Hej!
Trochę się zabawiłam
czcionkami, jak widać ;). Mam nadzieję, że lepiej Wam się czyta dzięki tym odstępom między dialogami, no i, że rozdział nie jest
zbyt krótki.
Zapraszam do komentowania.
Haha, i wiem - Nadia jest naprawdę szalona!!!
Rozdział dedykuję Finite - masz, Wiedźmo - wiesz, za co!
Kilka dni wczeŚniej
Szłam leśną ścieżką. Las był duży i często się zdarzało, że ktoś, kto do niego wszedł, już nie wrócił. Nie dość, że ludzie gubili się z powodu jego rozmiarów,
to jeszcze grasowali mordercy. Często słyszałam w wiadomościach o przeróżnych wypadkach. Ostatnio się dowiedziałam, że znaleziono dziesięcioletnią dziewczynkę, która najprawdopodobniej zaraz po
zgwałceniu została postrzelona w tył głowy. To wszystko brzmiało strasznie, ale
teraz moim największym
zmartwieniem stał się
panujący wokół mrok. Niewiele widziałam i
dlatego musiałam używać latarki, co mnie cholernie wkurzało.
Trudno byłoby mi się
w takiej sytuacji bronić,
gdyby mnie ktoś
nagle zaatakował, a zdawałam sobie sprawę, że to mogło bardzo szybko zmienić się w rzeczywistość dzięki mojemu kontaktowi. Nie uchodził za
popularny cel, ale miał wrodzony talent do pakowania się w kłopoty, więc zawsze znalazł się ktoś, kto na niego polował. Widocznie kręciło go posiadanie wrogów.
Tak jak to zostało
uzgodnione, zatrzymałam się w miejscu, w którym ścieżka rozbiegała
się na trzy, każda prowadząc przybysza w innym kierunku. On już tu był. Wyłonił
się z zarośli, po czym się do mnie zbliżył. Na głowie nosił
kaptur przez co trudno było go rozpoznać, jednak wiedziałam,
że to nie mógł
być nikt inny. Tylko on poruszał
się jak fajtłapa.
- Co masz? –
odezwałam się.
Oby coś godnego uwagi, bo inaczej wyleci stąd z wielkim krzykiem –
przebiegło
mi przez myśli.
Z wielkim krzykiem? Zaśmiałam
się. Tak robią dzieci.
- Coś interesującego – odrzekł
informator, udając,
że nie słyszał
niczego więcej
oprócz
pytania.
Poprawiłam moje
niemal czarne włosy, przez chwilę gapiąc się na niego jak na idiotę. Bo był idiotą.
- Konkrety, bo nie
mam czasu – powiedziałam w końcu. – Niedługo dowiedzą się, że odwiedziłam nie tylko sklep.
- Nie powiedziałaś im?
Przecież nie każdy musiał znać każdy szczegół z
mojego życia, nawet ekipa. Niektóre
sprawy miały prawo pozostać moimi prywatnymi i tyle. Zaczęłam
się zastanawiać, dlaczego w ogóle
temu durniowi zaufałam. Trzeba było poszukać sobie jakiegoś innego gościa od informacji zamiast iść na łatwiznę. Zajęłoby
to na pewno więcej
czasu, lecz wtedy miałabym prawie całkowitą gwarancję, że nie stanę się dla nikogo celem.
- Podobno twoja
dawna znajoma dostała dożywocie
–
wreszcie zdecydował się
mi coś wyjawić.
Brawo – zakpiłam w
myślach. – Należą ci się oklaski i złoty
medal.
- Dawna znajoma? –
powtórzyłam.
Jakoś nie chciało
mi się wierzyć w to, co właśnie usłyszałam.
- Tak – przytaknął.
- Gdzie utknęła?
Nie zaszkodziło
zapytać. Zawsze można było przecież sprawdzić, czy to prawda. Jeśli tak, miałam
zamiar pomóc tej dziewczynie, kimkolwiek teraz była.
Jeśli nie, miało
to się bardzo źle skończyć dla mojego „informatora”.
- We Francji –
odpowiedział mężczyzna.
- We Francji? –
spojrzałam na niego ze zdziwieniem. – Trochę daleko od USA, huh?
Chciało mi się śmiać. Nie miałam wielu znajomych,
a tym bardziej mieszkających
we Francji. Biorąc
pod uwagę stojącego przede mną człowieka, oszacowałam,
że istnieje około
80% prawdopodobieństwa,
że kłamie. No chyba, że ktoś wyjechał i go złapali,
no ale i tak nie miałam zamiaru uwierzyć, jeżeli to płynęło
z ust tego mężczyzny.
- Wiem, co sobie
teraz myślisz i nie masz racji…
Akurat uwierzę, że potrafisz czytać w myślach – zadrwiłam.
- … O tym, że ktoś może pojechać do Paryża i tam zostać schwytanym, się nie pomyślało?
Gdybyś potrafił czytać w myślach, nie gadał
byś takich głupot.
- A więc Paryż…
- Niestety nie –
jakimś cudem w ciemnościach zauważyłam, że się uśmiecha.
FRANCJA
Przeglądałam kartę dań, zastanawiając się, co wybrać. Dawno nie jadłam
w restauracji – i nie jadłabym
i tym razem, gdybyśmy
nie mijali jednej z nich i gdyby Sebastian się nie uparł, że chce zobaczyć, jak się prezentuje wystrój
wnętrz. Mogłam się założyć, że w rzeczywistości chodziło mu o coś innego – tylko moja głowa
nie potrafiła rozgryźć, o co. Na szczęście, pomieszczenie sprawiało
dobre wrażenie.
Było
przestronne i jasne, oświetlone
pokaźną liczbą żyrandoli zwieszających się z sufitu. Ściany pomalowano na mleczną biel, a gdzieniegdzie na nich wisiały
dopasowane do wnętrza
obrazy. Stoliki wykonano z jasnego drewna oraz postawiono przy nich fotele
obite w skórę w kolorze fioletu i bordo.
- Nadia, tylko na
twoją decyzję czekamy – Sebastian pochylił
się w moją stronę. – Co tam mamy? Salade tiède de
Poissons et Scampi… Salade de Tomates et mozzarella… Sałatka, poważnie? Choć ta pierwsza może być całkiem niezła.
- Masz coś do sałatek?
- Sebastian
oczekiwał, że
zaproponujesz jakieś
ślimaki – Nikki mrugnęła
do mnie porozumiewawczo.
Ślimaki?
Ciekawe, czy daliby radę
je zjeść, bo ja na pewno nie. Te zwierzątka są takie ohydne. Niby trzeba próbować nowych smaków,
no ale ja nie byłabym zdolna posunąć się tak daleko.
- Przykro mi –
zamknęłam
kartę menu. – Nie serwują.
Tak naprawdę to nic mi o tym wiadomo nie było,
no ale liczyłam, że chłopak się nabierze.
- Nie? – haker udał
zaskoczonego. – To wstyd. Musimy ich zmusić, żeby ściągnęli dostawcę – i to migiem, bo już tu nie wrócimy.
Wydawało mi się, że sam nie chciał
spróbować potrawki ze ślimaków. Przeglądał przecież kartę dań – i w przeciwieństwie do mnie, przejrzał
całą. Chyba, że faktycznie nie serwowali.
- Dostawę – Nikki ze śmiechem poprawiła
Sebastiana. – Dostawcy to ty lepiej nic nie rób.
- Przecież i tak nie wrócimy
–
stwierdziłam. – Niezależnie od tego, czy będą mieć ślimaki czy też nie.
Może potraktowałam
go trochę zbyt poważnie. Ale jak mogłam
nie być poważną? Nie przybyliśmy do Francji, żeby się opychać. Musiałam teraz wyglądać jak Peter –
z tą różnicą, że on nigdy nie był
wesołą osobą, a ja czasami byłam.
Może kiedyś całkowicie miałam
się do niego upodobnić.
Byłam z siebie
dumna – włamanie poszło dość szybko i sprawnie. W końcu stawałam się coraz lepsza, robiąc to coraz częściej. Praktyka czyni mistrzem. Niedługo
dostanie się
do więzienia zajmie mi dziesięć sekund – zażartowałam w myślach. – To wspaniały
czas! Chyba nikt jeszcze tego nie dokonał z takim wynikiem. Złoty
medal bezapelacyjnie się
należy. Oparłam się o kraty jednej z cel, krzyżując nogi w łydkach. Ciekawe,
jak na to by zareagowała policja. Aresztowałaby
mnie? Tutaj? Wiedziałam, że prawdopodobieństwo takiego incydentu równe
jest zeru, ale nie przeszkodziło mi to w rozmyślaniach. Uśmiechnęłam
się pod nosem, wyobrażając sobie nagłówki
gazet. „Aresztowana
w więzieniu”. „Odwiedzająca więźniów, złapana na gorącym uczynku”.
„Dziewczyna
zakochana w więzieniach”…
Z tym zakochaniem to przesadziłam. Omal nie dostałam
ataku śmiechu. Podobało
mi się to, że nawet z pozoru bezbronna, uwięziona w psim miejscu, miałabym
władzę. Psy były bardzo głupie
i łatwowierne…
Nie dowiedziałyby się nawet, że ktoś pomógł mi uciec. Natomiast w gazetach ukazałyby
się artykuły głoszące, że mnie przeniesiono. Jak świat mógłby kiedykolwiek stać się bezpieczniejszy, skoro strzegła
go taka banda idiotów?
- Jestem w środku – powiedziałam
do słuchawki.
- Przyjęłam
– poinformowała Nikki.
- Sebastian będzie musiał
trochę poczekać zanim znów zaliczy jakiś wystrój wnętrz.
- Wątpię – usłyszałam. – Nie chciało
mu się czekać.
Zaskoczyły mnie jej
słowa. Nie spodziewałam się, że
chłopak
posunie się
do czegoś takiego. Miał
szczęście – gdyby nie łączące nas relacje, wywaliłabym
go na zbity pysk. Nie potrzebowałam nieodpowiedzialnych ludzi, bo potem
miało się przez nich problemy
- I kazał ci nie
mówić, ale nie byłabym
w stanie okłamać szefowej.
Poczułam coś na kształt zadowolenia i
dumy. Właściwie nie powinno mnie dziwić to, jak mnie traktowała,
ale było
miło
usłyszeć, że naprawdę uważała mnie za najważniejszą osobę w grupie. Zaskakiwała
mnie tym, że
była
zawsze była lojalna i tym, jak jej na mnie zależało. Wiedziałam,
że nie byłabym w stanie
podarować jej tego samego. Należałam do ludzi, którzy
na pierwszym miejscu stawiali siebie, czasami kłamali i nie przejmowali się zbytnio losem innych. To, co także odróżniało
mnie od brunetki to ryzyko – a raczej jego brak, w moim przypadku.
Podziwiałam
ją za to, że potrafiła tak tkwić przy tym komputerze, rzadko od niego
odchodząc, ratując ciągle mój tyłek. W
porównaniu ze mną
na nic się
nie narażała. Pełniła
również jedną z najważniejszych ról,
ponieważ bez niej nic by nie poszło
zgodnie z planem.
- No dalej –
powiedz, że
mnie uwielbiasz – zażartowałam.
- Nie da się zaprzeczyć – odpowiedział
mi śmiech.
- Ale wiedz, że nie powiedzenie o czymś wcale nie jest kłamstwem.
Oczywiście nie dążyłam do tego, żeby mi o różnych sprawach nie opowiadała.
- Postaram się to zapamiętać, Nadia.
- Nazwałaś mnie po imieniu? Wydawało
mi się, że ostatnio unikasz go jak ognia.
- Nie chcę cię ugasić.
- Jesteśmy jak ogień i woda, trafne określenie – zwłaszcza,
że to ty zawsze mnie ratujesz.
Dopiero teraz
zorientowałam się,
że znam kobietę za kratami. To ją miał na myśli mój kontakt. To ją kiedyś podziwiałam. To dzięki niej wiodłam życie na krawędzi. Mawiała,
że staje się ono bogatsze, że lepiej smakuje wtedy, gdy jest się świadomym tego, że można spaść. Zaszokowało
mnie to, jak teraz wyglądała.
Wychudzona i osłabiona. Niegdyś drwiła z ludzi, którzy
pozwolili sobie na wsadzenie do „paki”, a teraz sama w niej utknęła.
Włosy
skazanej były długie i postrzępione. Twarz umęczona. Oczy podkrążone. Wargi spękane. Palce poobdzierane do krwi. Miała
na sobie jasnoniebieską
bluzkę i czarne dżinsy. Co się wydarzyło, że doprowadziła
się do tego stanu? Nie przypuszczałam, że ktoś tak silny może tak bardzo upaść. Cóż, nie żyłam na tym świecie wystarczająco długo.
- Słyszałaś wszystko, prawda?
Nie miałam ochoty
bawić się w jakieś powitania po latach. Wolałam
od razu przejść
do rzeczy Zabawne – tak długo nie utrzymywałyśmy ze sobą kontaktu, że zapomniałam,
jak się nazywa, o ile w ogóle
mi to zdradziła, a przynajmniej to, jak się naprawdę nazywa. Szkoda, że informator był
do niczego i nie powiedział – był, bo stracił
robotę. Kobieta posłała
mi blady uśmiech,
ciesząc się z mojej wizyty. Czy to dlatego, że wiedziała, czym się zajmuję i liczyła, że ją stąd wyciągnę czy zwyczajnie tęskniła?
- Tak – pokiwała
głową. – Co ty tutaj robisz?
Dlaczego każdy w tego rodzaju sytuacjach pyta o to
samo? Ludzie, trochę
oryginalności!
Usiadłam po
turecku, przyjmując
najwygodniejszą
dla siebie pozycję.
Nie cierpiałam stać podczas rozmowy.
- Nie sądzisz, że to ja powinnam cię o to pytać? – zapytałam. –
Pamiętasz, co dawniej mówiłaś o ludziach z „paki”?
Jak do tego doszło, że
teraz jesteś
jednym z nich?
Idiotka – pomyślałam. – Nigdy nie wolno śmiać się z kogoś, kim można się w przyszłości stać.
Szatynka rzuciła mi
ponure spojrzenie.
- Stałam się, ale niedługo
już nim nie będę – oświadczyła.
Zrobiło mi się jej żal. Była tak słaba, a
jednak wciąż
próbowała
zachowywać
się jak silna –
nawet, jeśli
centymetry dzieliły ją od całkowitego upadku, a
co za tym idzie – śmierci.
- Mam ci pomóc?
- Nie.
Wiedziałam, że odmówi. Przyjmowanie od
kogoś pomocy nie leżało w jej naturze. No ale przecież sama kiedyś mi pomagała.
Dlaczego teraz więc,
choć na chwilę, nie mogłyśmy zamienić się rolami?
- To nigdy stąd nie wyjdziesz.
- Wyjdę.
- Nie oszukasz
mnie.
- Mogę oszukać każdego, kogo chcę.
- Spójrzmy prawdzie
w oczy – zbliżyłam
twarz do krat. – Bez mojej pomocy nigdy się stąd nie wydostaniesz. Jesteś zbyt słaba. I nikt oprócz
mnie ci nie pomoże.
Ja, nie znając
ciebie, bym nie pomogła. Umrzesz tutaj.
Podniosłam się i odeszłam z uśmiechem na ustach.
Jeju, jaki świetny rozdział ;) od dzisiaj zaczynam czytać twojego bloga, bo jest fantastyczny ;D zapraszam do mnie na : draco-malfoy-i-hermiona-granger.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Lena Malfoy ;)
Dziękuję ;).
UsuńTo nie tylko mój blog, ale zapraszam też na inne części opowiadania "Zawód: Obserwacja Psycholi" oraz na swój blog "Tajemniczy Kot".
Ciekawe, jak też tu wpadłaś ;).
Zajrzę (:.
A ja wiem!
UsuńZna naszą, kochaną Kaję! Albo Kaja jej link podesłała, albo wyhaczyła go na którymś z jej blogów!
Kaja czyta jej bloga... Ale czy Lena Zakazaną... Brak danych...
Jestę detektywę xD
Niezniernie miło jest mi przywitać Cię w naszych skromnych progach, Leno!
W.Finite
Fin!
UsuńNigdzie jej nie podawałam linka! xD
Ja mam link do ZO na Zakazanej xD . I to chyba podwójnie o.o xD .
Czyta czyta xD .
Kaja M.
+ Witaj Lenko! <3
UsuńA co do notki... Zaraz przeczytam xD
UsuńPodanie linku nie jest złe ;pp A mówiłam, że się znacie?
UsuńAnd,
Rozdział niepoprawnie dobry, trafiłaś w dziesiątkę z gatunkiem! Pasujecie do siebie! Czyta to się lekko i przyjemnie! Chyba przesłodziłam herbatę... Czas dodać cytrynki. Z głodu zjadłaś kropki. Ja wiem, że są podobne do cisteka, ale jest jednal ta subtelna ròżnica smaku...
W.Finite
Wystraszyłam się liczby komentarzy, haha.
UsuńDziękuję bardzo!! Niezmiernie mi miło.
Poważka? Jak będę na kompie, to zerknę. (:
I co, Kaja?
UsuńTo chyba jest moje ulubione opowiadanie ^^.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo ciekawy, oby tak dalej :3
~Wesołych Świąt!
Ulubione, powiadasz?
UsuńDziękuję!!!
Wzajemnie - i jak już niektórym życzyłam: żeby Ci się dobrze działo, a że działo to armata, żeby Ci się dobrze armatało. ;D
Matko, jak czytałam o tym lesie, to sama zaczęłam się bać.. O-o Uhuhu, dobre podtrzymanie atmosfery.. *-*
OdpowiedzUsuńSebastian chciał obejrzeć wnętrza, lol.. >D
To ze ślimakami...już się bałam, że naprawdę będą je jeść.. D: XD
Sprytnie~... Dobrze, że włamywanie idzie Nadii coraz lepiej.. c:
Nikki tak trochę zabrzmiała mi pod homo.. D: Nie chciałam tego.. ;_________;
O weź.. XD Ciekawi mnie teraz kim jest konkretnie ta kobieta za kratami.. >w<
Czekam na więcej!!
Weny~..
Jasne. Wiesz, ja chyba jestem bardzo wytrzymała - głównie przez to, co oglądam, no i sama siebie swoimi tekstami nie przerażam.
UsuńOn chciał zeżreć ślimaki, a nie podziwiać wnętrza - tak naprawdę. ;)
Cooo??!! To miała być po prostu śmieszna rozmowa. To były żarty, a nie, że wiesz... Może Ty ciągle myślisz o homo? (: Każdy ma z daną rzeczą inne skojarzenia.
Oh, dziękuję. Jak zwykle - a więc nuda.
To ktoś, kto wiele dla Nadii znaczył. Kiedyś. Zobaczymy restrospekcje! ;D
To chyba dobrze, nie?? ^-^
OdpowiedzUsuńHaha... Spoko.. XD"
Nieeee, ale to wpływy mojej koleżanki.. D: Przez nią ostatnio ciągle doszukuję podtekstów między postaciami tej samej płci.. ;_;
Wybacz, że to nie wyjaśnione.. .u. Swoją drogą też nie ma powiedziane, czemu tam trafiła.. ._.
Tyle to już zdążyłam się zorientować!! XD
Witam! A jednak żyję, chociaż (prawie) miesiąc robi swoje i mam zaległości w innych opowiadaniach. -3-
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam ten rozdział i stwierdziłam, że strasznie mi się podoba Twój styl pisania. Taki luźny, ale zawsze na temat i bez zbędnego zawijania. Tak trzymaj!
Ciekawe czemu ta kobiecina trafiła do więzienia... No cóż, nie mam innego wyboru jak szukać/ czekać na następną cześć.
A tak w ogóle to ślimaki są dobre ;_; Jadłam kiedyś i smaczne były. *^*
A ja dopiero teraz zauważyłam Twój komentarz. Łee...!!
UsuńWierz mi, ja też.
Serio?
Raczej czekać.
Nie wiem. Nie jadłam. (:
Dziękuję za komentarz.