna
rzecz, nieprawdaż? Nie było to zbyt skomplikowane… A jednak…
– Szeregowy, pospiesz się! – syknął Skiper.
– Szeregowy, pospiesz się! – syknął Skiper.
Tamten tylko przytaknął i
przyspieszył kroku. Szedł wraz z dowódcą zatłoczoną ulicą, na której znajdowało
się dużo sklepów. Ich misją było udawanie turystów. Gdzieś na rogu czekał na
nich Kowalski, a z tyłu ubezpieczał ich Rico.
Dochodzili już do kryjówki Savio. Skipper dał umówiony znak. Od tej chwili mieli zachować ciszę radiową i bezwzględną ostrożność. Nagle ludzie na ulicy zaczęli wrzeszczeć i uciekać. Wystraszył ich odgłos wystrzału. Kowalski i Rico zwiększyli czujność. Po kilku chwilach w słuchawkach rozległ się głos ich dowódcy. „Szeregowy poległ.”
Dochodzili już do kryjówki Savio. Skipper dał umówiony znak. Od tej chwili mieli zachować ciszę radiową i bezwzględną ostrożność. Nagle ludzie na ulicy zaczęli wrzeszczeć i uciekać. Wystraszył ich odgłos wystrzału. Kowalski i Rico zwiększyli czujność. Po kilku chwilach w słuchawkach rozległ się głos ich dowódcy. „Szeregowy poległ.”
Kowalski do
tej pory nie mógł zrozumieć, dlaczego. Dlaczego był tylko jeden strzał, tak
doskonale przygotowany. Otrząsnął się
jednak ze swoich myśli. Czarna trumna, taka, jak sobie Szeregowy zażyczył, właśnie była opuszczana do wykopanego
wcześniej grobu. Gdy rozległo się głuche uderzenie drewna o glebę, kapłan
wypowiedział ostatnie słowa, nadeszła ich kolej. Po kolei, najpierw Rico, a
potem Kowalski.
– Bez ciebie nie będzie tak
samo. Byłeś najwspanialszym szeregowym
na świecie. Cześć twojej pamięci! – powiedział tylko, wziął do ręki garść
piachu i wrzucił ją do dziury. Spojrzał się jeszcze przed siebie i ustąpił
miejsca Skipperowi.
Ten podszedł i stanął. Stał tak przez chwilę, nic nie mówiąc. Aż w końcu szepnął. Jedno słowo. „Wybacz…”
Ten podszedł i stanął. Stał tak przez chwilę, nic nie mówiąc. Aż w końcu szepnął. Jedno słowo. „Wybacz…”
Po
całej uroczystości cała grupa mężczyzn wróciła do bazy. Rico zaparzył herbatę.
Najstarszy stopniem wziął kubek między dłonie i usiadł na kanapie.
– Kowalski opcje! – powiedział.
- Chlamy – odparł pewnie
wywołany.
~*~
Dwa dni
później Skipper dostał wezwanie „z góry” – jak powiedział. Wrócił z kamienną
twarzą. Mimo, że Kowalski i Rico próbowali coś z niego wydobyć, tamten zbywał
ich tylko wzrokiem. W końcu zamknął się w swoim pokoju. Następnego dnia rano, nim jeszcze słońce
wstało, po bazie rozległ się głos dowódcy.
– Wstawać! – Głos był donośny,
pewny.
– Czemu? – odparł na pół
przytomny, zaspany Kowalski.
- Bo nie ma dżemu! – odparł
Skipper. – Raz, dwa, trzy. Rozgrzewka. Pięćdziesiąt brzuszków Kowalski, Rico!
Szybko, raz, dwa, trzy! – Dowódca zachowywał się jakby nic się nie stało. Po
musztrze zwołał ich wszystkich do kuchni, gdzie każdy przyszykował sobie
pożywne śniadanie.
– Dostaliśmy misję… - zaczął. –
To Bulgot… Nie wiem jakim cudem, ale przeżył nasze ostatnie spotkanie…
Towarzyszy mu Parker, są kilkadziesiąt kilometrów za Londynem. Mamy ich złapać.
– Nie zabić? – zapytał Rico.
– Nie… Chcą mieć ich żywych. Za
dziesięć minut wyruszamy. Nastawcie się na to, że trochę będziemy musieli
przejść, więc nie chcę widzieć nikogo w grubym rynsztunku. Po dwie sztuki
broni, nie więcej… – powiedział i już miał odejść, kiedy odwrócił się. – Weźcie
talizman Szeregowego – powiedział i zniknął za rogiem w drodze do zbrojowni.
Dziewięć
minut później cała trójka stała na dachu w oczekiwaniu na śmigłowiec. Kowalski
ubrany był w czarne glany, wojskową kurtkę i takież spodnie. W plecaku miał
zdalnie sterowanego robota. Przygotowany na każdą ewentualność założył
kamizelkę kuloodporną, a do ręki wziął pistolet maszynowy. Rico założył
bokserkę moro i takież spodnie – jego naturalna ciemna karnacja nadawała się
idealnie jako kamuflaż. Do plecaka włożył kilka gramów silnego środka
wybuchowego, do paska miał przyczepione dwa granaty, a z ramienia zwisał mu
karabin maszynowy. Ich dowódca miał na sobie taki sam strój jak Kowalski, na
jego broń składały się dwa pistolety m9. Na jego szyi wisiała tęcza. Tylko
zamiast „siedmiu kolorów tęczy” znajdowały się na niej „siedem kolorów moro”.
Był to talizman szeregowego, który chwilę wcześniej wręczył mu Kowalski. W
końcu śmigłowiec podleciał pod nich i wylądował na dachu, nie wyłączając
silnika. Komandosi podbiegli do niego, wsiedli, witając się z pilotem.
– Heloł! – zawołał Julian. Miał
platynowe włosy, wokół szeroko otwartych źrenic widać było brązowo-pomarańczowe
tęczówki, na ustach miał uśmiech. Jego twarz była przystojna, co przyznawało
wiele kobiet, ciało miał wysportowane, ubrany był w szare ciuchy – spodnie i
koszulę. Z tego co wiadome Kowalskiemu, był to świetny pilot, który uwielbiał
tańczyć. Podobno tak dobrze się ruszał, że koledzy nadali mu przydomek Król
Julian. Był to typ playboya. Kowalski skrycie uważał, że ma coś nie tak w swoje
głowie, jednak ze względu na Skippera nigdy nie wypowiedział tego głośno. Bo
Szef, choć nigdy się do tego nie przyznał, darzył sympatią tego chłopaka i
nigdy mu źle nie życzył.
Rico spojrzał za okno. Ledwo już było widać szpital, w
którym była ich baza. To on podał ten pomysł. Skipper był bardzo zadowolony, że
mogli wreszcie opuścić zatęchły magazyn przy rzece. Bo była to kryjówka idealna
– znajdowała się w centrum miasta, nikogo nie dziwił przylatujący tam
śmigłowiec, ranni też byli na porządku dziennym, a do tego chłopaki mogli
liczyć na pomoc medyczną w razie potrzeby.
Pirotechnik sięgnął do kieszeni. Najpierw wyciągnął z niej rogalika z
czekoladą, jednak wsadził go z powrotem. Potem była jeszcze czekolada,
apteczka, kości do gry, W końcu wyciągnął rybę. Bez zastanowienia podał ją
Kowalskiemu. Tamten wstał i otworzył drzwi śmigłowca. Gdy byli nad jednym z
najdroższych budynków w okolicy, rzucił rybę do basenu pod nimi. Zaraz
wynurzyła się delfinica – miała na imię Doris – i połknęła rybę. Kowalski
uśmiechnął się, zamknął drzwi i wrócił na swoje miejsce.
Dalsza podróż minęła
im bardzo szybko. Gdy znaleźli się już na ziemi, ruszyli szybkim marszem w
kierunku kryjówki Bulgota. Skipper przypomniał sobie w jakich okolicznościach do
szalonego doktorka przypięto łatkę przezwiska…
Był
upalny dzień. Wraz z Rico, Kowalskim i Szeregowym Skipper miał do wykonania
misję – miał nie dopuścić do nielegalnego wywozu homarów – była to jedna z ich
pierwszych misji jako zespołu. Wpadli do magazynu i chwilę później tylko
Szeregowy nie tkwił za kratami – zdążył uciec. Po kilku nieudanych próbach
Szeregowy postanowił w końcu udać się prosto do doktorka. Gdy wszedł doktor
właśnie płukał sobie gardło – był chory. Przy tym płukaniu wydawał bardzo
zabawne dźwięki – bul bul, gul gul, ghbul ghbul i tym podobne. Rozbawiony
Szeregowy parsknął śmiechem i wypowiedział wiekopomne słowa „Doktor Bul…
Bulgot”. Przestraszony Bulgot aż zemdlał ze strachu. Tym sposobem Szeregowy
ocalił swoją drużynę...
Gdy Skipper ocknął się że swoich rozmyślań, zauważył, że Kowalski nerwowo do niego macha. Czym prędzej do niego podbiegł.
- Słucham? - zapytał swojego stratega, wynalazcę i jednocześnie przyjaciela.
- O mało nie wlazłeś na pole minowe! Nie reagowałeś na znaki, słuchanie, wołanie! Pewnie nawet gdybyś wlazł na pole minowe i tak jakby zdematerializował się, to byś tego nie zauważył! - wydarł się na niego szeptem Kowalski.
- Sorry... - wydusił z siebie Skipper i nakazał iść dalej, wybierając tym razem wersję na około zaminowanego terenu.
W końcu znaleźli się sto metrów w linii prostej od siedziby Bulgota.
- Słuchajcie... Ją idę po Doktora, a wy zajmujecie się Parkerem, tylko macie to zrobić po cichu. Jeśli znajdziecie jeńców, to uwolnijcie ich, ale wpierw upewnijcie się, czy nie stanowią niebezpieczeństwa. Zachowujemy ciszę radiową, chyba, że jeden z nas polegnie. Jeśli to będę ją, unieszkodliwcie Parkera i Bulgota, żywego, zawieźcie do Góry. Jeśli to będzie jeden z Was, to drugi kontynuuje misję. Rozumiemy się?! - streścił Skipper.
- Tak jest szefuńciu! - powiedzieli zgodnie jego podkomendni.
Potem każdy przybił z każdym piątkę i ustawili się na ulubionych pozycjach. Rico z Kowalskim pobiegli w kierunku tyłu rezydencji, gdzie zdetonowali granat. Tak jak się spodziewali, zaraz pojawiła się grupa ochroniarzy Bulgota, zwana "homarami", że względu na ciemnoczerwone wdzianka. Drugi granat i było po problemie.
W międzyczasie Skipper czekał, aż wywabiony alarmem Parker opuści budynek. Gdy ten to zrobił, sam zakradł się do jego wnętrza. Ściany w kwaterze Doktora były ciemnoszare, wszędzie walały się kable, podłoga była brudna i był na niej widać mnóstwo odcisków stóp. Idąc dalej, Skipper natknął się na jednego homara, którego znokautował.
W końcu trafił do szaro-niebieskiego pomieszczenia. Pod ścianami wiły się kable i świeciły się różnobarwnie monitory. Przed jednym z nich siedział mężczyzna z laserowym okiem - kiedy był początkującym geniuszem zbrodni, jeden z jego wrogów wydłubał mu je podczas przesłuchania. Doktorek wstawił sobie sztuczne oko z czerwoną tęczówką, która, w razie potrzeby, mogła wytworzyć cienką wiązkę światła przecinającą prawie wszystko. Skipper podkradł się do Bulgota i założył mu opaskę z Mithrilu - wysoce wytrzymałego, a jednocześnie lekkiego metalu. Dzięki temu, Doktorek nie mógł używać lasera.
- Hejka Bulgot! Co tam? - zapytał Skipper.
- Ile razy mam wam powtarzać, że nazywam się Etienne? Etienne Couder! Ja rozumiem, lubicie się ze mnie nabijać, ale ile można? Eh! Kiedyś zabiję tego, co wymyślił to przezwisko! - Dotąd uśmiechnięty, na myśl o spotkaniu z wrogiem, Skipper, zmarkotniał.
- Szeregowy nie żyje... - powiedział.
- Hm... Sorki... Parker coś wspominał... Podobno był na pogrzebie, ale nie sądziłem, że chodzi o Szeregowego... Myślałem, że to ten... Bi... Ni... O! Rico! Cóż - zaczął, wstając - z chęcią pomogę wam znaleźć zabójcę, ale dzisiaj muszę spotkać się z mamą... Tak więc... - dokończył i rzucił się do ucieczki.
- Bulgot! - zawołał za nim Skipper, a gdy ten się odwrócił, rzucił w niego bumerangiem. Znokautowany Doktorek upadł na podłogę.
Skipper wysłał krótki sygnał do reszty drużyny, by poinformować ich o powodzeniu misji. Narzuciwszy sobie na ramie Bulgota, udał się do miejsca zbiórki.
W tym samym czasie Rico próbował trafić Parkera środkiem usypiającym, podczas gdy Kowalski go ubezpieczał. W pewnym momencie Rico skończyły się strzałki, więc wraz z Kowalskim zdecydował się na odwrót. Kowalski w biegu strzelał na oślep, a Rico rzucał za siebie granatami.
Gdy do bezpiecznego lasu zostało im 10 metrów, padł celny strzał, w Kowalskiego. Na szczęście nic się jemu nie stało, kula zatrzymała się na kamizelce. Mimo ochrony, strateg upadł.
W tym momencie homary i Parker przerwali ostrzał. Jednak gdy Kowalski się podniósł, padł jeden strzał. Niby w zwolnionym tempie, towarzysz widział jak jego przyjaciel ugina się pod siłą strzału w brzuch. Chwilę później odwrócił on swoją głowę i wyszeptał: "Biegnij głupcze!" Jak każdy mógłby podejrzewać, Kowalski, bowiem to on był towarzyszem poległego Rico, posłuchał się ostatniej woli kompana.
Gdy dotarł na miejsce zbiórki, dowódca spojrzał na niego pytająco.
- Rico poległ. - Obaj mężczyźni - Bulgot i Skipper - zawiesili smętnie głowy.
- Zaczekaj z Doktorkiem! Ja po niego wracam - rozkazawszy, Skipper odszedł w kierunku, skąd przed chwilą wrócił Kowalski.
~*~
"Raz, dwa, trzy. Kwiaty. Mam deja-vu! Co oni odkryli, a ja przeoczyłem? Eh! Czemu w ogóle przyszło mi ich pożegnać? To ja powinienem być na miejscu Rico!" Takie myśli krążyły nazajutrz po głowie stratega podczas pogrzebu jego towarzysza. Co ciekawe, Rico zażyczył sobie, by pochowano go z wysokiej jakości herbatą. Odpędziwszy ponure myśli, Kowalski podszedł do grobu i pożegnał się z kolegą.
Znów po uroczystości znalazł się wraz z Skipperem w bazie. I znów padło pytanie "Kowalski, opcje". Tym razem odpowiedź była nieco inna. "A jak szef myśli?"
~*~
Kilka dni później Skipper otrzymał wezwanie "z góry". Postanowił wezwać Juliana z helikopterem. Wyszedł na górę i zauważył stojącą na dachu maszynę. Zaniepokojony zbiegł do bazy.
W międzyczasie strateg siedział w swoim pokoju.
- Eureka! - krzyknął. - Chodziło o "Raz. Dwa. Trzy. Rozgrzewka." szefuńcia!
Nagle ktoś strącił coś w jego pokoju. Zaalarmowany Kowalski odwrócił się. Ujrzał Juliana. Mierzącego w jego pierś Juliana.
W międzyczasie strateg siedział w swoim pokoju.
- Eureka! - krzyknął. - Chodziło o "Raz. Dwa. Trzy. Rozgrzewka." szefuńcia!
Nagle ktoś strącił coś w jego pokoju. Zaalarmowany Kowalski odwrócił się. Ujrzał Juliana. Mierzącego w jego pierś Juliana.
- Co jest grane?! - wykrzyknął.
- Widzisz... To ja jestem zleceniodawcą każdego z zabójstw. Widzisz... Miałem teraz zabić Rico, ale Parker spartaczył sprawę... Widzisz... Dawno temu w Danii twój szef zalazł mi za skórę... Teraz się na nim zemszczę. Salut!
Jak można się domyślić, tak właśnie Kowalski zakończył swój żywot...
~*~
"Kolejny pogrzeb! Mam dość!". Te słowa powtarzał Skipper jak mantrę. Gdy znalazł Kowalskiego, już po prostu nie wytrzymał. Płakał jak bóbr. Koło niego stał Parker... Ale to już inna historia.
______________________________________________
Dedykowane dla Rose Breavic - z okazji (dawnych) urodzin.
Pisałam na telefonie, wysyłam z zagranicy, jest to twór niesprawdzony.
Mam nadzieję, że się spodoba. To moja wersja śmiertelnej humanizacji Pingwinów z Madagaskaru. Istnieje opcja kontynuacji. Wszyscy, którzy uważają, że postacie są nierealistyczne, lub sądzą, że złapałam to od kogoś, niech nie reprezentują swoich racji w komentarzach, gdyż opowiadanie jest w 100% moje, a postacie są takie, jakie sobie wyobrażam.
Je m'appelle Finite
EDIT: Od razu wspomnę, iż nie od Finite, a od Blackie. Przejrzałam i poprawiłam ewentualne błędy, więc wyżej wspomniana informacja o nich jest, mam nadzieję, już nieaktualna.
O jej dla mnie ^^ no dobra wiedzialam o poczatku ale koncowka o jejciusiu. Nieogarniam tego troche no ale okej :) przez cb ten komentarz nie bedziedlugi bo cos ciekawego wysylasz na gg takzem idm tamto cytac a to jest boskie *.* jak dla mnie pisz pisaj piszowajaj dalej!!!
OdpowiedzUsuńDzięki :D Dla Ciebie, a jakże!
UsuńA to, że wysyłałam... Jeju... Nie sądziłam, że jest to ciekawe... Chyba tego nie skończę...
F.
Swietne ^^
OdpowiedzUsuńCudne ^^
Cudowne ^^
Piekne ^^
Epickie ^^
Zarabiste ^^
Zaczepiste ^
Kochane ^^
Przeswietne ^^
Przecudne ^^
Przecudowne ^^
Przepiekne ^^
Przeepickie ^^
Przezarabiste ^^
Przezaczepiste ^^
Przekochane ^^
Uwielbiam :D
Buzka,
Drown :*
Opowiem Ci bajkę.
UsuńBył sobie Finite i mieszkała w mieście z dźwiękonaśladowczymi głoskami w nazwie. Pewnego dnia, gdy była w innym mieście, a nawet kraju, wstawiła swoje opowiadanie. I rozpłynęła się zachwycając się nad zachwytami innej osóbki o nazwie Drown.
Koniec bajki :D
F.
Sory, że dopiero teraz się za to zabrałem, ale ostatnio miałem [wbrew pozorom :P] cały czas jakimiś pierdołami zajęty ;) Mam nadzieję, że wybaczysz ;P
OdpowiedzUsuńDobrze, po kolei...
Tytuł mnie iście zaintrygował, ale i nieco wprowadził w błąd. Spodziewałem się, no... Masakry xD Ale to przez mój sposób bycia, który do normalnych nie należy xD Troszeczkę mi zabrakło tej 'masakralnej' przemocy, ale to nic ;)
Ogólnie opowiadanie bardzo fajnie napisane ^^ Był luźniejsze momenty i te mniej luźne. Trochę za szybko się to zdarzyło, ale okej, czasami to zaleta ^^
Sam Bulgot taki pocieszny, że aż chce się wyściskać xD
Reasumując - bardzo fajne opowiadanie ;) Osobiście jestem za kontynuacją ^^
Marty Irish aka LL
Dzięki, tak właściwie to nie miałam pomysłu na tytuł ;) Ten pierwszy wpadł do głowy ;) A na ewentualny komentarz nie czekałam długo... Trzy, cztery godziny ;)
UsuńFajnie, że Ci się Bulgot podoba ;) A kontynuację to chyba napiszę... Jurek szykuj się!
Proszę bardzo ;)
UsuńJaki Jurek? xd
Julek - słownik XT9 nie przewiduje Julka.F. Mam fragment kontynuacji, będzie Bulgot, jeszcze więcej Parkera oraz Skiper. Oraz Julek. I będzie śmiesznie. Taka mam nadzieję. Tylko radzę przed przeczytaniem przypomnieć sobie cechy żywego organizmu ;)
UsuńDopiero teraz się natknęłam na Twoje opowiadanie i muszę powiedzieć, że w sumie mi się podobało.
OdpowiedzUsuńAle spodziewałam się jakiejś, no, krwawej akcji, totalnej załamki, łez i myślałam, że się będą lali długo i w ogóle.
Według mnie za mało trochę jest budowane napięcie - wszystko dzieje się jakoś zbyt szybko, za szybko mamy rozwiązanie - ja chciałam czegoś, na czym można się było 'pomęczyć', że tak powiem - zginie czy nie zginie?
Oczekiwałam czegoś, po czym człowiek czeka na kontynuację tak, że nie może już wytrzymać.
Ale jak mówiłam, opowiadanie jest niezłe, dobre.
Weź załącz jakiś wątek psychologiczny - oczywiście, nie rozkazuję.
Może troszkę pojechałam, ale ja tak mam, mówię, co myślę i często przesadzam.
Pisz dalej.
Pzdr.
Andromeda_Galaxy
(taki mam nick na filmwebie, jeśli nie wiesz, a chcesz ;))
Hejka,
OdpowiedzUsuńnie pojechałaś ;)
Faktycznie, wszystko się dzieje szybko i jestem tego świadoma, miało tak być. Niestety nie jestem dobra w opisywaniu wątków psychologicznych - może dlatego, że nie próbowałam.
Kontynuacja tej miniaturki będzie dłuższa - mam już prawie tyle co ma ta, a jeszcze akcja się nie zaczęła - to se reklamę robię.
Będzie w niej trochę więcej komedii - bo właśnie takie według mnie powinno być ff z PzM (też obrazy dla autorów)
Co do wątkami psychologicznego... Zobaczę, na pewnoEkipę zmierzy się że swoją przeszłością - z Danią. Bo będzie Hans. I Bulgot. I Parker (*.*) I Julek jak ten jedyny zły. Najlepszy. Normalnie Master Cheff. Sorki, troszkę dziwnie pisze - dopiero o wróciłam do domu z wyjazdu ;)
A kontynuacja będzie jeszcze w te wakacje. Myślę, że dwa odcinki mojego autorskiego opowiadania i ona.
Ją na Filmie konta nie mam może założę
Finite
Dobrze wiedzieć.
OdpowiedzUsuńWiesz, myślałam, że trochę za surowo.
Z tym wątkiem psychologicznym tylko tak mówię - nie rozkazuję, ale byłoby miło.
Ok, komedia może być, byle niezbyt jej dużo i umiejętnie wstawiona (miałam na języku inne słowo niż 'wstawiona', ale mi kurczę, uciekło).
Co Ty, wcale nie dziwnie - gdybyś Ty widziała niektórych osób teksty...
We Francji podobno byłaś, tak?? ;).
To jak napiszesz już kolejne opowiadanie, napisz mi powiadomienie na Gmail - wirtualnaalex@gmail.com
Jak coś to załóż sobie konto - szybko się zakłada, tylko z nickiem wydaje mi sję czasami może być problem, albo z hasłem, ale to już mniejszy.
Ty się nie musisz podpisywać - nie jesteś anonimowa i obok Twojej wypowiedzi wyświetla się Twój nick, no ale skoro chcesz... ;).
No, i proszę - przez to mówienie, że nie musisz się podpisywać, sama się nie podpisałam, ale i tam wiesz kto ;).
OdpowiedzUsuńWiem, że się wyświetla, ale komentarz jest dla mnie jak list... A sztuka pisania listów powoli zanika, więc w tym drobnym stopniu chcę ją przeciągnąć...
UsuńTak byłam we Francji, wczoraj wróciłam...
Finite
Ps
A na gmaila wyślę Ci powiadomienie.
A tak w ogóle, to jeśli masz gmaila, to założenie konta na bloggerze to kilka sekund :D
Jeszcze z tym kontem to zobaczę :D
F.
Ciekawy pomysł, nie powiem.
OdpowiedzUsuńWiadomo, elektronika.
Teraz męczę się z "2012 Doomsday" - niechcąco się pomyliłam przy ściąganiu filmu "Doomsday" - znaczy, miałam zamiar to ściągnąć. Jakie jajca.
Jeśli już kino katastroficzne, to "Deep Impact" jest niezły film :).
Ja we Włoszech niedawno byłam.
I mam nadzieję, że we Francji jedzenie w miarę normalne, heheh - jak byłaś w Italii to wiesz, o co kaman ;).
Wiem, wiem, ale ja pisaniem blogów się nie zajmuję, a Gmail to założyłam, chcąc być na yt.
Nie mogę wytrzymać czasami bez dodawania komentarzy.
Heh, i znowu piszę tak dużo.
Ja już niestety tak mam.
Trzeba mnie powstrzymać chyba ;).
Andromeda_Galaxy
Tak, w wielu krajach nie byłam, ale w Itali tak. I to było coś strasznego. Siedem dni bez mięsa, na makaronach *wzdryga się*. Ja jestem mięsożercą, ja tak żyć nie mogę. Na szczęście we Francji jedliśmy swoje żarcie :D
UsuńJa tam filmów katastroficznych to nie...
Polecam za to Incepcję :D
I "Ostatni Bastion".
A jak ktoś ma ochotę beczeć, to "Króla Lwa" :D
F.
Nie tylko makarony były najgorsze.
OdpowiedzUsuńJakieś suche to jedzenie, niedobre, do niczego - lody jedynie mają dobre, takie jak u nas, hehe ;).
Najlepsze jedzenie to była pizza, i to jeszcze w knajpie *nie wiem, jak to nazwać* prowadzonej przez Polaków - taki niby sklep właściwie.
A po tym włoskim jedzeniu to wiesz, co jest.
Brr...
Ja oglądam prawie wszystko, co się mieści w kategoriach horror, dramat, thriller, sci-fi, psychologiczny, katastroficzny, akcja, sensacyjny itp.
To masz mniej więcej obraz tego, co oglądam.
"Inception" widziałam - wysoko oceniłam. Dobry film.
"Król Lew"??.
Ee.. ja to za animacjami nie jestem, jednakże mam kilka wyjątków.
Oj, zrobiłyśmy sobie chat publiczny.
OdpowiedzUsuńHeheh ;).
Trudno, w końcu to mój blog. *"I Blackie" - mruczy pod nosem"
UsuńTa... to jedzenie było straszne... Ja Pizzę jadłam w Rzymie i we Florencji i w... zapomniałam... Jedna była zła, druga i trzecia dobra. A lody to mają pyszne... Płacisz 2 euro i dostajesz tyle ile zmieści się do pudełeczka, jak sobie zażyczysz, to nawet wszystkie smaki...
Tak w razie czego, to ja mam GG :D
Finite
I jak mniemam, zachęcasz mnie do założenia GG?
OdpowiedzUsuńJak tam se chcesz, Maksa namawiałam, ale się nie dał :D Polecam GG, bo można się kontaktować ze wszystkimi jak na fejsie, albo google talk, czy jak tam się to teraz zwie...
Usuń47207073 - tak w razie czego :d Aplikacja na Androida jest świetna :D
Dobra lecę, na telefon może jeszcze wejdę :D
To znaczy wiesz, już mam xd
UsuńO, właśnie. Takie nietypowe pytanie.
OdpowiedzUsuńMożna jakoś dobić do załogi? :3 Bende ucieszony, jak się da xd
W sensie do Zagubionych? Musiałabym to z Blackie przedyskutować...
UsuńMasz GG? Czuję się dumna, gdybyś podał, to ewentualną odpowiedź byśmy ci tam wysłały. Chyba, że coś źle zrozumiałam - wiesz, są wakacje, mózg wyłączony itd. ;)
F.
Ps
W razie czego, na górze mas mój numer gg - dostępna jestem prawie zawsze ;)
No, po namowach ze strony jakichś pięciu osób [O_O] założyłem xd Prze cię bardzo:
Usuń48166679
(6666, Then number of the beast xD)
PS
JA jestem raczej porankami i wieczorami, a przynajmniej do dziewiątego. Wtedy net powraca xd
Trafiłem przypadkiem na to opowiadanie i bardzo mi się spodobało. Zdecydowanie jestem za kontynuacją i chętnie ją również przeczytam. Żeby za słodko nie było, to mam dwie uwagi:
OdpowiedzUsuń- podzielam zdanie przedmówców, ze trochę za szybko się w końcowym etapie toczą wydarzenia... może przydałoby się przebudować nieco i stopniować napięcie w ostatnich fragmentach,
- mało czytelne brązowe literki na brązowym tle są...
Niemniej czyta się to znakomicie i pozostało pogratulować autorce :)
Hm... Chyba faktycznie powinnam trochę spowolnić akcję.
UsuńCo do koloru czcionki... Szablon jest z szabloniarni, taki był, muszę upewnić się czy mogę ją zmienić.
Dziękuję bardzo, kontynuacja już się pisze, powinna być jeszcze przed wrześniem - tym razem zamierzam napisać ją dłuższą, ze względu na Parkera. Nie ja to powiedziałam ;)
Jeszcze raz dziękuję ;)
Finite
Nie powinno Cię to dziwić- opowiadanie jest świetne. Co prawda akcja toczy się trochę za szybko, ale to nie zmniejsza ogólnego wrażenia po przeczytaniu całości. Geneza imienia Doktora jest po prostu epicka.xD Nie mogłam się nie śmiać podczas czytania.
OdpowiedzUsuńJa również popieram pomysł kontynuacji i bardzo się cieszę, że jest już w trakcie tworzenia.xD
Pozdrawiam,
ywogerezs
Tak... Akcja... W kontynuacji rozwinęłam moment śmierci Kowalskiego, a właściwie akcję przy jego trupie, do kilku stron w Wordzie, może Was to zadowoli.
UsuńJest mi bardzo miło słyszeć takie słowa, przychylne słowa, w szczególności od Ciebie, ponieważ słyszałam same pochlebne opinie o Twoim talencie i o Twojej osobie (ograniczające się zazwyczaj do słowa "genialnie") Dziękuję. A kontynuacja się pisze... Chyba mam już coś koło pięciu stron w wordzie.
F.
Będę zrzędzić… :D Po tytule spodziewałam się naprawdę rozlewu krwi, a tu klops… co nie zmienia oczywiście faktu, iż wpis na plus. ;)
OdpowiedzUsuńAkcja zbyt szybko leciała, a szkoda, bo opisy naprawdę można było rozwinąć, dodać kilka przymiotników, bardziej szczegółowo opisać mimikę twarzy bohaterów, ale każdy pisze jak chce i mi nic do tego :D
Bardzo ciekawy pomysł, podobał mi się fragment z kwiatami, ogólnie język użyty zacny.
Pozdrawiam i zdrowia życzę,
Ala ;***
Chyba każdy zrzędzi ;D
UsuńDwójka lepsza ;D Jest kilka scen walki ;D Znów zapraszam :D
Dziękuję ;D
F.
Mi się to rzadko zdarza :D
UsuńA jakże mogłam jej nie przeczytać? ;) Gorzej z komentowaniem… niestety, aktualnie nie mam czasu. :)
W takim razie ja zapraszam na mojego bloga:
humanizacjaalicepom.blogspot.com
Oraz na starego bloga:
opowiadaniapingwinyzmadagaskarubyme.blog.pl
:3
Jak dziwnie czytać swoje komenty, kiedy były one jeszcze normalne. :D
OdpowiedzUsuńPotem się zjechało. (:
To tak trochę dziwnie komentować tak stary post, ale PMPM to przecież klasyk.
OdpowiedzUsuńBez wątpienia najlepsza polska i chyba ogólnie światowa humanizacja. To nie jest przesada.
Fabuła bezbłędna, świetny pomysł z bazą w szpitalu. Julian cudowny, no i sensowne wyjaśnienie, dlaczego jest królem. Bulgot uroczy. No i, kurdę, nieprzewidywalne, nigdy bym się nie spodziewała, że to Julian będzie zleceniodawcą tych morderstw.
Nie mam talentu do długich komentarzy, nie potrafię powiedzieć nic ponad to, że opowiadanie jest genialne.
Dobra, powiem szczerze: kiedy terroryzowałam Cię (tak, to właśnie od komentarzy jest mój nick ;p) o komentarz, nie spodziewałam się czegoś takiego!
UsuńDziękuję ;* To najmilszy komentarz, jaki usłyszałam/przeczytałam!
Najlepsza humanizacja... Taka pochwała z ust genialnej humanizatorki (nowe słowo xD) I to dodatkowo wśród takich sław jak Max i Ali... *.*
Dziękuję :*
Dobrze napisane, ale...smutne.
OdpowiedzUsuńJa się zawsze rozklejam, jak ginie ktoś z oddziału, zwłaszcza Kowalski.
Mimo tego, opowiadanie przyjemnie się czytało, fabuła wciągająca.
Podoba mi się pomysł z Julianem jako wrogiem...
I to imię dla Bulgota xD
Heh, nieźle.
Słowem, czekam na kolejne twoje opowiadania.
Pozdrowionka, Ang.
Wow... super... nie mogę się doczekać kolejnych twoich opowiadań. Ja też piszę bloga dzisiaj dodaję pierwszą notke! Zapraszam do czytania! :D
OdpowiedzUsuńhttp://pingwinyzmadagaskarumojeopowiadania.blog.pl
No nie Julek zamorduję CIę ! Nogi Ci powyrywam!!! Najpierw Szercio i Rico a teraz Kowi 3/4 drużyny nie żyje. O słodka zemsto w to mi graj luli dubi pal!! Skipper cię qyśle do innego wymiaru na zawsze!! Disco i może narkotyki plus Julian. Świetny pomysł. Chociaź szkoda że przez tyle lat mieli go za idiotę
OdpowiedzUsuńCzy ktoś się jeszcze zgłasza do akcji ,, Rache''?
OdpowiedzUsuń